Grzechy cenionego Polaka - show trwa
"Sprawa Kapuścińskiego" nabiera tempa. W każdej stacji telewizyjnej - audycja, w każdej gazecie artykuł, w którym roztrząsane są grzechy tego cenionego niegdyś reportażysty i pisarza. Mówi się, że był stalinowcem, że konfabulował, że dobrze czuł się w PRL-u, że miał romanse, że był Tajnym Agentem - zapewne też, jak okaże się wkrótce - cyklistą, masonem, Żydem i ateistą. Oczywiście, to nie są żadne zarzuty. To wynik skrupulatnego poszukiwania Prawdy przez ucznia i przyjaciela Kapuścińskiego, jakim był Artur Domosławski. Jego książka "Kapuściński – non fiction" robi zawrotną karierę w kraju, a wkrótce za granicą. Można powiedzieć, że jest to kariera wprost proporcjonalna do pośmiertnego upadku Kapuścińskiego. Jasność Prawdy wymaga widać cienia. Jej Czystość nader często brudzi. Jak błoto.
Jesteśmy takim dziwnym narodem, który, gdy tylko wyda na świat jakiegoś wielkiego męża, polityka, artystę czy noblistę, to tak go kocha, takim otacza go zainteresowaniem, a nade wszystko - tak bardzo pragnie dowiedzieć się Prawdy o nim, że go niszczy. I tak, kraj nasz, jak się ostatnio okazało, jest krajem agentów, tajnych współpracowników, miłośników stalinizmu i pospolitych zdrajców. Wielka szkoda, że nasi dociekliwi historycy, gorliwi pracownicy IPN, czy zwykli, skrupulatni dziennikarze, nie mają dostępu do dokumentów Tajnych Służb z bardziej odległych epok, bo wtedy dowiedzielibyśmy się sporo o słabościach, zdradach, zatwardzeniach czy konfabulacjach Mieszka I, Kopernika, Mickiewicza, Sienkiewicza czy Kościuszki. Stracilibyśmy wtedy - co prawda - autorytety i pomniki, ale posiedlibyśmy Prawdę. A to, że pełną błota? Prawda ważniejsza.
Na szczęście żaden z dzisiejszych, gorliwych sług Prawdy nie może sobie tak poszaleć w dalekiej przeszłości jak może to robić w bliskiej, wobec żywych ludzi albo tych, którzy właśnie zmarli. I robi to bez żadnych skrupułów. W imię Prawdy.
Starsze pokolenia, świadkowie niedawnych wydarzeń, znając kontekst działalności wielkich postaci, zachowają zapewne zdrowy osąd, natomiast młode pokolenia, indoktrynowane rzekomymi potwornościami PRL, powiedzą: "Wałęsa - ten agent?" lub "Kapuściński - ten konfabulator z PRL-u?". I w przyszłej Polsce, Wałęsa czy Kapuściński będą postaciami podejrzanymi. W imię Prawdy.
Domosławski zapewne zrobi karierę na tej książce. Wdowa po Kapuścińskim jest zbyt słaba, a polskie sądy zbyt powolne, żeby wstrzymać publikację i tłumaczenia. Zawsze można jednak uznać, że nie o karierę tu chodziło. Chodziło o Prawdę. Bezkompromisową. Prawdę, która nie liczy się z przyjaźnią, która drwi z dyskrecji, gardzi przemilczeniami, nie rozumie empatii. Prawdę faktów, która rozmija się i z Prawdą człowieka. I z Prawdą czasów i miejsc.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski