Grożą kolejnymi eksplozjami w Bielsku-Białej. "Takich metod jeszcze u nas nie było!"
Nie komentujemy tej sprawy - usłyszeliśmy od przedstawicieli firmy DVL Progres, którym obrońcy przyrody z Bielska-Białej zagrozili kolejnymi wybuchami. Organizacje ekologiczne w mieście stanowczo odcinają się z kolei od radykalnych "kolegów", którzy robią im "czarny pijar".
03.08.2018 | aktual.: 03.08.2018 12:05
W Bielsku-Białej robi się gorąco. "Miłośnicy przyrody" chcąc pozbyć się dewelopera budującego duże osiedle podpalili robotnikom sprzęt, a 17 lipca doprowadzili do eksplozji i zniszczenia jednego z 3-piętrowych budynków.
Internautka o pseudonimie "Pocahontas" z organizacji "Brygada Wschód" rozesłała list, w którym przyznaje, że za atakami stoją zagorzali zwolennicy ochrony przyrody. Stawia też ultimatum. Albo do 6 sierpnia deweloper wstrzyma prace, a do 31 października rozbierze pozostałe bloki, albo może się spodziewać kolejnych ataków.
Granica została przekroczona
- Nie akceptujemy przemocy. Naszym zdaniem najważniejsze jest edukowanie na temat ekologii, a jeśli ktoś chce wyrazić swój sprzeciw, może napisać pismo do wydziału ochrony środowiska w Urzędzie Miasta - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Anna Sobańska z bielskiej Fundacji Ekologicznej Arka.
Ekolodzy w Polsce i tak coraz częściej atakowani są już za zbyt brutalne akcje. Przywiązywanie się do drzew czy blokowanie budowy nowych dróg doczekały się nawet powstania nowego pojęcia jakim jest "ekoterroryzm".
Sobańska przyznaje, że tak radykalne zachowania jak te w Bielsku-Białej - nawet w szczytnym celu ochrony przyrody - trzeba ostro skrytykować. Nie tylko są niebezpieczne, ale robią też "czarny pijar" innym ekologom. - Nie takie rzeczy ze strony deweloperów działy się już w naszym mieście, ale jeszcze nigdy nie stosowano podobnych metod. To niedopuszczalne - zaznacza.
Dodaje, że teren, gdzie deweloper prowadzi swoją rozbudowę, w przeszłości faktycznie objęty był częściową ochroną roślin i zwierząt, ale od lat jest już zabudowany. - Teraz tak dosadny sprzeciw jest zaskakujący, bo od dawna przy Sarnim Stoku stoi już wiele bloków i sklepów - podkreśla Sobańska.
Czy deweloper przestraszył się ekoterrorystów?
Ponieważ sytuacja jest bardzo poważna, Wirtualna Polska chciała zapytać firmę DVL Progres, czy planuje przerwanie prac i uważa groźby "Brygady Wschód" za niebezpieczne.
Przedstawiciele dewelopera poinformowali nas jednak, że do czasu pojawienia się znaczących efektów pracy śledczych, nie będą komentować całej sprawy.
Tuż po eksplozji z 17 lipca, przesłali jedynie portalowi bielsko.info krótkie oświadczenie. Dziękowali wtedy służbom za szybką i sprawną akcję.
"Jednocześnie chcemy podziękować wszystkim naszym Klientom za wyrozumiałość i słowa wsparcia w zaistniałej sytuacji. Dodatkowo pragniemy uspokoić, że zdarzenie nie ma wpływu na realizowane inwestycje" - zapewniali.
"Dość tego! Minął czas wyciszania problemu"
Trzy dni temu do lokalnych redakcji mediów ktoś rozesłał list. W imieniu organizacji o nazwie "Brygada Wschód" przyznawał się do ataków. Jak ustaliła Wirtualna Polska, zarówno policja, jak i prowadząca sprawę Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej, znają już treść wiadomości i starają się ustalić, kto jest jej nadawcą. Teraz na miejsce budowy wysłano też dodatkowe patrole policji.
Co dokładnie było napisane w liście? "Brygada Wschód" zwraca się do dewelopera DVL Group Progres z żądaniem opuszczenia "Sarniego Stoku"! Do 6 sierpnia macie wstrzymać roboty i wydać oświadczenie o akceptacji tych warunków! Do 31 października pozostałe bloki, które wciąż stoją, mają zostać rozebrane, plac budowy uprzątnięty, ogrodzenia zdjęte, a Wy macie opuścić tę ziemię! A za kilka lat, znów wyrośnie tam las, tak jak było kiedyś - czytamy w oświadczeniu grupy
"Pocahontas" dodaje, że osoby stawiające osiedle uważa za "bestie". "Ludzie kochający ziemię tak nie postępują. Oni chcą ją posiąść, ale jej nie kochają" - zaznacza. Twierdzi, że deweloperzy niszczą przyrodę, a jedynym co wielbią, jest pieniądz.
"Ale dość tego! Minął czas wyciszania problemu. Nadszedł czas konsekwencji. Bywa, że w dobrej sprawie musimy się uciec do pirackich metod" - oświadcza "Pocahontas".