Grzyby bez atestu
Deszczowe lato sprawiło, że w tym roku
wyjątkowo wcześnie rozpoczął się sezon grzybowy. By się o tym
przekonać, wystarczy pójść na targowisko. Handel kurkami,
podgrzybkami i prawdziwkami kwitnie także przy drogach za miastem
położonych blisko lasów. Mało kto jednak wie, że w większości jest
on nielegalny. Sanepid przestrzega, że może mieć on także groźne
konsekwencje dla naszego zdrowia - podaje "Kurier Szczeciński".
Z handlu przydrożnego utrzymuje się w sezonie wielu mieszkańców podgoleniowskich wsi. Dla niektórych korzystanie z bogactwa lasu to latem jedyne źródło utrzymania. Na sprzedaży jagód i grzybów coraz częściej dorabiają sobie także dzieci. Przydrożni handlarze ostatnio obawiają się jednak o to, czy nie będą karani za sprzedaż - pisze gazeta. Krążą takie pogłoski, że powinniśmy mieć atesty poświadczające, że sprzedawane przez nas grzyby są jadalne. Ja je zbieram od ponad 20 lat i jeszcze nigdy się nie pomyliłem. Ale niektórzy moi sąsiedzi boją się już handlować przy drogach - mówi pan Henryk z Miękowa pod Goleniowem, który zadzwonił do redakcji "Kuriera Szczecińskiego" (chce zachować anonimowość).
Okazuje się, że obowiązek posiadania atestu na grzyby nie jest niczym nowym. Takie przepisy obowiązują już od dłuższego czasu, ale, niestety, mało kto je przestrzega. Zgodnie z prawem grzybami można handlować tylko na takich targowiskach, które zatrudniają grzyboznawcę lub klasyfikatora grzybów. W praktyce bywa z tym różnie. Trudno również egzekwować przepisy od przydrożnych handlarzy. Sanepid bezradnie rozkłada ręce, bo nie ma uprawnień do ich legitymowania. A Straż Miejska rzadko dociera do sprzedawców runa leśnego - informuje "Kurier Szczeciński".
Problem jest zwłaszcza z oferowanym do sprzedaży grzybami suszonymi. Nawet znawca ma bowiem kłopoty z określeniem niektórych gatunków - przestrzegają pracownicy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno- Epidemiologicznej w Szczecinie. Jak pisze "Kurier Szczeciński", w Zachodniopomorskiem odnotowano w tym roku już kilka zatruć grzybami.