Górski: nie należy wnosić odwołania do Trybunału w Strasburgu ws. katastrofy "Heweliusza"
Wiceminister infrastruktury Witold Górski
uważa, że polski rząd nie powinien odwoływać się od orzeczenia
Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który w marcu
2005 r. przyznał odszkodowania rodzinom ofiar katastrofy promu
"Heweliusz".
09.05.2005 17:05
Te wdowy tyle się już nachodziły, nacierpiały, nazałatwiały, i nie chciałbym, aby ten proces jeszcze dalej się przedłużał - powiedział w Gdyni Witold Górski.
Podkreślił jednocześnie, że ostateczne stanowisko polskiego rządu w sprawie odwołania się od wyroku Trybunału będzie wspólnie uzgodnione przez trzy ministerstwa: infrastruktury, spraw zagranicznych i sprawiedliwości. Termin na złożenie odwołania od orzeczenia Trybunału mija 3 czerwca.
Wiceminister Górski uczestniczył w Urzędzie Morskim w Gdyni w dyskusji o tym, jakie stanowisko powinien zająć polski rząd wobec orzeczenia strasburskiego Trybunału. W spotkaniu wzięli udział m.in. przedstawiciele resortów infrastruktury i MSZ, eksperci prawni oraz przedstawiciele izb morskich.
Jedna sprawa jest nadrzędna: los tych wdów. To będziemy brać przede wszystkim pod uwagę. Te kobiety naprawdę dobijały się aż do Strasburga, bardzo długo to trwało. Nie może to być absolutnie ze stratą dla pokrzywdzonych wdów i dzieci po marynarzach. Główną przesłanką do tego, czy się odwoływać, czy nie, będzie dobro poszkodowanych - zapewnił na konferencji prasowej Górski.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w marcu tego roku przyznał odszkodowania za straty moralne w wysokości 4,6 tys. euro każdemu z 11 powodów, krewnych i członków rodzin ofiar katastrofy promu "Heweliusz", który zatonął w 1993 r. Trybunał uznał, że Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni, jako zależne od ministerstwa gospodarki morskiej, nie rozpatrzyły sprawy zatonięcia promu w sposób bezstronny. Zdaniem Trybunału, pogwałcona w ten sposób została zasada wynikająca z art. 6 pkt 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Prom zatonął podczas sztormu na Bałtyku, w pobliżu niemieckiej wyspy Rugia, w nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku. To najtragiczniejsza katastrofa w historii polskiej floty handlowej. Zginęło wówczas 55 osób: 35 pasażerów, w tym dwoje dzieci, i 20 członków załogi. Zginęli obywatele Polski, Austrii, Węgier, Szwecji, Czech i Norwegii. Wrak promu spoczywa na głębokości 25 metrów.
Do Trybunału w Strasburgu sprawę skierowało Stowarzyszenie Wdów i Rodzin Marynarzy z Promu "Jan Heweliusz".
Izby Morskie doszły do wniosku, że prom wypłynął w morze niezdatny do żeglugi i przy bardzo trudnych warunkach pogodowych, a w nawigacji popełniono błędy. Winą częściowo obarczono załogę, zarzucając jej m.in. niedbalstwo i złą koordynację działań.
W 2003 roku Sąd Okręgowy w Szczecinie oddalił pozwy wdów o odszkodowania, argumentując, że roszczenia uległy przedawnieniu. Winą za ten stan rzeczy wdowy obarczyły reprezentującego je pełnomocnika i złożyły na niego zażalenie. Sąd Apelacyjny w Poznaniu pół roku później uchylił wyrok sądu szczecińskiego.
Oprócz wymiany opinii, czy polski rząd powinien odwołać się od orzeczenia Trybunału, uczestnicy poniedziałkowego spotkania w Urzędzie Morskim dyskutowali także na przyszłością izb morskich i zmianach w ich funkcjonowaniu.
Te zmiany muszą rozstrzygnąć jedno i to w sposób zdecydowany: czy izby morskie są sądami, czy nie. W moim odczuciu, sądami nie są. Świadczy o tym fakt, że od wyroku izby można się odwołać do sądu administracyjnego. Musimy tak znowelizować ustawę o izbach morskich, aby rola izb morskich była czytelna dla krajów europejskich - tłumaczył wiceminister Górski.