Górnicy śląskich kopalń walczą o swoje
Górnicy śląskich kopalń mówią: po swoje pojedziemy nawet do Warszawy. Potrafimy walczyć o nasze pieniądze. Przekonał się o tym niejeden rząd. Nie grozimy, informujemy. We wtorek premier Kazimierz Marcinkiewicz poinformował górników, że pieniądze im się należą. Nie wiadomo jeszcze ile i na jakich warunkach. To zupełnie inna wiadomość niż ta z zeszłego tygodnia, kiedy to wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz powiedział związkowcom, że pieniędzy nie będzie.
Zanim premier wygłosił taką deklarację, od kilku godzin we wszystkich kopalniach górnicy odpowiadali na pytanie: czy przystąpią do strajku, jeżeli nie dostaną wypłat z ubiegłorocznych zysków? - Jasne, że tak. Nie ma się nad czym zastanawiać- mówi Krzysztof Frączek z kopalni Halemba. Frączek jest w komisji referendalnej. Po minach kolegów orientował się, jak głosują. - Będzie tak, jak w referendum na temat prywatyzacji górnictwa. Prawie 98% głosowało przeciw prywatyzacji. Teraz pewnie tyle samo zechce strajku, jeżeli nie będzie pieniędzy - mówi Zbigniew Zatorski z Halemby.
- Górnicy w Jastrzębskiej Spółce Węglowej już są gotowi do protestu. Rada Nadzorcza wbrew oczekiwaniom ogłosiła, że wypłat nie będzie - mówi Andrzej Ciok, przewodniczący "Solidarności" w kopalni Jas-Mos.
Górnicy z JSW chcieliby wypłaty średnio około 3 tysięcy złotych brutto. W Katowickim Holdingu Węglowym wypłaty miałyby być niższe. Górnicy dostaliby bony o wartości około 1000 złotych.
Od zeszłego tygodnia związkowcy z "Sierpnia'80" okupują siedziby KHW i Kompanii. Domagają się wypłat. Bogusław Ziętek, przewodniczący "Sierpnia'80" nie ukrywa, że zamiast żmudnych negocjacji wolałby manifestację w Warszawie.
- Wypłaty będą. Teraz największym problemem jest rozstrzygnięcie, komu je będziemy zawdzięczać, wobec kogo górnicy będą mieli dług wdzięczności - mówi jeden ze związkowców.
Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, bowiem wtorkowe rozmowy komisji trójstronnej w Warszawie zakończyły się fiaskiem.
We wtorek w kopalniach naszego regionu odbyły się referenda strajkowe. Górnicy odpowiadali na pytanie: czy przystąpią do strajku, jeżeli nie otrzymają wypłat z ubiegłorocznych zysków.
We wtorek w kopalni "Halemba" nikt nie miał wątpliwości, że większość górników opowie się za strajkiem, jeżeli nie dostaną wypłat z zysku. Bożena Gaschi, która pracuje przy płuczce na oddziale przeróbki węgla nie wyobraża sobie, żeby za tak ciężką pracę nikt nie chciał się z nią podzielić zyskiem.
- Codziennie pracuję w wodzie. To katorga. Liczę, że dostanę tyle, co w zeszłym roku. Jakieś 800 złotych w bonach, dlatego jestem za strajkiem - mówi Gaschi. Kompania Węglowa nie może wypłacić pieniędzy w gotówce, bo spłaca długi po dawnych spółkach węglowych i korzysta z pomocy państwa. Bożenie Gaschi to odpowiada, bo komornik nie zajmie jej pieniędzy. Co miesiąc zabiera kilkaset złotych z pensji, bo podżyrowała pożyczkę, a teraz musi ją za kogoś spłacać.
- Tu każdy liczy, że dostaniemy coś z wypracowanych pieniędzy. Każdy ma dziurę w budżecie - mówi Henryk Rożek. - Jak nie dadzą, zastanowię się, czy jechać do Warszawy, czy nie - dodaje. Wątpliwości nie ma Damian Kurek. - Rząd jest twardy, my też jesteśmy twardzi. Potrafimy walczyć o swoje - zapewnia. Adam Ćwięk jest za podziałem pieniędzy. - Każdy z nas ma udział w wypracowanym zysku. Nie ma o czym dyskutować - mówi.
Po tym, jak w środę rozmowy w Warszawie między przedstawicielami rządu, pracodawców i związkami zawodowymi nie doprowadziły do porozumienia o wypłacie z zysku, wszystkie związki powołały wspólny komitet protestacyjny. Referendum strajkowe zostało przygotowane błyskawicznie.
- To dobrze, że nie ma podziału miedzy związkami w tej sprawie. Razem coś wygramy - mówi jeden z górników "Halemby".
Wypłaty z zysku domagają się zgodnie związki w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, Kompanii Węglowej i Katowickim Holdingu Węglowym. W JSW wypłaty miałyby być w gotówce, w pozostałych spółkach - w bonach. We wtorek związkowcy spotkali się z premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem. Premier przyznał, że wypłaty należą się górnikom.
Jednak wbrew wcześniejszym nadziejom rozmowy w Warszawie zostały przerwane. Nie ma porozumienia o wypłacie z zysku. Wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz zaproponował bony po 600 złotych dla górników z Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego. Także górnicy JSW mieliby dostać mniej niż w zeszłym roku- mówi Dominik Kolorz, przewodniczący górniczej "Solidarności".
Minister chciałby także, żeby z funkcji związkowych zostali zwolnieni działacze, którzy osiągnęli wiek emerytalny, żeby w Kompanii był jednolity układ zbiorowy pracy i żeby został zarejestrowany, żeby posiłki regeneracyjne dostawały tylko osoby do tego uprawnione, a ich wartość nie będzie większa niż w zeszłym roku. Zamiast deputatu węglowego górnicy dostawaliby pieniądze.
Nie doszliśmy do porozumienia. Bardzo dobre otwarcie u premiera, który uznał, że wypłaty nam się należą. Minister Poncyljusz postawił warunki, na które się zgadzamy, jednak nie można ich spełnić natychmiast. Na przykład zgadzamy się, żeby działacze związkowi, którzy osiągnęli wiek emerytalny, odeszli ze swoich funkcji. Ale decyzje należą do komisji zakładowych, bo to ludzie z wyboru. Nie da się podpisać natychmiast układu pracy, a o rejestracji decyduje sąd. Mam wrażenie, że minister nie bardzo orientuje się w materii, za którą odpowiada. Może powinien przestać ponosić tę odpowiedzialność? - mówi Kolorz.
W środę mają być znane wyniki referendum. Na czwartek zaplanowano kolejne rozmowy w Warszawie.
Pracownicy koksowni "Przyjaźń", podobnie jak górnicy, domagają się wypłat z zysku. Wczoraj "Solidarność" powołała komitet strajkowy. Zakład jest oflagowany. - Jeżeli górnicy Jastrzębskiej Spółki Węglowej wywalczą wypłaty, nam będzie łatwiej walczyć o swoje pieniądze. JSW ma większościowe udziały w koksowni i jeżeli ostatecznie górnicy wywalczą swoje, to my też mamy większe szanse- mówi Zenon Fiuk, przewodniczący "Solidarności" w koksowni "Przyjaźń". Zarząd koksowni nie zgadza się na wypłaty. Zysk, ponad 66 milionów złotych chce przeznaczyć na inwestycje.
Sławomir Starzyński