Halloween w Pekinie
Ludzie w maskach, przebrani za demony, wampiry i wiedźmy, stragany z okolicznościowymi dyniami, gadżetami i atrybutami "z piekła rodem", takie m.in. obrazki można było zobaczyć w dzielnicach rozrywki Pekinu.
31.10.2005 | aktual.: 31.10.2005 19:46
Był to wieczór - do niedawna tylko anglosaskiego - święta Halloween. W Pekinie znaleźli się tacy jego amatorzy, którzy bawili się trzy dni pod rząd, od weekendu.
W zabawach poprzedzających wtorkowy dzień Wszystkich Świętych uczestniczyło wielu Chińczyków i cudzoziemców, których są tu już dziesiątki tysięcy. To obcokrajowcy lansują tę "makabryczną" maskaradę wśród Chińczyków. Po decyzji z lat 70. o otwarciu się Chin na świat, przybysze z Zachodu zaczęli zapraszać do wspólnej halloweenowej zabawy chińskich przyjaciół; ci zaś zapraszali swoich znajomych.
W latach 90. niecodziennym świętem zajęły się chińskie media. Dzięki środkom przekazu Halloween stał się wkrótce - drobną, bo drobną - ale jednak cząstką lokalnej obyczajowości, z zasady dość konserwatywnej, silnie zakorzenionej w wielowiekowej tradycji. Rodzice krytykują nasze wygłupy, ale je tolerują. Nikomu przecież krzywdy nie robimy - powiedział Wang Bin, student stołecznego uniwersytetu Tsinghua. Nawet dałem im małe prezenty, aby łaskawiej patrzyli na tę sympatyczną błazenadę - dodał.
Wokół uczelni Wang Bina, podobnie jak w okolicach Uniwersytetu Pekińskiego, jak grzyby po deszczu rosną w ostatnich latach kluby, dyskoteki i lokale karaoke. Powstaje tym samym nowe centrum uciech - Wudaokou - rywalizujące z Sunlitunem i Dashanzi, tętniącymi życiem miejscami o ugruntowanej reputacji towarzyskiej. To w tych trzech rejonach najczęściej gromadzą się chińscy i zagraniczni fani Halloween.
Przy okazji w minionych dniach dobry interes robili handlowcy, podbijający ceny rekwizytów związanych z Halloween. Za 4 juany (ok. 1,60 zł) można było kupić standardową papierową maskę, ale już 400 juanów (165 zł) żądano za "prawdziwe" tygrysie kły; dzięki nim człowiek ma wyglądać w Halloween jak "prawdziwy" wampir. Tymczasem łowy na pręgowane drapieżniki są w Chinach zabronione. Stąd autentyczne kły, których w formie proszku Chińczycy i inne ludy azjatyckie używają jako środka na wzmocnienie sił witalnych, są na nielegalnym rynku o wiele droższe. Wie o tym każdy Chińczyk, ale nie każdy turysta.
Henryk Suchar