Górnicze związki żądają rozmów z rządem i grożą protestami
Sztab protestacyjny górniczych związków ogłosił pogotowie strajkowe w górnictwie i zażądał od rządu i pracodawców podjęcia rozmów najpóźniej do niedzieli.
Brak porozumienia oznaczać będzie włączenie się związków skupionych w sztabie do zapowiedzianego na poniedziałek przez górniczą "Solidarność" 24-godzinnego strajku ostrzegawczego w górnictwie.
Piątkowe stanowisko sztabu, który w końcu października zdecydował o zawieszeniu protestów przeciwko likwidacji kopalń, to efekt przyjęcia w czwartek przez Sejm ustawy restrukturyzującej górnictwo.
Posłowie odrzucili poprawki, umożliwiające łączenie i częściową likwidację kopalń zamiast likwidacji całkowitej. Od przyjęcia tych poprawek związkowcy uzależniali możliwość porozumienia z rządem w sprawie dalszej restrukturyzacji górnictwa.
Wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski odrzucenie poprawek nazwał "bezmyślnością" oraz "bezprzykładną arogancją strony rządowej i parlamentarnej". Jego zdaniem, przyjęcie poprawek otwierało szansę na porozumienie związków z rządem i reformę górnictwa w warunkach spokoju społecznego.
Związkowcy zażądali pilnego, najpóźniej do niedzieli włącznie, zwołania drugiej tury obrad tzw. zespołu trójstronnego ds. bezpieczeństwa socjalnego górników, grożąc poparciem strajku organizowanego przez "Solidarność" w razie braku rozmów.
"Sztab ostrzega, że brak spełnienia naszego żądania spowoduje dalszą eskalację naszych protestów, do strajku generalnego włącznie, za które całą winę ponosić będzie strona rządowa i zarząd Kompanii Węglowej SA" - napisali w przyjętym w piątek stanowisku.
Zapowiadany na poniedziałek 24-godzinny strajk ma rozpocząć się o 6 rano i objąć wszystkie kopalnie. Górnicy mają uczestniczyć w tzw. masówkach. Górnicza "S" domaga się zmiany programu restrukturyzacji górnictwa, odstąpienia od planów likwidacji czterech kopalń, utrzymania zapisów zakładowych układów zbiorowych pracy oraz utrzymania uprawnień emerytalnych. "S" planuje też na poniedziałek inne protesty, m.in. kilkutysięczną pikietę przed Śląskim Urzędem Wojewódzkim w Katowicach.
Poprzedni protest w górnictwie miał miejsce 22 października. Zorganizowały go związki skupione w sztabie, przy poparciu "Solidarności". Był to dwugodzinny strajk ostrzegawczy, który w dużej części kopalń przybrał jedynie formę przedłużonych masówek. W części zakładów górnicy rozpoczęli zmianę o czasie, w innych zjechali na dół z opóźnieniem od kilkunastu minut do dwóch godzin.
6 grudnia ubiegłego roku w kopalniach odbyło się referendum na temat strajku generalnego w górnictwie w proteście przeciwko planom likwidacji kopalń i zwolnień górników. Tę formę protestu poparło 95 proc. głosujących. Ostatnie duże strajki w górnictwie, trwające ok. dwóch tygodni, miały miejsce na przełomie kwietnia i maja 1994 roku.
Przyjęta w czwartek przez Sejm tzw. ustawa górnicza zakłada m.in. oddłużenie tej branży na 18 mld zł, ograniczenie wydobycia węgla i likwidację kopalń (czterech w Kompanii Węglowej i po jednej w pozostałych spółkach węglowych) oraz wprowadzenie osłon dla odchodzących z pracy górników. Do 2006 zatrudnienie w branży ma zmniejszyć się o ok. 28 tys. osób. 14 tys. z nich skorzysta z tzw. urlopów górniczych, 8,5 tys. z pakietu aktywizującego, a 7 tys. odejdzie w sposób naturalny.
Przedstawiciele Kompanii Węglowej wielokrotnie podkreślali wcześniej, że wejście w życie programu redukcji mocy produkcyjnych, likwidacji kopalń i odejść górników z pracy jest uwarunkowane przyjęciem ustawy górniczej, gwarantującej górnikom osłony socjalne.