PolskaGorąca atmosfera na procesie Górniak-Krysiak

Gorąca atmosfera na procesie Górniak-Krysiak

Do ostrych spięć doszło na procesie, jaki Edyta Górniak wytoczyła Piotrowi Krysiakowi za książkę o sobie. Piosenkarka zeznała, że książka to "nieprawda w 97%". Adwokat pozwanego pytał, co konkretnie jest nieprawdą, ale sąd uchylał jego pytania, a w końcu w ogóle odebrał mu głos.

09.11.2006 | aktual.: 09.11.2006 16:35

34-letnia Górniak wytoczyła proces o ochronę dóbr osobistych autorowi książki pt. "Edyta Górniak: Bez cenzury", która - jej zdaniem - narusza jej prywatność i podaje nieprawdę. W pozwie domaga się od Sądu Okręgowego w Warszawie, by nakazał autorowi przeprosiny, zakazał dalszego rozpowszechniania publikacji i zasądził 20 tys. zł zadośćuczynienia na cel dobroczynny.

Już w 2005 r. sąd - w drodze tzw. zabezpieczenia powództwa - zakazał rozpowszechniania książki, podzielając opinię Górniak, że nim zapadnie wyrok, może ona może wyrządzić "nieodwracalne szkody". Książka była jednak dostępna, m.in. przez Internet.

Zeznając w środę jako powódka Górniak podkreślała, że "niemal wszystkie fakty z książki są nieprawdą". Proszona przez sąd o podanie stopnia nieprawdy, określiła ją na 97% Dodała, że Krysiak - który nie kontaktował się z nią podczas pisania - powielając plotki o niej, nadał im nową żywotność, bo "czytelnik wierzy książce bardziej niż gazecie". Autor sugeruje, że miałam romans z prezydentem Kwaśniewskim, a to nieprawda- powiedziała. Dodała, że autor, który - według niej - nie ukrywa swej niechęci do niej, sugeruje też, że jest ona "niezrównoważona psychicznie".

Górniak najbardziej dotknęło to, że w książce są jej "najbardziej prywatne sprawy". Jako nastolatka dawałam się prowokować dziennikarzom mówiąc o faktach z mego życia, czego teraz żałuję- dodała. Oświadczyła, że po lekturze książki można uznać, że jej bohaterka ma "wszystkie negatywne cechy, jakie może mieć człowiek".

Adwokat nieobecnego w sądzie Krysiaka, mec. Marek Gromelski, który wnosi o oddalenie pozwu, chciał pytać Górniak po kolei, co jest nieprawdą we wszystkich kwestionowanych przez nią cytatach z książki. Sprzeciwił się temu pełnomocnik powódki mec. Maciej Ślusarek. Proszę o uchylenie pytań zmierzających do tego "jak było naprawdę:, bo to na pozwanym ciąży obowiązek wykazania, że podał prawdę- argumentował. Sąd przychylił się do jego wniosku. Mec. Gromelski argumentował, że powód ma obowiązek wykazać, na czym konkretnie polegało naruszenie jego dóbr osobistych i kontynuował zadawanie pytań, które sąd po kolei uchylał. Sąd mi robi przykrość; jestem zagubiony i nie wiem co robić - skarżył się adwokat. Gdy spytał Górniak, dlaczego uważa, że zdjęcia z jej domu naruszają jej prywatność, mec. Ślusarek powiedział: Jeśli pan nie wie, dom to właśnie prywatność. Mec. Gromelski replikował: prosiłbym o grzeczność, nie słyszałem, by budynek podlegał ochronie wizerunku.

W końcu sąd odebrał mu głos, kończąc przesłuchanie Górniak. Mam jeszcze pytania, a sąd nie wie jakie - protestował bez skutku mecenas. Zażądał on potem, by w protokole rozprawy zapisać, że "sąd naruszył podstawowe prawa strony". Proces odroczono do 13 lutego 2007 r. Sąd zobowiązał mec. Gromelskiego by wykazał "wpływy pozwanego z tytułu sprzedaży książki".

Gdybym miała mówić o wszystkim co jest nieprawdą w tej książce, to musiałaby powstać z tego nowa książka- mówiła po procesie wzburzona Górniak.

Mec. Gromelski powiedział zaś, że wniesie o powołanie biegłego kulturoznawcy by dowieść, iż "skandale służą powódce". Gwiazdy estrady obłudnie się im sprzeciwiają, ale z nich żyją- dodał. A procesy wytaczają po to, by jeszcze zwiększyć popularność- dodał.

Górniak wytoczyła kilka procesów mediom za naruszanie jej prywatności, czci i dobrego imienia. Wygrała już proces z "Super Expressem" za publikacje o niej, kiedy była w szpitalu, gdzie urodziła syna. Piosenkarka wielokrotnie mówiła, że w trakcie ciąży była nękana przez media, a do szpitala, w którym rodziła, "wkradali się" fotoreporterzy. W 2004 r. Górniak ogłosiła nawet koniec artystycznej kariery w związku z tamtymi wydarzeniami. W opublikowanym liście nazwała dziennikarzy m.in. "szczurami, które mają krew na rękach".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)