Grupa trzymająca władzę
Wybory samorządowe w woj. śląskim od lat są
przedmiotem niepokoju liderów największych partii politycznych w
naszym kraju - twierdzi "Dziennik Zachodni". I wyjaśnia, że to
dlatego, iż na sukces mogą tu liczyć tylko ludzie, których
miejscowi znają i którym ufają, a nie ci, którzy mają namaszczenie
Warszawy.
14.10.2006 | aktual.: 14.10.2006 07:30
Z punktu widzenia stolicy, śląskie samorządy są nieobliczalne, przez co niemożliwe do ręcznego sterowania. Konwent Prezydentów 19. miast na prawach powiatu tego regionu faktycznie rządzi całym regionem i opiera się naciskom z Warszawy - pisze "Dziennik Zachodni". Tutejsi prezydenci - obojętnie czy rządzi prawica czy lewica - tworzą silne lobby, które decyduje o sprawach całego województwa.
Grupie tej - według gazety - liderują tacy ludzie, jak prezydent Chorzowa - Marek Kopel, Gliwic - Zygmunt Frankiewicz, Tychów - Andrzej Dziuba czy Katowic - Piotr Uszok. Znają się od wielu lat, często są przyjaciółmi i doskonale umieją współpracować z kolejnymi marszałkami regionu.
Publiczną tajemnicą jest bowiem, że marszałkowie regionu - poprzedni Jan Olbrycht i obecny Michał Czarski - otrzymali swoje stanowiska po części także z powodu lobbingu prezydentów. To, że pierwszy z nich kojarzony był z prawicą, a drugi jednoznacznie z lewicą, nie miało w tym wypadku żadnego znaczenia.
Zdaniem gazety za tą samodzielność śląskich samorządowców, która swoje korzenie ma jeszcze w okresie międzywojennym, kiedy to Śląsk miał własny parlament i skarb, region płaci jednak dużą cenę. Woj. śląskie jest bowiem - jak pisze "Dziennik Zachodni" - sekowane przez władze centralne. Zarówno za kadencji premiera Leszka Millera, Marka Belki, Kazimierza Marcinkiewicza czy teraz Jarosława Kaczyńskiego, każdorazowo nie jest "pieszczochem" władzy.
Śląskie samorządy, od lat, znajdują się w ogólnopolskiej czołówce tych, które najlepiej potrafią wykorzystywać unijne środki pomocowe. Niestety z powodu "odmienności" politycznej Śląska, rząd zdecydował, że w latach 2007-2013 tutejszy samorząd będzie miał do dyspozycji o 200 milionów euro mniej, niż planował - pisze gazeta. (PAP)