Granica śmierci między USA i Meksykiem. Jak próbuje się przezwyciężyć "kryzys humanitarny"?
Każdego roku próbują nielegalnie przekroczyć ją tysiące imigrantów, także samotne dzieci, choć to jedna z najniebezpieczniejszych granic na świecie. Linia między USA i Meksykiem przypomina dziś Wielki Mur z "Gry o tron" - pisze z Meksyku Sylwia Mróz.
"Biedny Meksyk jest tak daleko od Boga i tak blisko Stanów Zjednoczonych" - powiedział ponad sto lat temu ówczesny meksykański prezydent Porfirio Diaz. Wielki sąsiad od zawsze wywierał wpływ na kraje południa, ale dopiero w ostatnich 20 latach emigracja do tego kraju nasiliła się na niespotykaną wcześniej skalę.
Dziś granica Stanów Zjednoczonych z Meksykiem coraz bardziej przypomina Wielki Mur, znany miłośnikom serii książek i serialu "Gra o tron". Rzędy siatek z drutami kolczastymi, metalowe gęsto ustawione pręty wchodzące głęboko w morze przy linii brzegowej obu krajów czy po prostu ciągnący się przez długie kilometry betonowy mur.
Kryzys humanitarny na granicy
Aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu Stany Zjednoczone zapraszały mieszkańców południa do pracy, głównie sezonowej, w ich kraju. Największa potrzeba rąk do pracy pojawiła się w Stanach Zjednoczonych w czasie II wojny światowej. Wówczas zatrudniano rzesze meksykańskich obywateli w fabrykach i na polu. "Programa Bracero" (program dla niewykwalifikowanych robotników rolnych) utrzymał się w latach 1942-1964.
Poważny problem z ogromnym napływem ludności latynoskiej do Stanów Zjednoczonych nastąpił po kryzysie walutowym, jaki przeszedł Meksyk w latach 1994-1995, znany również jako kryzys tequila. Jego skutki, tzw. efekt tequila, były odczuwane przez wiele lat i doprowadziły do największej fali migracji z Meksyku do Stanów Zjednoczonych, która do dziś utrzymuje się na wysokim poziomie.
"Kryzys humanitarny" - jak to określił prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama - nastąpił rok temu, gdy do USA próbowało się dostać blisko 140 tysięcy samotnych dzieci, uciekających przed biedą i przemocą. Obecnie największym problemem nie są Meksykanie - choć ten temat też nie znika z horyzontu polityki migracyjnej - a zatrzymanie w Meksyku nielegalnych przybyszów z Ameryki Środkowej: Gwatemali, Hondurasu i Salwadoru.
Według danych Pew Research Center między październikiem 2014 r. a lutym 2015 r. Amerykanie schwytali na granicy z Meksykiem ok. 12,5 tys. samotnych dzieci. To o blisko 9 tysięcy mniej niż w tym samym okresie rok wcześniej. Zdaniem administracji Obamy wpłynąć na to mógł znaczny wzrost liczby deportacji nieletnich przez meksykańskie władze, co jest związane z intensywną kampanią polityczną oraz medialną. Zwiększone starania o wyłapanie nielegalnych imigrantów, próbujących przedostać się do Stanów Zjednoczonych, związane jest również z naciskiem, jaki rząd Obamy wywarł na południowym sąsiedzie po alarmujących statystykach z minionego roku.
Sposób nie tylko na Bestię
Po ogłoszeniu "kryzysu humanitarnego" administracja USA przeznaczyła 86 tysięcy dolarów na wzmocnienie kontroli drogowych, przygranicznych oraz baz morskich. Przez to znacznie mniej osób korzysta ze sławnego pociągu towarowego, znanego jako "pociąg imigrantów", La Bestia - za to uciekinierzy bardziej zależą od przygranicznych przemytników, tzw. kojotów (coyotes). Cena za przeprowadzenie przez granicę kilka lat temu wynosiła ok. tysiąc dolarów. Dziś trzeba zapłacić już wielokrotność tej sumy, ok. pięć tysięcy dolarów.
Amerykanie podjęli też próbę wprowadzenia programów edukacyjnych w Hondurasie, Gwatemali i Salwadorze zniechęcających do samotnych podróży na północ. Ich efekt jest nikły, bo nie przeciwdziała źródłom problemu: przemocy związanej z lokalnymi gangami, korupcji, niskim pensjom i biedzie. - Choć obecnie jest znacznie trudniej przedostać się (do USA - red.) przez Meksyk, wciąż znakomita większość deportowanych mówi, że będzie ponownie próbować - komentuje Carlos Flores, szef organizacji pozarządowej Casa Alianza w Hondurasie.
Uciekają i będą uciekać, bo sytuacja w krajach ich pochodzenia jest tragiczna. Są skazani na biedę, zastraszani i siłą wciągani do organizacji przestępczych. Z tych właśnie powodów młodzi, najczęściej nastolatkowie, decydują się na samotną podróż na północ. Statystyki pokazują, że w ostatnim roku liczba morderstw w Hondurasie spadła, zaś w Salwadorze wzrosła. Tylko w marcu tego roku zginęło tam więcej osób niż w jakimkolwiek innym miesiącu w czasie ostatniej dekady.
Wśród pomysłów na rozwiązanie kryzysu migracyjnego najbardziej kontrowersyjny należy do Ann Coulter, konserwatywnej amerykańskiej dziennikarki, która zaproponowała, by Meksyk potraktować jak Strefę Gazy i... zbombardować. Nie przypadł on do gustu wielu Amerykanom, choć meksykańscy komentatorzy podkreślają, że w Stanach nie brakuje osób, dla których, podobnie jak dla Coulter, jest to najskuteczniejszy sposób na rozwiązanie tego palącego problemu.