Gudzowaty: TVN dostał dyspozycje, żeby mi dokopać
- Wszystkie zarzuty przedstawione w „Superwizjerze” są nieprawdziwe. Audycja była inspirowana. TVN dostał dyspozycje, żeby mi dokopać – mówił podczas konferencji prasowej Aleksander Gudzowaty. Prezes Bartimpexu nie potrafił jednak powiedzieć, kto miałby na stację wpływać i dlaczego. – To musi być jakaś potężna organizacja – uważa.
W poniedziałek „Superwizjer” TVN ujawnił, że w 2000 r. należący do Aleksandra Gudzowatego Bartimpex przelał na konto SLD milion złotych, kolejne dwa miliony wpłaciła firma Karpaty, kapitałowo powiązana przez inne spółki z Bartimpexem. Reporterzy „Superwizjera” ujawnili też, że rosyjska mafia prała pieniądze w kontrolowanym przez Gudzowatego banku BWE.
- Zastanawia mnie, kto naprawdę za tym stoi. Dochodzę do takiej tezy, że to ta sama grupa, która mi ciągle szkodzi. Materiał TVN to świadoma manipulacja, element 15 lat trwającej agresji służb specjalnych i pozostających pod ich wpływem polityków oraz wybranych przez te siły dziennikarzy i redakcji – uważa Gudzowaty. Jego zdaniem cała sprawa to „awanturnictwo TVN zmierzające do manipulowania emocjami widzów”. - Skompromitowali się. Jak można tak kogoś niszczyć? Już łatwiej dać w mordę. Ja jestem z przedwojennego pokolenia, dla mnie coś takiego jest nie do pomyślenia – podkreślał Gudzowaty.
- Agresja, pasja i nienawiść, z jaką zaatakowała mnie telewizja TVN tym bardziej mnie zaskoczyła, że twórca i prezes TVN Mariusz Walter, jeszcze nie tak dawno znalazł się obok mnie na liście najbardziej znienawidzonych bogaczy przygotowaną z naruszeniem etyki przez „Newsweek” – mówił Gudzowaty. Biznesmen zapowiedział podjęcie wobec stacji kroków prawnych oraz złożenie skargi do KRRiT w związku z jej nieetycznym – w jego opinii - działaniem.
Jak powiedział Gudzowaty, informacje, które podał TVN były dostępne tylko dla prokuratury, w związku z czym, telewizja naruszyła zasadę tajności dokumentów. W jego opinii, dziennikarze dostali materiały od byłego ochroniarza biznesmena Marcina Kosska, który „kolędował nieskutecznie w tych sprawach po wielu redakcjach”.
Zapytany o powody finansowego wsparcia SLD, biznesmen tak wyjaśnił swoją motywację: - SLD było wówczas w momencie przemian, wchodziło na ścieżkę socjaldemokracji. Stał się dla nich ważny nie tylko podział dóbr, ale również motywacja do wytwarzania dla produkcji. To nam się podobało. We wtorkowych „Faktach po Faktach” Jerzy Urban przypomniał moment sprzed lat, kiedy podczas kongresu SLD przerwano obrady powodu przybycia Gudzowatego. Naczelny tygodnika „NIE” tę sytuację przyrównał do przyjęcia papieża na kongresie partii chrześcijańskiej. – Nie pamiętam tych owacji. Poszedłem tam, żeby przedstawić swój pogląd, że nawet w ciężkich warunkach można wyjść na swoje – mówił Gudzowaty.
Odnosząc się do zarzutów o pranie brudnych pieniędzy w zależnym od siebie banku BWE, Gudzowaty żartował: - A jak się to robi, nikt tego nie wie przecież. Dużo taniej i bezpieczniej wychodzą interesy na czysto. Informację o tym, że w banku dochodziło do takich praktyk potwierdził w „Magazynie 24 godziny” Kossek. – Kosska traktowałem jak syna, zajmowałem się nim, a on sobie fotokopie robił i je gromadził. Szef ochrony jest osobą najwyższego zaufania, do głowy mi nie przyszło, że to taki facio – powiedział Gudzowaty.
Reporter "Superwizjera" dotarł do Rosjanina Andrieja K., znanego polskim służbom przestępcę i bliskiego współpracownika Siemiona Mogilewicza, szefa największej rosyjskiej organizacji mafijnej (tzw. mafii sołncewskiej). Andrzej K. w rozmowie z dziennikarzem potwierdził, że znał Gudzowatego osobiście. Gudzowaty kategorycznie zaprzeczył tym doniesieniom.
Gudzowaty wyraził swoje pretensje wobec całej klasy politycznej: - Domagam się od polityków szacunku dla naszych firm, większej sympatii. Chcę, żeby nie przeszkadzali, żeby dali nam święty spokój, na niczym się nie znają. Od kontrolowania przedsiębiorstw są odpowiednie instytucje, a nie politycy – apelował Gudzowaty.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska