SpołeczeństwoGrzech nasz współczesny

Grzech nasz współczesny

Nie grzeszymy bardziej i częściej niż nasi przodkowie. Problem w tym, że wielu z nas nie do końca wie, co jest grzechem, co nie. Nowoczesność wodzi nas na pokuszenie i pozwala grzeszyć na nowe sposoby.

15.12.2005 | aktual.: 15.12.2005 14:11

Nigdy jeszcze nie było tak źle – zrzędzą moraliści. Tysiące przedślubnych dzieci, życie na kocią łapę stało się już raczej normą niż wyjątkiem. Połowa małżeństw w wielkich aglomeracjach Polski i blisko dwie trzecie w Stanach Zjednoczonych się rozpada. Wciąż trwają wojny, a głód zabija setki tysięcy ludzi tylko dlatego, że bogata Północ nie chce podzielić się z ubogim Południem choćby częścią środków finansowych. Miliony nienarodzonych dzieci pozbawianych jest życia, a na produkcji kosmetyków czy lekarstw z ich szczątków zarabia się miliardy dolarów. Ludzie wierzący zadają sobie coraz częściej pytanie: czy może być gorzej? Dlaczego Bóg milczy w obliczu takiej kumulacji grzechu?

Boska odpowiedź?

I czasem sami udzielają sobie odpowiedzi: Bóg nie milczy, ale przemawia do nas poprzez kataklizmy. Tak odczytywano m.in. ubiegłoroczne tsunami czy wcześniejszy atak na World Trade Center. – Dziękujemy Bogu za tsunami i za pięć tysięcy martwych Szwedów! Modlimy się, aby 20 tysięcy zaginionych Szwedów zostało uznanych za martwych – pisała przed rokiem na swoich stronach internetowych parafia baptystów z Westboro w USA, według której tsunami jest karą Boga za zalegalizowany homoseksualizm w Szwecji oraz wyrok skazujący na więzienie zielonoświątkowego pastora Ake Greena.

Dużo ostrożniej, ale w podobnym duchu wypowiedział się metropolita prawosławny smoleński i kaliningradzki Cyryl. – Niebywały kataklizm tsunami, który przypomina potop, jest karą dla ludzkości za grzechy – mówił. – Znaki czasów groźnie ostrzegają ród ludzki, zwielokratniające się zło powinno zostać zlikwidowane przez samych ludzi, w przeciwnym razie to Bóg zlikwiduje je przez swoje kary – sugeruje w bożonarodzeniowym przesłaniu metropolita.

– Mało kto wiąże straszne, apokaliptyczne zniszczenia tsunami z karą za grzechy, przy czym ukaraniem nie tylko i nie przede wszystkim tych, którzy zginęli w katastrofie lub stracili w niej bliskich, ale nas wszystkich – zaznaczał hierarcha. Jego zdaniem, to nie Bóg stworzył zło, ale to On do niego dopuścił, aby ukarać nas za nasze grzechy. – Tę prostą religijną prawdę, objawianą nam w znakach czasu, powinniśmy sobie przyswoić i ją zrozumieć – podkreślił Cyryl.

Patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej I, mimo że w tsunami nie dostrzegł kary za grzechy, także jest głęboko przekonany, iż czynione przez ludzi zło ma realne i wymierne skutki, nie tylko społeczne. – Globalne ocieplenie jest nie tylko skutkiem złej gospodarki, lecz także duchowego upadku ludzi – tłumaczył podczas ostatniej sesji ONZ poświęconej zmianom klimatu.

Nic nowego pod słońcem

Zdaniem jezuity o. Wacława Oszajcy, nie grzeszymy więcej niż poprzednie pokolenia. – Nic nowego w kwestii grzechu się nie dzieje ponad to, co mamy opisane na kartach Księgi Rodzaju. Człowiek jest wciąż rozdarty pomiędzy zaufaniem do tego, co jest prawdą, co jest realnością, a ułudą, czymś wykombinowanym – przypomina o. Oszajca. Prawda wymaga od człowieka trudu, poświęcenia, przebaczenia i miłości. A to często człowieka nie interesuje.

To, że nie zmienia się istota grzechu, nie oznacza, że nie zmieniają się konkretne sposoby grzeszenia. – Grzeszy ten, kto np. ulegając złudnej korzyści, posługuje się oszustwem, kłamstwem, zdradą – mówi ks. Leszek Slipek, proboszcz warszawskiej parafii św. Andrzeja Apostoła. – Grzech, i to podwójny, popełnia ten, kto z telefonu pracodawcy dzwoni na infolinię do nieprzyzwoitej agencji. W ten sposób narusza dwa przykazania. Pierwsze z nich jest jasne, drugie zaś dotyka pracodawcę, który będzie musiał zapłacić za rozrywkę pracownika. Ale grzechem jest także wyłudzanie świadczeń zdrowotnych (rent czy zwolnień), nielegalne kopiowanie muzyki, ściąganie na klasówce czy praca na nielicencjonowanym oprogramowaniu.

– Spotykam się z tym, że ludzie są zaskoczeni, kiedy dowiadują się, że to wszystko jest grzechem. Gdy sobie to uświadomią, na przykład w czasie rekolekcji, gdy jest na ten temat mowa, zaraz tworzą się kolejki do konfesjonału – opowiada ks. Bogdan Bartołd, rektor akademickiego kościoła św. Anny w Warszawie.

