Gruzini obawiają się rosyjskiej prowokacji
W rejonie Achalgori południowoosetyjscy separatyści i rosyjscy żołnierze przesunęli słupy graniczne o prawie półtora kilometra w głąb gruzińskiego terytorium. Gruzja obawia się kolejnych rosyjskich prowokacji.
Kilkaset metrów od autostrady Tbilisi - Gori gruzińskie władze ustawiły posterunki, których strzegą uzbrojeni żołnierze i policjanci. Niespełna dwa kilometry dalej w wiosce Churwaleti południowoosetyjscy separatyści, pod ochroną rosyjskiej armii przesunęli tymczasową linię rozgraniczającą, odcinając Gruzinom dostęp do ich pól i sadów.
- Granicę przesunęli i ziemię ludziom zabrali. Nie możemy wejść na swoje pole, bo nas aresztują. Młodego chłopaka złapali, trzymali kilka dni w Cchinwali, zasądzili mu grzywnę i dopiero wypuścili - opowiadają mieszkańcy wioski Churwaleti, oddalonej zaledwie 50 kilometrów od stolicy Gruzji.
Gruzińskie władze obawiają się prowokacji ze strony południowoosetyjskich separatystów, które mogłyby doprowadzić do kolejnego krwawego konfliktu na Kaukazie.
W 2008 r. doszło do rosyjsko-gruzińskiej wojny, po której Gruzja straciła kontrolę nad Abchazją i Osetią Południową. Obecnie w zbuntowanych regionach stacjonują rosyjscy żołnierze. Co jakiś czas separatyści pod ochroną rosyjskich oddziałów przesuwają słupy graniczne i rozciągają między nimi drut kolczasty. Za każdym razem ograniczają terytorium Gruzji właściwej o kilkadziesiąt, bądź o kilkaset metrów. W wielu miejscowościach linia rozgraniczająca przebiega przez przydomowe ogródki, albo wprost dzieli gruzińską wieś na pół.