Gwałt na Polce w Indiach. Policja: zeznania kobiety wątpliwe
Policja w Indiach, która prowadzi śledztwo w sprawie gwałtu na 35-letniej Polce, ma wątpliwości dotyczące zeznań kobiety. Funkcjonariusze ustalili, że Polki nie było w mieście, w którym miało dojść do napaści - podaje Indianexpress.com. Policja w Mathurze przekazała już śledztwo w tej sprawie do Delhi.
Informację o gwałcie podał portal dziennika "The Times of India". Według mediów, podróżująca po tym kraju 35-letnia Polka została zgwałcona przez taksówkarza, który zaoferował jej podwiezienie. Jak podaje "The Times of India" kobieta miała zeznać, że 2 stycznia około 22.00 wieczorem wraz z dzieckiem czekała przy autostradzie na taksówkę, która miała je zawieźć do Delhi. W pewnym momencie zatrzymał się przy nich duży, biały samochód, a prowadzący go mężczyzna zaproponował podwiezienie. Gdy kobieta pochyliła się, aby z nim porozmawiać, wraz z dzieckiem siłą została wciągnięta do środka.
Polka zaczęła się bronić i stawiać opór, ale napastnik wyjął nóż, którym zaczął grozić jej i dziecku. Następnie spryskał im twarze środkiem odurzającym, po którym kobieta straciła przytomność.
Kobieta obudziła się następnego dnia rano w pobliżu dworca kolejowego Nizamuddin. Obok siedziała jej córka, głośno płacząc. Polka zorientowała się, że najprawdopodobniej została wykorzystana seksualnie. Kobieta zgłosiła się na posterunek policji w Paharganj. Zlecono obdukcję. Przeprowadzone badania potwierdziły napaść na tle seksualnym.
Policja: zeznania Polki wątpliwe
Policja poddaje jednak w wątpliwość zeznania Polki. Według ustaleń funkcjonariuszy od 1 do 4 stycznia Polki nie było w Mathurze, gdzie miało dojść do napaści. Analiza bilingów telefonicznych wykazała, że kobieta przebywała wtedy w Delhi. - Nie odwiedziła Mathury. Wysłała wiele SMS-ów i wykonała kilka połączeń do swoich bliskich - powiedział rzecznik policji w Mathurze Omvir Singh.
Policja przesłuchała w tej sprawie kilka osób m.in: kierowcę autobusu, którym kobieta miała jechać z Mathury do Delhi. Jako dowód kobieta przekazała śledczym bilet. Funkcjonariusze rozmawiali także z adwokatem, który - według zeznań Polki - także podróżował tym autobusem. Mężczyzna powiedział, że wrócił do Marhury 2 stycznia wieczorem. Zeznał również, że Polka była w tym czasie w Delhi i nie towarzyszyła mu.
- Policja nie może polegać jedynie na zeznaniach kobiety. Do tej pory nie mamy żadnego dowodu na to, że kobieta była w Mathurze, w dniu w którym miało dojść do gwałtu. Wszystkie zabrane dowody temu przeczą - powiedział Singh.
Rzecznik ujawnił także, że kobieta była zatrzymana w 2010 roku po tym, jak wygasła jej wiza. Zapowiedział, że policja zwróci się do polskiej ambasady z prośbą o informacje na temat przeszłości Polki.
* Źródła: WP.PL, timesofindia.indiatimes.com, hindustantimes.com, Indianexpress.com, PAP*