Gruzja szykuje się do rozlewu krwi?
Do stolicy Gruzji ściągały setki zwolenników prezydenta Eduarda Szewardnadzego, przygotowując grunt pod możliwe starcia z przedstawicielami opozycji, którzy także gromadzą się w Tbilisi z żądaniami odejścia szefa państwa.
Jeden z najbliższych współpracowników prezydenta, szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego Tedo Dżaparidze, ostrzegł przed groźbą ponownego rozlewu krwi w kraju, "większego niż przed dziesięciu laty", kiedy Gruzja była teatrem wojny domowej.
Setki żołnierzy MSW i funkcjonariuszy policji, z metalowymi tarczami, kamizelkami kuloodpornymi oraz zielonymi i czarnymi maskami na twarzy, zablokowały drogi wokół parlamentu i urzędu prezydenta.
Gwałtowne protesty wstrząsają 5-milionową, byłą republiką radziecką od wyborów parlamentarnych 2 listopada, które opozycja uznała za sfałszowane. Oszustwa wyborcze potwierdził też szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego, były ambasador w USA Tedo Dżaparidze. W czasie wyborów doszło do "poważnych nieprawidłowości" - powiedział ma konferencji prasowej w Tbilisi. "Były przypadki fałszowania procesu głosowania oraz obliczania głosów, w czym uczestniczyły, na miarę swych możliwości, wszystkie siły polityczne" - podkreślił. Przyznał też, że rezultaty wyborów "szkodzą opinii kraju jako członka demokratycznej wspólnoty międzynarodowej".
Dżaparidze zaapelował do nowego parlamentu o przystąpienie do pracy, "choćby na zasadach tymczasowych, do momentu rozpisania nowych przedterminowych wyborów powszechnych", które mogłyby odbyć się "jednocześnie z wyborami prezydenckimi", przewidzianymi na 2005 rok.
Stany Zjednoczone i inne państwa zachodnie, a także kraje sąsiedzkie, krytykując przebieg wyborów, wezwały jednocześnie obie strony w Gruzji do pokojowego rozwiązania sporów. Reuters zwraca uwagę, że wszelkie niepokoje mogłyby zagrozić planowanej budowie rurociągu przez Gruzję z sąsiedniego Azerbejdżanu do Turcji.
W piątek w stronę Tbilisi zmierzał konwój autobusów, furgonetek i osobowych aut z mniej więcej 3 tysiącami zwolenników lidera opozycji, Michaiła Saakaszwilego, planujących nowe demonstracje w stolicy z żądaniami rezygnacji Szewardnadzego. Saakaszwili zapowiedział też zablokowanie pierwszej sesji parlamentu w sobotę, poświęconej omówieniu wyników wyborczych.
Jednocześnie pociągami i autobusami przybyły do Tbilisi wielkie rzesze zwolenników Szewardnadzego, którzy następnie odbyli w piątek m.in. masową demonstrację pod siedzibą władz miejskich. Wielu przyjechało z autonomicznej Adżarii, rządzonej przez twardogłowego sojusznika prezydenta, Asłana Abaszydzego.
Zdaniem analityków, umocnienie się roli Abaszydzego może zapowiadać powrót wpływów rosyjskich w Gruzji - pisze Reuters. Moskwa posiada wciąż bazę wojskową w Adżarii, a Abaszydze odbył niedawno rozmowy w Moskwie. Agencja przypomina, że Szewardnadze występował uprzednio przeciwko wpływom Rosji.