ŚwiatGrzechy w Mieście grzechu

Grzechy w Mieście grzechu

„Sin City” jest nie tylko doskonałą adaptacją komiksu. To także czarny kryminał, o jakim marzyli twórcy tego gatunku – mroczny, posępny i przygnębiający. W dodatku to kawał znakomitego kina, w którym znajdą coś dla siebie wielbiciele komiksu, literatury, filmów kryminalnych i kina artystycznego.

15.07.2005 | aktual.: 01.09.2005 14:31

Kiedy w 1994 roku Quentin Tarantino na festiwalu w Cannes otrzymał za „Pulp Fiction” Złotą Plamę, co poważniejsi reżyserzy oraz krytycy filmowi nie kryli oburzenia. Nieżyjący już Krzysztof Kieślowski ogłosił publicznie, że nie nakręci więcej żadnego filmu, ponieważ światowa kinematografia schodzi na psy, wyróżniając takie mierne obrazy jak film Tarantino. Minęło jedenaście lat. Na tegorocznym canneńskim festiwalu o Złotą Palmę walczyć będzie „Sin City” – adaptacja głośnego komiksu wyreżyserowana przez jego twórcę Franka Millera, Roberta Rodrigueza i Tarantino właśnie. Przywołanie „Pulp Fiction” nie jest przypadkowe. Podobnie jak tamten kontrowersyjny film, „Sin City” to hołd złożony tanim „czarnym kryminałom”.

Miłość do zbrodni

Wszyscy twórcy filmowego „Sin City” kochają kryminały. Czarno-biały świat fikcyjnego Miasta Grzechu Millera zamieszkują skorumpowani politycy, sprzedajni policjanci, bandyci wszelkiej maści barowi zadymiarze, prostytutki i życiowi rozbitkowie. Komiksiarz, tworząc „Sin City”, inspirował się brutalnymi „czarnymi” kryminałami, ale jeśli ktoś będzie szukał tu śladów twórczości Chandlera, srogo się zawiedzie. Frank Miller uwielbia brud, przemoc i okrucieństwo, podobnie jak bohaterowie pisanych na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych groszowych powieści Jima Thompsona, Richarda Starka czy Charlesa Williamsa. To z nich wziął Miller swoje przerysowane postacie i mroczne miasto. W tanich powieściach bohaterowie nie zastanawiali się nad złem, które czynili, a jeśli za wiele myśleli, to szybko ginęli. Nie istniała tam kara, bo nie było ustalonego przez człowieka prawa. Rządził ślepy los, chciwa konkurencja i miasto. Robert Rodriguez wcześniej współpracował z Tarantino podczas realizacji „Od zmierzchu do
świtu”.

Ten chłodno przyjęty przez krytykę film, powszechnie uznawany za horror, również był ukłonem w stronę „czarnego kryminału”, a wątek uciekających bandytów został zapożyczony ze słynnej powieści Jima Thompsona „Ucieczka gangstera”. O miłości Quentina do podrzędnych kryminalnych czytadeł wspominać chyba nie trzeba, wszak całe „Pulp Fiction” było im poświęcone.

Rysowanie na ekranie

Marzeniem Rodrigueza była nie tyle filmowa adaptacja komiksu, ile wierne przeniesienie jego kadrów na ekran. „Sin City” miało być od początku narysowane na ekranie. Dzięki współczesnej technologii cyfrowej Rodriguez i Miller dosłownie przerysowali obrazki z komiksu. Aktorzy grali na zielonym tle, które w komputerze zamieniono w Miasto Grzechu.
Z siedmiu historii rozgrywających się w Mieście Grzechu do filmu Rodriguez wybrał trzy. O Marvie (Mickey Rourke) – osiłku, któremu ktoś zamordował jedyną miłość życia, policjancie Hartiganie (Bruce Willis), próbującym ratować małą Nancy z rąk pedofila, i byłym prywatnym detektywie Dwightcie (Clive Owen), którego specjalnością są, jak łatwo się domyślić, kłopoty.

Połączył je, podobnie jak Tarantino „Pulp Fiction”, narracyjną klamrą, której bohaterem jest enigmatyczny płatny morderca. Ożywione w filmie obrazki paradoksalnie pokazują, jak powinna wyglądać idealna ekranizacja powieściowego kryminału. O czymś takim marzył zapewne John Huston, realizując „Sokoła maltańskiego” na podstawie Dashiella Hammetta. Oto czerń, która nabiera piekielnego blasku. Najwyraźniej widać to w scenie konfrontacji Marva z Kardynałem, granym przez niesłusznie zapomnianego Rutgera Hauera. Huśtawka emocji, wściekłość i czuwające nad wszystkim nieuniknione fatum. Cannes a przyszłość kina

Po nagrodzie w Cannes i sukcesie, jaki „Pulp Fiction” odniosło na świecie, w kinie zaroiło się od naśladowców Tarantino. Większość powstałych wówczas filmów była, delikatnie rzecz ujmując, nic niewarta. Jednak lawina ruszyła, a na ekrany powrócili drobni gangsterzy, oszuści oraz drobiazgowo planowane, ale nieudane skoki. Czy „Sin City” otrzyma wyróżnienie na canneńskim festiwalu, okaże się 22 maja (niestety, po zesłaniu tego numeru „NF” do drukarni). Ale już teraz można śmiało stwierdzić, że Miller do spółki z Rodriguezem i Tarantino udowodnili swym filmem, że można w kinie oddać ducha komiksu. Udało się to już dzięki temu, że sam komiks „Sin City” wyrasta z powieści, jest jej rysunkową adaptacją. Miller, Rodriguez i Tarantino pokazali światu, jak powinien wyglądać współczesny „czarny kryminał”, który poprzez swoje przerysowane postacie i brutalność idealnie oddaje szaleństwo dzisiejszych czasów.

Robert Ziębiński

Jeśli ktoś ma wątpliwość, dlaczego na łamach pisma fantastycznego omawiamy kryminał, niech spróbuje racjonalnie wytłumaczyć przemianę Juniora w Żółtego Drania.
SIN CITY. Reżyseria: Frank Miller, Robert Rodriguez, Quentin Tarantino. Scenariusz Frank Miller. Zdjęcia: Robert Rodriguez. Występują: Mickey Rourke, Bruce Willis, Clive Owen, Jessica Alba. USA 2005.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)