Gminy leczą fobie szkolne
W polskich szkołach jest coraz więcej
neurotycznych dzieci. Ich rodzice, wspierani przez bezradnych
pedagogów, toczą batalie o domowe indywidualne lekcje dla swoich
pociech. Zjawisko stało się na tyle powszechne i "wydatkochłonne",
że z niepokojem odnotowują je analitycy badający gminne budżety -
informuje "Gazeta Prawna".
05.07.2005 06:59
Trzy dni po zakończeniu roku szkolnego w jednej ze szczecińskich poradni pedagogiczno-psychologicznych czekało już 6 wniosków o indywidualne nauczanie. - W tym roku aż o 70% wzrosła liczba uczniów, którzy korzystają z indywidualnych lekcji w domu, i to tylko w związku z zaburzeniami zachowania i emocji, w tym fobii szkolnej, podkreśla Piotr Płocki z Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego w Gdyni. - W każdej miejskiej szkole średniej wielkości można spotkać co najmniej jedno dziecko, które korzysta z takiego nauczania, ocenia Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Dzieci poddawanych edukacji we własnych domach przybywa także w małych ośrodkach. W niewielkich szkołach zatrudniających kilku nauczycieli już takich dwoje uczniów powoduje, że o 30 tys. zł rocznie rosną wydatki na pensje.
- Próbujemy innych rozwiązań - mówi Andrzej Tomczak, dyrektor Wydziału Oświaty w Poznaniu. - Od września w liceach indywidualny tok nauczania będzie realizowany przez Internet. Uczniowie, dysponując kamerą i mikrofonem, będą mogli brać aktywny udział w normalnej lekcji, tak jakby siedzieli w klasie.
- Argument, że uczeń przejawia poważne zaburzenia zachowania - agresję, kradzieże, bunt - absolutnie nie przemawia za decyzją o indywidualnym toku nauczania. Za tym idą zbyt poważne wydatki - uważa Regina Mijal, dyrektor Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej w Szczecinie. W ostatnim roku odrzuciła 5 wniosków o indywidualny tok nauki, uzasadnionych zaburzeniami emocjonalnymi i reakcjami neurotycznymi. (PAP)