Greenpoint: Polacy przestali się czuć bezpiecznie
Gdyby nie kłęby dymu unoszące się w miejscu zniszczonych wczoraj "bliźniaków", można byłoby sądzić, że nic się nie stało, że na Greenpoincie toczy się kolejny dzien. To jednak tylko pozory spokoju.
13.09.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mieszkańcy polskiej dzielnicy, mówią, że prysło poczucie bezpieczeństwa, które dawała Polakom Ameryka. W środę, dzień po ataku szaleńców, w powietrzu wyczuwa się atmosferę leku, strachu i niepewności. Ludzie wciąż żyją wczorajszymi wydarzeniami. Głośniejszy sygnał karetek pogotowia wzmaga bicie serca. Rodziny z Polski dzwonią, nawołując do powrotu, przepowiadają zbliżającą się wojnę.
Na greenpoinckich ulicach smutne twarze przechodniów, włączone odbiorniki radiowe. Po pierwszym szoku z ust ludzi wydobywa się gniew.
Na rogu Manhattan i Greenpoint Ave. dwóch młodych policjantów obserwuje ruch uliczny. Na drzwiach kościoła św. Antoniego wisi informacja napisana dużymi literami o tym, że o 12 w południe odprawiona zostanie specjalna msza w intencji ofiar terrorystów. Wczoraj o 1:30 w południe, w tym samym kościele, na specjalnej mszy modliły się dzieci. W kościele św. Cyryla i Metodego przy Dupont Street wierni modlić się będą w intencji zabitych i rannych. Na mszach świętych w kościele Matki Bożej Pocieszenia na Metropolitan Ave. w modlitwach wierni polecają Bogu dusze ofiar tragedii. Zanoszą błagania o ulgę dla cierpiących. Kościół św. Stanisława Kostki zaprasza wiernych na specjalne nabożeństwo, które odprawione zostanie w przyszłą środę o 19.00.
Zaglądam do sklepu z gazetami. Prowadzą go Arabowie. Dwóch młodych mężczyzn patrzy na mnie zagadkowo. -Nikomu nie podoba się to, co się stało wczoraj. Coś jest nie tak, ktoś popełnił błąd - mówi Ali. Taką samą opinię o manhattanskim dramacie miał Abdul. Obaj Arabowie pochodzą z Jemenu. -Stało się coś bardzo złego, jest mi przykro, że doszło do śmierci tak dużej liczby ludzi mówi pochodzący również z Jemenu Ismal, który prowadzi sklep przy Manhattan Ave. - Jeszcze w niedzielę razem z przyjaciółmi byłem na tarasie widokowym manhattanskiego wieżowca. Pamiętam wciąż twarze spotkanych ludzi. Robiłem zakupy w sklepikach. Utkwiła mi w pamięci twarz Murzyna ze sklepiku z kosmetykami. Był bardzo sympatyczny. Być może tych ludzi nie ma już wśród żywych. Nie ma też "bliźniaków".
- Bliźniaki mam utrwalone na filmie mówi Marcin Kowalczyk, student z AGH w Krakowie. Przyjechał do Nowego Jorku na wakacje. Jest po raz pierwszy. Śledził tragedie na ekranie telewizora. Spędził przy nim cały dzień. On i jego przyjaciele martwili się o koleżankę, która wczoraj przebywała na Manhattanie blisko zagrożonego terenu. Marcin poczuł lęk i zagrożenie. Z ulga będzie żegnał Nowy Jork. Przed odlotem do Polski odwiedzi jeszcze Florydę. Przestaje myśleć, ze Ameryka jest bezpiecznym miejscem. Taką opinię nosił w sobie przez lata.
Krystyna Lipinska z niepokojem myśli o przyszłości swoich dwóch synów, dwunastoletniego Tomasza i szesnastoletniego Wojciecha. Dopiero w tym roku otrzymali "zielona kartę". Czekali na nią od siedmiu lat. W USA są od dwóch miesięcy. Mimo wszystko ja tu zostaję; zobaczymy, co będzie dalej odpowiada stanowczo starszy Wojciech. Młodszy brat zrobi to samo. Innego zdania jest mama, która najchętniej z całą rodzina wróciłaby do Polski, a tak długo czekała na to, żeby być razem z dziećmi w Ameryce.
Józef Chawala nie może zrozumieć, jak mogło dojść do zaatakowania budynku Pentagonu. -Ameryka jest potęgą świata, to jest mocarstwo. Jestem zaszokowany tym, co się stało. Gdybym mógł, chciałbym już dzisiaj zobaczyć to, co zostało z "bliźniaków", żeby uświadomić sobie do czego może doprowadzić ludzka nienawiść i religijny fanatyzm. Tam zginęło mnóstwo ludzi, świadomie zabitych przez terrorystów. Dla jakiej idei? Dla kogo? W imię czego? To wszystko dzieje się w cywilizowanym świecie.
- Dzwonią do mnie znajomi z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Szwecji. Wszyscy mówią o współczuciu i o potępieniu dla Arabów. Nikt nie ma wątpliwości, kto mógł się dopuścić takiego czynu - dzieli się wrażeniami Henryk Cichocki.
Spotkani przed bankiem przy Greenpoint Ave. dwaj Polacy z drwiną ocenili: no cóż, walnęło, i co się takiego stało! Na szczęście była to jedyna tego typu opinia zasłyszana na Greenpoincie.