Gotuje ubogim mimo zakazów
250 gorących talerzy Bogumiła Rydlewska prowadzi nielegalnie jadłodajnię na Stogach. Placówka nie ma pozwolenia na działalność od państwowego powiatowego inspektora sanitarnego w Gdańsku. Wymaga generalnej przebudowy. Jednak gdyby nie ta stołówka, 250 gdańszczan przymierałoby głodem.
Jedną z osób, które regularnie przychodzą do stołówki, jest Beata Rojek. Nie pracuje, samotnie wychowuje dwoje dzieci. Gdyby nie ta stołówka, chyba bym z dziećmi umarła z głodu albo zamarzła z zimna! Dostajemy od Rydlewskiej gorącą zupę. Ta kobieta nie boi się nam pomagać, mimo zakazów. Trzeba jej pomóc wyremontować jadłodajnię, bo na Stogach nie ma innej - mówi Beata Rojek. Bogumiła Rydlewska ma fundację "Pomóż sobie i innym". Za pieniądze od sponsorów kupuje żywność. Wraz z grupą kilku wolontariuszek każdego dnia gotuje obiad. - Co mam powiedzieć głodnemu dziecku, które do nas przyjdzie?
Że nie dostanie zupy, bo nie mam pozwolenia? - pyta Bogumiła Rydlewska. Stołówka znajduje się w baraku na osiedlowym targowisku. Jadłodajnia funkcjonuje od trzech lat, na gruncie należącym do przedsiębiorstwa Transbud. Rydlewska dzierżawi teren za symboliczną złotówkę. Została zobowiązana przez sanepid do przebudowy stołówki i zgłoszenia jej do odbioru. - Fundacja nie uzyskała pozwolenia na prowadzenie działalności w zakresie żywienia zbiorowego. Mając na uwadze potrzeby ludzi biednych, wyraziliśmy zgodę na wydawanie artykułów spożywczych w opakowaniach jednostkowych - twierdzi Halina Bona, państwowy powiatowy inspektor sanitarny w Gdańsku.
Rydlewska tłumaczy, że na modernizację jadłodajni nie ma pieniędzy. Wszystko, co otrzymujemy od ludzi, idzie na zakup jedzenia. Przyjeżdżają do nas potrzebujący z całego Gdańska - wyjaśnia Bogumiła Rydlewska. Miasto przekazuje kobiecie pieniądze m.in. na organizację ferii dla młodzieży. I na tym wsparciu się kończy. Urzędnicy kierują potrzebujących do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdańsku. Potrzebujący powinni zgłosić się do zespołu pracy socjalnej, który mieści się na Stogach. Pracownicy skierują ich do innych jadłodajni w mieście, z którymi współpracujemy, albo też przydzielą zasiłek celowy. Pomożemy każdemu, kto do nas przyjdzie - mówi Sylwia Ressel, rzecznik prasowy MOPS.
Agnieszka Kamińska