Granat i list z pogróżkami przed ambasadą Chorwacji
Przesyłka z granatem, znaleziona przed ambasadą chorwacką w Berlinie, zawierała pogróżki pod adresem prezydenta tego kraju Ivo Josipovicia i prezydenta Serbii Borisa Tadicia - napisał chorwacki dziennik "Veczernji List".
W liście, znalezionym przed ambasadą na dwa dni przed wizytą Josipovicia w Berlinie, znajdowały się obelgi pod adresem obu prezydentów, dążących do zacieśnienia stosunków pomiędzy krajami - podała gazeta, powołując się na niemieckie źródła prowadzące śledztwo.
Autor listu podpisał się inicjałami HF, nawiązując do ekstremistycznego ugrupowania Chorwacki Feniks, które przed 40 laty podjęło próbę zorganizowania zbrojnego przewrotu przeciwko reżimowi socjalistycznemu - napisała chorwacka gazeta "Nacional".
Groził, że w zemście za śmierć przed 20 laty chorwackiego policjanta nad Jeziorami Plitwickimi, zostanie zabitych "300 czetników". Nazwał prezydenta Josipovicia "szefem organizacji esbecko-komunistyczno-antyfaszystowsko-czetnickiej", a Tadicia jego "przyjacielem i sojusznikiem".
Proklamacja oderwania się Chorwacji od Jugosławii w 1991 roku wywołała czteroletnią wojnę z chorwackimi Serbami, wspieranymi militarnie i politycznie przez Belgrad, w której zginęło 20 tys. ludzi.
Stosunki pomiędzy Chorwacją a Serbią stopniowo się polepszają. Proces ten znacznie przyspieszył od momentu objęcia władzy w Zagrzebiu przez Josipovicia w 2010 roku. Obydwaj prezydenci uczynili od tego czasu wiele gestów na rzecz pojednania między dwoma krajami.
Biuro Josipovicia poinformowało we wtorek, że pomimo incydentu z granatem prezydent wybiera się w środę z planowaną trzydniową wizytą do Niemiec. Ma się spotkać z kanclerz Angelą Merkel i przewodniczącym Bundestagu (izby niższej niemieckiego parlamentu) Norbertem Lammertem.