Trwa ładowanie...
d1pp96h
08-09-2005 06:20

Głosujący inaczej

Kretynizm? Szacunek dla własnego sumienia? Podstawowe prawo obywatelskie? Większość pełnoletnich Polaków na wybory nie pójdzie. O co im chodzi?

d1pp96h
d1pp96h

Popularny warszawski raper Mes, rocznik ’83, przeprasza za kaca i lekko niepozbierane myśli. – Nie chodzę głosować, bo nie wierzę politykom. I oto stare punkowe hasło w hiphopowej postaci się ujawnia. To jacyś ludzie z przeszłością tajemniczą. Szukają interesów do zrobienia, pieniędzy do wyjęcia. Populistyczne zajawki mają. No, nie ma na kogo. Gdyby nie składnia hiphopowa, można by wypowiedź Mesa pomylić z tekstem raportu CBOS na temat „przyczyn deklarowanej absencji wyborczej”. Raport nosi tytuł „Nie wierzę politykom” – jak słynna punkowa piosenka Tomasza Lipińskiego.

Według danych CBOS sprzed kilkunastu dni chęć wybierania posłów i senatorów deklaruje 58 procent uprawnionych, a prezydenta 68 procent. Ale i sam CBOS, i politolodzy, i socjolodzy, i kto tylko może uprzedzają, że rzeczywista frekwencja będzie znacznie niższa. Cztery lata temu do obwodowych komisji pofatygowało się 46 procent ogółu uprawnionych. Wiadomo, że ankietowani masowo wstawiają lipę, zapewniając, że pójdą. A potem nie idą. Tuż przed wyborami w 2001 roku aż 66 procent ankietowanych kłamało, że pójdzie. Gdyby przełożyć rozmiary ówczesnej „lipy” na dzisiejsze prognozy, frekwencję w najbliższych wyborach do parlamentu można szacować na 38 procent. Apatia? Katastrofa? A może Polacy to punkowcy?

Pomyłka statystyczna

Z niegłosującymi jest trochę jak z kochającymi inaczej. Niby jest ich dużo, ale jak przyjdzie co do czego, to do gazety pod nazwiskiem o swoich preferencjach mówią niechętnie. Jak widać po perypetiach ośrodków sondażowych, przyznanie się ankieterowi do niegłosowania przekracza granice odwagi wielu Polaków.

Jeśli czytelnicy prasy zastanawiają się czasem, skąd w artykułach pojawiają się rozmaici bohaterowie, którzy ilustrują opisywane zjawiska, to niniejszym „Przekrój” zdradza, jak to się robi.

d1pp96h

Trzeba rozpuścić reporterskie wici, poobdzwaniać, rozesłać kilkadziesiąt maili. I cierpliwie czekać. Telefony do różnych niegłosujących niebawem zaczynają spływać.

– A wiesz, dziewczyna mojego brata mówiła, że nie chodzi na wybory.
– Słyszałam, że poeta Świetlicki nie głosuje.
– Mam kumpla w Federacji Anarchistycznej, na pewno bojkotuje wybory.
Piotr Wierzbicki z „Gazety Polskiej” przyznał się, że nie głosuje.
– U mnie na wydziale do dobrego tonu należy oddawanie głosów nieważnych, ale jeden koleś wcale nie chodzi – mówi stażystka, studentka politologii.
I tak dalej. Trochę się tego uzbierało – „przypadkowe społeczeństwo” niegłosujących.

Numer komórki jednej Agnieszki źle zapisałem. Dzwonię, przedstawiam się, tłumaczę, o co chodzi.

– Ja nie jestem Agnieszka, tylko Monika. Ale na wybory nie idę.
– To porozmawiajmy.

d1pp96h

Monika nie chce podać nazwiska. Jest z Niska, właśnie przyjechała do Rzeszowa, gdzie zaczyna studia na wydziale ochrony środowiska miejscowego uniwersytetu. Z koleżanką instalują się w wynajętym mieszkaniu. Obu dziewczynom nowa matura dobrze poszła. – Nie, koleżanka też nie będzie głosować. Po co? Co jednym głupim głosem można zmienić?

Nas to nie obchodzi – mówi dziewczyna. – Na wybory tatuś chodzi. Mamusia nie – odpowiada coraz bardziej znudzona.