Kościół ostrzega przed wieloma nowymi grzechami. Już w roku 2000 Watykan określił flirt za pomocą SMS-a i e-maila jako równoważny ze zdradą. Nasz Episkopat jasno wypowiedział się, że prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu to grzech przeciwko piątemu przykazaniu. 80 proc. Polaków uważa, że kierowanie po pijaku jest grzechem, ale ilu uważa zbyt szybką jazdę za występek przeciwko Bogu? Zapewne niewielu.

Z badań socjologów wynika, że korupcja uważana jest powszechnie za zło. Jednak, jak twierdzi o. Maciej Zięba OP, niewielu wiernych wyznaje ten grzech. – Jeżeli ktoś jest przymuszony do jego popełnienia, to zupełnie zmienia postać rzeczy. Co może zrobić człowiek, który wie, że jeśli nie da łapówki, to lekarz nie będzie go leczył? – pyta. Gorzej, że z badań Pentora wynika, iż prawie 30 proc. Polaków nie uważa „podarunku” dla pana doktora za grzech.

Zapomnienie o grzechu...

Jednak choć grzechy się nie zmieniają, to zmianie ulega ich kulturowy kontekst. Współczesność odrzucając to, co trudne i skomplikowane, oraz to, co ogranicza, wyrzuca na margines także grzech. – Wszystko jest względne, człowiek traci rozeznanie, co jest dobre, a co złe – uważa ksiądz Bartołd. Jego opinię potwierdzają wyniki badań, jakie wśród warszawskiej młodzieży przeprowadził Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. – Ponad połowa badanych zadeklarowała wówczas, że nie ma jasnych i absolutnych kryteriów dobra i zła, wszystko zależy od okoliczności – podkreśla szef ośrodka, ks. prof. Witold Zdaniewicz SAC.

Nauczanie moralne Kościoła dotyczące szczególnie kwestii związanych z życiem seksualnym jest nieakceptowane przez większość badanych. Młodzi ludzie nie widzą nic złego w stosowaniu środków antykoncepcyjnych. Jako dopuszczalne uważa je ponad 75 proc. badanych. Podobny wskaźnik dotyczy współżycia seksualnego przed ślubem. Za czystością opowiada się tylko co 10. pytany. Przeraża spora akceptacja dla pracy w agencji towarzyskiej i dla prostytucji. Jako dopuszczalne uznaje je odpowiednio 24,8 i 20,1 proc. badanych. – To są deklaracje, młodzi ludzie tak mówią, bo może chcą być modni – zastanawia się ks. Zdaniewicz. Na pocieszenie dodaje, że przestała wzrastać akceptacja dla przerywania ciąży. No i ciągle wartością pozostaje wierność małżeńska.

Młodym ludziom, którzy odrzucają jasne normy dotyczące dobra i zła, rzeczywistość grzechu się rozmyła. A przecież – jak przypomina ks. Slipek – wiele norm moralnych pochodzi z nadania Boga, któremu winniśmy posłuszeństwo. Przykazania Boże nie są dla nas propozycjami, choć często tak chcemy je traktować. Przykazania są nakazami.

... i banalizacja zła

Ta relatywizacja grzechu i grzeszności sprawia jednak, że wśród wierzących grzech nabiera wręcz apokaliptycznych kształtów, a przez to podlega banalizacji. – Grzechem staje się już to, że ktoś w piątek zjadł skwarkę, i tak samo jest nim to, że ktoś zamordował człowieka. Wszystko jest wrzucane do jednego worka – zaznacza o. Oszajca. Wielu niemal jednym tchem słowo „grzech” wymawia obok takich słów jak: zdrada, gwałt czy zabójstwo. A przecież słowo to ma ściśle określone znaczenie!

– Grzech oznacza, że człowiek absolutnie w sposób świadomy i wolny zrywa więź z Bogiem – wyjaśnia o. Oszajca. I dodaje, że grzech jest jednoznaczny z wszelkim zaniedbaniem i lekceważeniem tego, co w życiu człowieka najważniejsze, a więc z zaniedbaniem obowiązków względem drugiego człowieka, rodziny czy kraju. Jest nim więc także niepłacenie podatków, co za zło moralne uznaje ledwie połowa Polaków.

Jednak mimo licznych problemów z grzechem Polacy nadal zachowują jego świadomość. Świadczą o tym chociażby kolejki do konfesjonału. – W naszym kościele ksiądz dyżuruje w konfesjonale cały dzień i chętnych nie brakuje. Przed świętami ustawiają się takie kolejki, że musimy prosić o pomoc dodatkowych księży – opowiada ks. Zdaniewicz.

Na dowód, że sakrament pokuty jest ważny w życiu człowieka, dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego przytacza badania, z których wynika, że prawie 80 proc. katolików przynajmniej raz w roku się spowiada. Spora grupa ludzi po rozgrzeszenie przychodzi średnio raz w miesiącu.

Ale ilość nie zawsze idzie w parze z jakością. – Często grzesząc, czujemy się wspaniale, spowiadając się, równie często jesteśmy żałośni. Nie dlatego, że grzeszymy – mówi ks. Slipek – lecz dlatego, że przy konfesjonale chcielibyśmy uchodzić za nie całkiem poczytalnych – dodaje.

Ale i to nie jest nowość. W końcu nie na darmo już do pierwszych chrześcijan apostoł Jan pisał: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to sami siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J 1,8).

Małgorzata Terlikowska Tomasz P. Terlikowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)