PolskaGucwiński zeznawał w procesie ws. wypadku w zoo

Gucwiński zeznawał w procesie ws. wypadku w zoo

Sprawa pracownika, którego zaatakował niedźwiedź, zepsuła opinię o wrocławskim zoo - powiedział przed sądem dyrektor placówki Antoni Gucwiński.

11.03.2004 | aktual.: 11.03.2004 15:24

Zeznawał on jako świadek w procesie swoich dwóch pracowników. Sprawę przeciwko kierownikowi działu zwierząt drapieżnych zoo i jego asystentowi skierowała Państwowa Inspekcja Pracy we Wrocławiu.

Gucwiński zapewnił, że obwinieni o zły nadzór, kierownik i jego asystent, "to najlepsi pracownicy ogrodu zoologicznego i że źle się stało, że trafili do sądu".

Chodzi o wypadek z marca 2003 roku, w którym jeden z pracowników zoo stracił stopę. Został zaatakowany przez niedźwiedzia, którym się opiekował. Inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy uznali, że mężczyzna nie był przygotowany do opieki nad drapieżnikiem. Dopatrzyli się też wielu uchybień w organizacji pracy wrocławskiego zoo. Jako winnych wskazali kierownika działu zwierząt drapieżnych i jego asystenta. Obwiniono ich o niedopełnienie obowiązków i niewłaściwy nadzór nad podwładnymi.

Gucwiński przekonywał, że pokrzywdzonego mężczyznę "zgubiła rutyna". "Prawdopodobnie chciał sobie ułatwić pracę i podawał niedźwiedziowi jedzenie upychając je nogą. Wtedy został zaatakowany. Możliwe, że poczuł się za pewnie. W przypadku zwierząt drapieżnych trzeba ciągle uważać" - tłumaczył Gucwiński.

Dyrektor wrocławskiego zoo przyznał też, "że cała ta sprawa to obustronna tragedia. "To tragedia tego człowieka, który stracił nogę. Z drugiej strony, to też przykra sprawa dla nas. Ludzie przychodząc do nas, chcą czuć się pewnie. Ta sprawa wpłynęła na zły wizerunek ogrodu" - mówił Gucwiński. Zapewnił, że pracownik przeszedł odpowiednie szkolenia i był przygotowany do pracy z drapieżnikami.

Pokrzywdzony mężczyzna pracował w zoo jako pomocnik w magazynie i kierowca. W styczniu 2003 roku skierowano go do opieki nad niedźwiedziem brunatnym. Z jego wyjaśnień wynika, że feralnego dnia chciał nakarmić zwierzę. Niedźwiedź zaatakował go, wbił łapę w jego nogę. Wrocławskie zoo nie wypłaciło mężczyźnie żadnego odszkodowania. W raporcie powypadkowym jako winnego całego zdarzenia wskazano pokrzywdzonego pracownika. Co innego stwierdzili inspektorzy PIP.

Proces toczy się przed Sądzem Grodzkim we Wrocławiu. Sędzia prowadząca nie wyklucza, że przed ogłoszeniem wyroku zostanie przeprowadzona wizja lokalna na terenie ogrodu, przy wybiegu dla niedźwiedzi.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)