Grozi im kalectwo, bo lek zaginął
We wrocławskim Akademickim Szpitalu
Klinicznym zaginęły ampułki z lekiem warte w sumie 300 tys. zł.
Rodzice 50 małych pacjentów są przerażeni. Ich dzieciom ktoś
odebrał nadzieję na normalne życie. Sprawę opisuje "Słowo Polskie
Gazeta Wrocławska".
Matka 13-letniej Joanny Wioletta Wołkanowska z Żarowa jest bezradna. Płacze po nocach, bo nie wie, jak pomóc córce. Jej dotychczasowe wizyty w Klinice Endokrynologii i Diabetologii Wieku Rozwojowego należącej do Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, nie przyniosły efektu. Leku nie ma- usłyszała dwukrotnie.
Joasia Wołkanowska choruje od urodzenia. Ma 13 lat i mierzy 133 cm wzrostu. Bez hormonu wzrostu nigdy nie będzie wyższa. A miała na to szansę. Kuracja zaczęła przynosić efekty. Po kilku miesiącach przyjmowania leku, Joasia urosła 2 cm. Jednak kolejnej dawki leku dla dziewczynki nie wystarczyło.
Matka dziewczynki nie może zapłacić za hormon wzrostu z własnej kieszeni. Nie stać jej. Jedna ampułka preparatu wystarczająca na 8 dni kosztuje 1,5 tys. zł - czytamy w dzienniku.
Atmosfera w klinice endokrynologii przy Wrońskiego we Wrocławiu, gdzie hormonem wzrostu leczy się dzieci z całego Dolnego Śląska, jest nerwowa. Nie ukrywa tego szefowa kliniki prof. Anna Noczyńska. Przyczyną jest kontrola przeprowadzona przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Rzeczniczka dolnośląskiego NFZ Joanna Mierzwińska, mówi gazecie, że brak hormonu wzrostu jest tylko jedną z wielu spraw, które szpital musi wyjaśnić.
NFZ za hormon wzrostu płaci co miesiąc. Dlatego też nie powinno go zabraknąć dla żadnego z chorych dzieci. Tym bardziej, że ASK w lipcu złożył zamówienie na nową dostawę leku za 1 mln 300 tys. zł - zapewnia dyrektor ASK Piotr Pobrotyn.
Tymczasem we wrocławskiej klinice nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak, ani w jakich okolicznościach, hormon wzrostu przeznaczony na czteromiesięczną kurację dla 50 dzieci, zaginął. Być może - pisze "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska" - któryś z pacjentów dostał go więcej, a może lek zawieruszył się gdzieś w magazynach. W sprawie prowadzone jest wewnętrzne dochodzenie. (PAP)