Greenpoint: Polacy przestali się czuć bezpiecznie
Gdyby nie kłęby dymu unoszące się w miejscu zniszczonych wczoraj "bliźniaków", można byłoby sądzić, że nic się nie stało, że na Greenpoincie toczy się kolejny dzien. To jednak tylko pozory spokoju.
Mieszkańcy polskiej dzielnicy, mówią, że prysło poczucie bezpieczeństwa, które dawała Polakom Ameryka. W środę, dzień po ataku szaleńców, w powietrzu wyczuwa się atmosferę leku, strachu i niepewności. Ludzie wciąż żyją wczorajszymi wydarzeniami. Głośniejszy sygnał karetek pogotowia wzmaga bicie serca. Rodziny z Polski dzwonią, nawołując do powrotu, przepowiadają zbliżającą się wojnę.
Na greenpoinckich ulicach smutne twarze przechodniów, włączone odbiorniki radiowe. Po pierwszym szoku z ust ludzi wydobywa się gniew.
Na rogu Manhattan i Greenpoint Ave. dwóch młodych policjantów obserwuje ruch uliczny. Na drzwiach kościoła św. Antoniego wisi informacja napisana dużymi literami o tym, że o 12 w południe odprawiona zostanie specjalna msza w intencji ofiar terrorystów. Wczoraj o 1:30 w południe, w tym samym kościele, na specjalnej mszy modliły się dzieci. W kościele św. Cyryla i Metodego przy Dupont Street wierni modlić się będą w intencji zabitych i rannych. Na mszach świętych w kościele Matki Bożej Pocieszenia na Metropolitan Ave. w modlitwach wierni polecają Bogu dusze ofiar tragedii. Zanoszą błagania o ulgę dla cierpiących. Kościół św. Stanisława Kostki zaprasza wiernych na specjalne nabożeństwo, które odprawione zostanie w przyszłą środę o 19.00.
Zaglądam do sklepu z gazetami. Prowadzą go Arabowie. Dwóch młodych mężczyzn patrzy na mnie zagadkowo. -Nikomu nie podoba się to, co się stało wczoraj. Coś jest nie tak, ktoś popełnił błąd - mówi Ali. Taką samą opinię o manhattanskim dramacie miał Abdul. Obaj Arabowie pochodzą z Jemenu. -Stało się coś bardzo złego, jest mi przykro, że doszło do śmierci tak dużej liczby ludzi mówi pochodzący również z Jemenu Ismal, który prowadzi sklep przy Manhattan Ave. - Jeszcze w niedzielę razem z przyjaciółmi byłem na tarasie widokowym manhattanskiego wieżowca. Pamiętam wciąż twarze spotkanych ludzi. Robiłem zakupy w sklepikach. Utkwiła mi w pamięci twarz Murzyna ze sklepiku z kosmetykami. Był bardzo sympatyczny. Być może tych ludzi nie ma już wśród żywych. Nie ma też "bliźniaków".
- Bliźniaki mam utrwalone na filmie mówi Marcin Kowalczyk, student z AGH w Krakowie. Przyjechał do Nowego Jorku na wakacje. Jest po raz pierwszy. Śledził tragedie na ekranie telewizora. Spędził przy nim cały dzień. On i jego przyjaciele martwili się o koleżankę, która wczoraj przebywała na Manhattanie blisko zagrożonego terenu. Marcin poczuł lęk i zagrożenie. Z ulga będzie żegnał Nowy Jork. Przed odlotem do Polski odwiedzi jeszcze Florydę. Przestaje myśleć, ze Ameryka jest bezpiecznym miejscem. Taką opinię nosił w sobie przez lata.
Krystyna Lipinska z niepokojem myśli o przyszłości swoich dwóch synów, dwunastoletniego Tomasza i szesnastoletniego Wojciecha. Dopiero w tym roku otrzymali "zielona kartę". Czekali na nią od siedmiu lat. W USA są od dwóch miesięcy. Mimo wszystko ja tu zostaję; zobaczymy, co będzie dalej odpowiada stanowczo starszy Wojciech. Młodszy brat zrobi to samo. Innego zdania jest mama, która najchętniej z całą rodzina wróciłaby do Polski, a tak długo czekała na to, żeby być razem z dziećmi w Ameryce.
Józef Chawala nie może zrozumieć, jak mogło dojść do zaatakowania budynku Pentagonu. -Ameryka jest potęgą świata, to jest mocarstwo. Jestem zaszokowany tym, co się stało. Gdybym mógł, chciałbym już dzisiaj zobaczyć to, co zostało z "bliźniaków", żeby uświadomić sobie do czego może doprowadzić ludzka nienawiść i religijny fanatyzm. Tam zginęło mnóstwo ludzi, świadomie zabitych przez terrorystów. Dla jakiej idei? Dla kogo? W imię czego? To wszystko dzieje się w cywilizowanym świecie.
- Dzwonią do mnie znajomi z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Szwecji. Wszyscy mówią o współczuciu i o potępieniu dla Arabów. Nikt nie ma wątpliwości, kto mógł się dopuścić takiego czynu - dzieli się wrażeniami Henryk Cichocki.
Spotkani przed bankiem przy Greenpoint Ave. dwaj Polacy z drwiną ocenili: no cóż, walnęło, i co się takiego stało! Na szczęście była to jedyna tego typu opinia zasłyszana na Greenpoincie.