W tabeli raportu CBOS „Nie wierzę politykom” Monika zmieściłaby się w rubryce „brak poczucia podmiotowości obywatelskiej”. Opinie, że „Moje zdanie się nie liczy”; „Jak mają kogoś wybrać, to i tak wybiorą beze mnie”; „Wszystko jedno, i tak zrobią, co chcą” – jednoczą osiem procent społeczeństwa. To zdaniem CBOS postawa skrajna. I to właśnie młode kobiety przodują w statystykach absencji. Wśród pań deklarowana odmowa uczestnictwa sięga 70 procent. Panowie są nieco bardziej obywatelscy – tylko 56 procent otwarcie mówi „nie”. I tylko rodzinne miasteczko Moniki – 15-tysięczne Nisko – nie spełnia statystycznych wymogów skrajnej alienacji obywatelskiej. Po pierwsze, dlatego że wbrew pozorom w najmniejszych miasteczkach ludzie głosują nieco chętniej niż w miastach średnich, liczących od 20 do 100 tysięcy mieszkanńców (tam jest z frekwencją najgorzej, wynosi około 30 procent). A po drugie, Nisko leży w dawnym zaborze austriackim. Monika tego na pewno nie wie, ale socjologowie tak – dawny zabór austriacki to prawdziwa
ostoja postaw obywatelskich.

d1pp96h

Kolacje rodzinne

Raper Mes mógłby o takich dziewczynach jak Monika napisać wulgarną piosenkę. – Ludziom w moim wieku o nic, kurwa, nie chodzi. O niczym nie mają pojęcia. Kanały telewizyjne sobie poprzerzucać. Żeby dobra zabawa była. Klubowicza z siebie zrobić – mówi coraz bardziej podekscytowany. Ale tak jak Monika Mes nie zjawi się w obwodowej komisji wyborczej w najbliższej przyszłości. – Żeby iść głosować, trzeba nie mieć poglądów. Dać się zbajerować czerwonym draniom. Ja się wychowałem w normalnym domu, rodzice działali w Solidarności. Trzeba wiedzieć, co jest dobre. Trzeba pamiętać, skąd pochodzimy. Pamiętać rodzinne kolacje, rozmowy.

Marcin Świetlicki, zamiast pogadać, wolał przysłać mail z odpowiedzią na pytanie, dlaczego nie.

„Pierwszy i ostatni raz w życiu głosowałem w Ludowym Wojsku Polskim w połowie lat 80. Ustawiono nas czwórkami i poprowadzono jak na rzeź do lokalu wyborczego. To był okres, kiedy Aleksander Kwaśniewski i Włodzimierz Cimoszewicz byli jeszcze przeciwko Europie i NATO. Z faktu, że w LWP nie znalazłem się z własnej woli, wynika, że i głosowałem niedobrowolnie. Nie pamiętam, kto wygrał. Na pewno jacyś starsi koledzy Włodzimierza Cimoszewicza. Od tamtego traumatycznego momentu uznaję zasadę dobrowolności. Nie głosuję, bo nie chcę. Bo nie muszę. M u s z ę pisać wiersze. Bo to przynajmniej ma znaczenie. Tutejsza ziemska władza daje do wyboru – albo mniejsze zło, albo zło większe. Decyduję się nie wybierać zła”.

d1pp96h

Opinia Świetlickiego, że głosowanie na środowiska postkomunistyczne jest z moralnego punktu widzenia całkowicie niedopuszczalne, to nie oryginalny koncept poety. To samo mówi młodszy od Świetlickiego o trzy lata 41-letni działacz ruchów anarchistycznych, współtwórca związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza Jarosław Urbański, 29-letni operator filmowy i absolwent psychologii Artur Sienicki, 28-letni muzyk i tłumacz Piotr Kaliński, no i najmłodszy w tym towarzystwie raper Mes.

Żaden z nich nie głosuje też na postsolidarność. Ta ich zawiodła lub najzwyczajniej w świecie nie odpowiada ich poglądom. Negują wybór „mniejszego zła”, nie negują za to kontekstu historycznego.

