Groźby Putina w orędziu. "Ciągłe potrząsanie szabelką przez Moskwę"
W wygłoszonym orędziu Władimir Putin zapowiedział odwet za użycie przez Ukrainę broni otrzymanej od zachodnich partnerów. Z kolei gen. Wałerij Załużny, były naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, mówi, że rozpoczęła się III wojna światowa. Zdaniem analityków i ekspertów nie oznacza to, że Rosja użyje broni atomowej.
22.11.2024 17:49
- Konflikt na Ukrainie przybrał już "charakter światowy" ze względu na to, że państwa zachodnie wyraziły zgodę na atakowanie ich pociskami terytorium Rosji - powiedział w czwartek wieczorem Putin. I jak dodał, "nie można używać broni dalekiego zasięgu na terytorium Federacji Rosyjskiej bez pomocy specjalistów".
Odniósł się w ten sposób do roli USA w przeprowadzonej przez Ukrainę operacji, podczas której wykorzystano rakiety ATACMS do uderzenia w głąb Rosji. Putin stwierdził, że Stany Zjednoczone "pchają cały świat w kierunku globalnego konfliktu". Zapewniał, że Rosja zaatakowała Dniepr nową rakietą balistyczną średniego zasięgu Oresznik, w ramach odpowiedzi na agresję Zachodu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), Putin wyraźnie groził, że Rosja może zaatakować kraje zachodnie, które popierają ukraińskie głębokie ataki na Rosję i retorycznie powiązał atak rakietowy z 21 listopada z rosyjskim potencjałem nuklearnym. "Stanowi to wyraźne nasilenie istniejącej rosyjskiej operacji informacyjnej, której celem jest wykorzystanie gróźb i potrząsania szabelką nuklearną w celu zniechęcenia Zachodu do dalszego wsparcia militarnego dla Ukrainy" - twierdzą analitycy ISW.
Ich zdaniem, oświadczenie Putina z 21 listopada pokazuje, że ciągłe potrząsanie szabelką Moskwy pozostaje w dużej mierze retoryczne. "Ostatnie groźby Putina wobec Zachodu skupiały się na tym, że państwa zachodnie pozwolą Ukrainie przeprowadzać dalekosiężne ataki na "terytorium rosyjskie", ale siły ukraińskie od dawna atakują to, co Kreml nielegalnie definiuje jako "terytorium rosyjskie" - ocenia Instytut Studiów nad Wojną. I jak konkluduje, ani atak rakietowy na Dniepr, ani oświadczenie Putina z 21 listopada nie stanowią istotnej zmiany w rosyjskich możliwościach ataku ani w prawdopodobieństwie użycia broni jądrowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wyraźna wskazówka dla Rosji"
Zdaniem dr. hab. Macieja Milczanowskiego, eksperta do spraw bezpieczeństwa i polityki międzynarodowej z Uniwersytetu Rzeszowskiego, straszenie Putina wygląda cały czas podobnie. - Rosyjski dyktator najpierw straszy tym, co ma najpotężniejszego, a później stosuje to, co rzeczywiście może zastosować. I co zaakceptują sojusznicy Moskwy w ramach nieformalnego ugrupowania tzw. BRICS. Kreml będzie stosował taką formułę użycia broni na froncie, które będą akceptowalne dla Chin czy Indii. A te państwa raczej na pewno nie zaakceptują użycia broni nuklearnej, byłoby to bowiem w dłuższej perspektywie zagrożeniem dla nich - mówi Milczanowski w rozmowie z WP.
I jak zaznacza, charakterystyczne, że Pekin w reakcji na znowelizowaną doktrynę nuklearną Putina wydał oświadczenie, w którym apelował o umiar, rozsądek i powściągliwość.
- Była to wyraźna wskazówka dla Rosji, że Chiny nie zaakceptują użycia broni atomowej. A Moskwa nie może pozwolić sobie na "utratę" sojusznika, jakim jest Pekin - uważa ekspert ds. bezpieczeństwa.
Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski, orędzie Putina było skierowane nie tylko do swoich obywateli, USA i państw Zachodu, ale też do Ukrainy.
- Groził jej, że jeśli Kijów nadal będzie wykorzystywał amerykańskie wsparcie, to zapłaci za to krwią. Rosyjski dyktator podkreślał, że Amerykanie – w zamian za już przelaną ukraińską krew - realizują w Ukrainie swoje interesy. Taką retoryką chce trafić na podatny grunt, wśród ukraińskich obywateli, związanych rodzinnie z Rosją czy sympatyzujących z Putinem. W chaosie informacyjnym, jaki panuje podczas wojny, takie hasła będą wykorzystywane przez propagandzistów w krajach Europie Środkowo-Wschodniej – ocenia dr hab. Maciej Milczanowski.
W jego ocenie, słowa gen. Wałerija Załużnego o "trwającej już III wojnie światowej" nawiązywały do eskalacji na froncie i zaangażowania żołnierzy północnokoreańskich po stronie Rosjan.
- A z drugiej strony Putin umiędzynarodawia ten konflikt, ciągle strasząc bronią nuklearną. Odnosi się chociażby do Polski i komunikuje, że baza w Redzikowie jest na liście potencjalnych celów ataku Kremla – przypomina dr hab. Maciej Milczanowski.
Wałerij Załużny, który jest obecnie ambasadorem w Wielkiej Brytanii, uważa, że to już nie jest tylko wojna pomiędzy Ukrainą i Rosją. Przypomniał, że Korea Północna włączyła się do walk w obwodzie kurskim, Chiny dostarczają Rosji technologię, używaną w rakietach, a Iran sprzedaje Putinowi drony Shahed. "Wielu wojskowych się zgodzi: wszystko to są oznaki wojny światowej. I świat musi się na to przygotować" - twierdzi generał.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski