"Gra stworzona, by niszczyć". Młodzież reaguje na doniesienia medialne
Jeszcze miesiąc temu nikt nie słyszał o "niebieskim wielorybie". Dziś, po wpisaniu tej frazy w wyszukiwarkę, pojawia się ponad 800 tys. wyników. Dzienniki i portale wyliczają kolejne ofiary. Ministerstwo Edukacji Narodowej i Prokuratura Krajowa biją na alarm, rodzice panikują. Psycholog mówi: tłumaczmy dzieciom czym jest "wieloryb", mówmy głośno o konsekwencjach.
- Mała dziewczynka zapytała mnie: proszę pani, ale oni nie przyjdą i nie zabiją mnie w nocy? - opowiada Wirtualnej Polsce psycholog dziecięcy Agnieszka Balla. Kilkuletnia pacjentka usłyszała o "niebieskim wielorybie" w telewizji. "Ale na pewno mnie nie zabiją?" - dopytywała.
Informacja o rosyjskiej grze, która finalnie ma doprowadzić do samobójstwa gracza, dotarła do Polski 9 marca. Po kilku dniach "niebieski wieloryb" pojawił się w każdym medium i zapoczątkował falę zainteresowania tematem dzieci i młodzieży. O tym, na czym polega gra, dowiadują się z internetu i od rówieśników. Resort edukacji straszy liczbą samobójstw w Rosji, co porusza falę paniki wśród rodziców. Czy słusznie?
"Wyznaczę zadania"
Z nieoficjalnych danych wynika, że w Polsce w "niebieskiego wieloryba" gra 17 osób. Postępowania wyjaśniające dotyczące samookaleczonych dzieci prowadzi m.in prokuratura w Kraśniku, Szczecinie, na Śląsku oraz w Grodzisku Mazowieckim. Sprawie przyjrzała się m. in. medioznawca dr Barbara Wolek-Kocur. Nie natrafiła jednak na ślady samej gry, ale to nie oznacza, że jej nie ma.
Kilka wpisów zaniepokoiło dr Kocur. Wskazują na fakt, że grę można odbierać jako "elitarną", a młodzież sama szuka dojścia do "opiekunów". Ponieważ nie może ich znaleźć, tworzy własną symulacje gry. "Wyznaczę zadania", "mogę być opiekunem", "szukam opiekuna" - to wpisy, które powinny zaniepokoić.
Podobnie jak konkretne zachowania dzieci, które mogą wskazywać na to, że dzieje się z nimi cos złego. - Pod wpływem takiej gry dziecko albo staje się bardzo wycofane i lękliwe, albo nadpobudliwe i wręcz agresywne. W większości przypadków dzieci chcą po prostu zwrócić na siebie uwagę: ja tu jestem, zainteresuj się mną, jest mi źle - mówi psycholog dziecięcy Agnieszka Balla. I zaznacza, że najbardziej podatne na tego typu gry są dzieci wychowujące się w rodzinach niespójnych, gdzie nie ma miłości i zainteresowania, gdzie nikt nie zwraca na nie uwagi.
- Często by zwrócić na siebie wzrok rodziców czy opiekunów dzieci podejmują destrukcyjne działania, jak samookaleczanie czy próby samobójcze. Chcą zaistnieć właśnie poprzez udział w tej grze - dodaje Balla.
500 prób samobójczych rocznie
Inną motywacją znalezienia się w "elitarnej" grupie graczy kierują się nastolatkowie. Ci wykazują zainteresowanie "niebieskim wielorybem", by uzyskać poparcie wśród rówieśników. - W tym wieku grupa pełni dla nich bardzo ważną rolę. Chcą pokazać, że potrafią zdobywać kolejne poziomy, że są w tym dobrzy i dzięki temu zasługują na akceptację - tłumaczy Agnieszka Balla.
Z policyjnych danych wynika, że rocznie życie chce sobie odebrać około 500 nieletnich. W 2016 r. 476 osób poniżej 18. roku życia targnęło się na życie. To o pięć osób mniej niż rok wcześniej. Jednak w porównaniu z 2014 rokiem, liczba ta wzrosła o 34 przypadki. Ostatnie próby okaleczania odnotowano w marcu tego roku w Krakowie i Gliwicach, gdzie 15-latek z głębokimi ranami ciętymi na przedramionach trafił do szpitala. Mimo że media odtrąbiły efekt "niebieskiego wieloryba", póki co nie ma żadnych dowodów, które potwierdziłyby, że zachowanie chłopaka było spowodowane uczestnictwem w grze. Czy, skoro wciąż nie ma pewności, że polskie dzieci grają w "wieloryba", rodzice powinni odetchnąć? Niekoniecznie.
Po wpisaniu popularnej frazy w wyszukiwarkę internetową wyskakuje ponad 800 tys. wyników. I nadal rośnie. To oznacza, że ludzie, ci młodzi także, chcą wiedzieć na czym "niebieski wieloryb" polega. Dlatego lepiej, by o zasadach gry i jej konsekwencjach opowiedzieli dzieciom rodzice, albo nauczyciele.
Gra stworzona, by niszczyć
- Przede wszystkim trzeba uczulić dzieci na to, by nie otwierały programów, które są im nieznane. Rodzic powinien wytłumaczyć, że nie wszystko, co jest dostępne w internecie, jest dla nich odpowiednie. Czasami złe rzeczy są ukryte pod płaszczem (tę przenośnię trzeba dziecku oczywiście wytłumaczyć) czegoś miłego, dobrego. Wytłumaczmy także konsekwencje uczestniczenia w takiej grze, podpierając się przy tym konkretnym przykładem - tłumaczy Agnieszka Balla.
- Bardzo małe dzieci nie rozumieją, że "niebieski wieloryb" to gra, ponieważ dla nich istnieje wyłącznie dobro i zło. Trzeba im zatem powiedzieć: "niebieski wieloryb" jest zły i tak samo, jak nie pozwalam ci wchodzić w ogień, tak samo nie pozwalam ci wejść w tę grę - dodaje.
Zatem grzech główny, który w tym przypadku rodzic może popełnić, to grzech przemilczenia. Mówić o "niebieskim wielorybie" trzeba, bo medialne mleko już się wylało i jeśli nie rodzice, to przeróżne strony internetowe wytłumaczą dziecku, na czym ta gra polega. A to może pobudzić ich chęć do przekroczenia granicy. - Należy dzieciom mówić, że istnieje coś takiego, ale kategorycznie zabronić im udziału. Trzeba wytłumaczyć, że są gry, które powinny być niedopuszczalne. A "niebieski wieloryb" właśnie taką grą jest i została stworzona wyłącznie po to, by niszczyć - zaznacza psycholog dziecięcy.