Górnik, który opowiedział o wypadku w kopalni, został pobity
Dariusz Forma, związkowiec z kopalni "Bielszowice", który poinformował media o próbie zatuszowania wypadku przy pracy w tym zakładzie, został w piątek pobity przez nieustalonych sprawców - poinformował związek "Sierpień 80".
07.03.2003 18:49
Z relacji Formy wynika, że w piątek, gdy miał pojechać do pracy, zauważył, że ktoś przebił oponę w jego samochodzie. Wkrótce podeszło do niego dwóch nieznanych mężczyzn. Napastnicy zaatakowali go metalową rurką, przewrócili i kopali. Przepłoszył ich sąsiad związkowca. Pobity trafił do szpitala w Rudzie Śląskiej.
Policja potwierdza, że przestępstwo zostało zgłoszone w Komendzie Miejskiej w Rudzie Śląskiej.
Związkowcy są przekonani, że incydent jest wynikiem informacji udzielonych mediom. Mężczyzna miał otrzymywać pogróżki z żądaniami, by przestał zajmować się sprawami wypadków w kopalni.
Forma, szef związku "Sierpień 80" w kopalni "Bielszowice", gdzie w poniedziałek 24 lutego płonący metan poparzył 16 górników, oskarżył kierownictwo kopalni o świadome narażenie górników na niebezpieczeństwo i zlekceważenie zagrożenia metanowego.
W rozmowie z dziennikarzami zarzucił dyrekcji kopalni chęć ukrycia wypadku, który wydarzył się w tej samej kopalni dzień wcześniej. Wtedy także ucierpiał górnik poparzony metanem. Kopalnia nie powiadomiła o tym odpowiednich służb, a w notatce służbowej napisano, że robotnik został poparzony gorącą wodą.
Po ujawnieniu sprawy przez Formę przedstawiciele kopalni zaprzeczali, by przyczyną poparzenia górnika był metan. Rzecznik "Bielszowic" mówił dziennikarzom, że do wypadku doszło po niewielkim wstrząsie i uwolnieniu się "gorącego powietrza czy też gazu". Jednak - jak powiedział - z całą pewnością nie był to metan.
Informacje przekazane przez Formę potwierdziło jednak prokuratorskie śledztwo, badające okoliczności obu wypadków w "Bielszowicach". Przesłuchanie lekarza z Centrum Leczenia Oparzeń z Siemianowic Śląskich i samego górnika wykazało, że poszkodowany nie został poparzony wodą.
Prokuratura nie postawiła jeszcze nikomu zarzutów w tej sprawie, zapowiada jednak, że autor notatki służbowej, który pisał o "poparzeniu wodą", odpowie za poświadczenie nieprawdy w dokumentach, za co grozić może do pięciu lat więzienia.
Prokuratura ujawniła też, że kopalnia "Bielszowice" już wcześniej, w ubiegłym roku, zataiła wypadek. Zarzuty w tej sprawie postawiono dwóm osobom - nadsztygarowi i szefowi działu bhp.
Górnicy poparzeni w kopalni "Bielszowice" wracają powoli do zdrowia. Tymczasem w kopalni, 840 metrów pod ziemią, nadal trwa akcja pożarowa. Udało się ugasić pożar, ratownicy zakończyli budowę i uszczelnianie dwóch tam przeciwwybuchowych, które odetną dopływ powietrza. Akcja ma się zakończyć do niedzieli.(an)