Górnik z biedaszybu nie żyje
Po prawie siedmiogodzinnej akcji ratownicy dotarli do zasypanego w jednym z wałbrzyskich biedaszybów górnika. Mężczyzna nie żyje. 41-letni Marek S. praktycznie nie miał szans - twierdzi Krzysztof
Jagodziński z wałbrzyskiej straży pożarnej.
W położonym pięć metrów pod ziemią chodniku górnika przysypała mokra ziemia zmieszana z miałem węglowym. Niestety, nie utworzyła się komora powietrzna, na co liczyli ratownicy.
Prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski zapewnił, że troje dzieci zmarłego i żona zostaną otoczeni opieką. Na pewno miasto w całości pokryje koszty pogrzebu.
Na poniedziałek prezydent zwołał specjalne spotkanie ze swoimi współpracownikami, by przygotować strategię dla biedaszybów. Jednak - jak twierdzi Piotr Kruczkowski - bez pomocy rządu Wałbrzych sam sobie z tym problemem nie poradzi.
Biedaszyby w Wałbrzychu to fragmenty nieczynnych kopalń. Początkowo były to kopalnie odkrywkowe, obecnie węgiel wydobywany jest z większej głębokości. Prowizoryczne tunele grożą zawaleniem. W ubiegłym roku w wałbrzyskich biedaszybach także doszło do śmiertelnego wypadku. W trakcie pracy pod ziemią zginął 47-letni emerytowany górnik. Na mężczyznę, podczas kopania węgla, również osunęła się ziemia. (jask)