– Nikt już nie ma wątpliwości, że podział na postkomunę i postsolidarność zakorzeni się na dziesięciolecia – mówi politolog Wisła Surażska, prezes Centrum Badań Regionalnych. Do polskich nauk społecznych teorię długookresowych podziałów wprowadziła Mirosława Grabowska, autorka książki „Podział postkomunistyczny”. To rozwinięcie koncepcji socjologów Seymoura Martina Lipseta i Steina Rokkana, którzy za fundament podziałów w społeczeństwach europejskich uznali reformację oraz rewolucję narodową i przemysłową. Wbrew temu, co myśleli twórcy Partii Demokratycznej, podział postkomunistyczny w Polsce nieprędko utraci znaczenie. – Rodzinne historie mają olbrzymi wpływ na postawy młodzieży, która sama Peerelu nawet nie pamięta – mówi Surażska.

d1pp96h

W opracowaniach jej instytutu, choć dotyczą głównie inwestycji, perspektyw rozwoju, samorządów, pełno jest odniesień do historii. Są zabory, „obwarzanek” Piłsudskiego, zaścianek wschodniej Polski. – Głosowanie jest czynnością społeczną. Zależy od zakorzenienia, integracji wspólnoty lokalnej, poziomu religijności. Amerykanie, którzy przenoszą się ze stanu do stanu, swoje postawy obywatelskie zabierają ze sobą. Ich obywatelstwo jest wyuczone w szkole. Polacy stają się obywatelami, gdy się zasiedzą. Gdy mają groby rodzinne na miejscowym cmentarzu. W statystykach frekwencji, zdaniem Surażskiej, odbija się ciekawy trend – zakorzenienie Polaków na ziemiach poniemieckich. Tam powoli wzrasta frekwencja. To nowy elektorat, centrowy, proeuropejski. – Teraz zachodnia Polska będzie stopniowo coraz chętniej głosować w celu realizowania własnych interesów grupowych, regionalnych. Mieszkańcy zachodniej Polski widzą szansę wynikającą z obecności w Unii bardziej niż mieszkańcy innych regionów – mówi.

Tematy zastępcze

CBOS szczegółowo wylicza motywacje stojące za odmową udziału w wyborach. „Deklaracje partii, obietnice wyborcze są bez pokrycia. (...) Co innego obiecują, co innego robią. Wszyscy oszukują” – tę odpowiedź zakreśliło 27 procent ankietowanych. Prawie tyle samo, bo 24 procent, wybrało opcję: „Nic nie zmienia się na lepsze, nic z tego nie wynika. Kogo się wybierze, to jest źle”. Te odpowiedzi łatwo uznać za frustrację, apatię i brak wiedzy o mechanizmach funkcjonowania demokracji.

Polska ma najniższą frekwencję spośród krajów Unii Europejskiej, za to najwyższe bezrobocie. Wystarczy, że Litwa i Łotwa osiągną w tym roku większy wzrost gospodarczy od Polski, a staniemy się także najbiedniejszym krajem Unii. Jest wiele powodów, by narzekać. Ale to właśnie frekwencja jest tym wskaźnikiem, który najczęściej skłania do załamywania rąk nad intelektualną i społeczną kondycją Polaków.

d1pp96h

Może niesłusznie? Profesor Krystyna Skarżyńska zajmująca się psychologią polityczną uważa, że ważnym bodźcem do aktywności politycznej, w tym głosowania, jest perspektywa istotnej zmiany. Ludzie są wówczas skłonni ponieść tak zwane koszty psychologiczne, czyli poświęcić swój czas, by zapoznać się z ofertą programową. – Ale ludzie mają wiele spraw na głowie, więc za bardzo wysilać się nie chcą. Ułatwieniem byłaby debata w jasny sposób pokazująca różnice programowe i konsekwencje realizacji poszczególnych programów. Taka wiedza jest niezbędna do dokonania rozsądnego wyboru. W chwili obecnej ja żadnej debaty nie widzę – mówi Skarżyńska.

Politycy i media skupieni są na „sprawie Jaruckiej”. O długofalowe strategie modernizacji czy o rolę Polski w Unii Europejskiej nie ma nawet kogo zapytać. Tematem zastępczym w debacie ekonomicznej jest kwestia podatku liniowego.

Żaden wybór

„Gdyby wybory coś zmieniały, już dawno byłyby zakazane” – te słowa wypowiedziała kilkadziesiąt lat temu matka chrzestna amerykańskiego anarchizmu Emma Goldman. W tym roku polska Federacja Anarchistyczna używa ich, by propagować bojkot wyborów. „Rozpoczęła się przedwyborcza walka. Jej dramatyzm wobec postępującej apatii społecznej budują media starające się – ku pocieszeniu polityków – sprawić wrażenie, że i tym razem chodzi o sprawy zasadnicze, najważniejsze dla naszego kraju. Tymczasem jest to tylko fasada osłaniająca to, że i po tych wyborach nie możemy się spodziewać żadnych zasadniczych zmian” – pisze koordynator akcji Michał Przyborowski. – Przecież w Polsce od 16 lat wszystkie rządy realizują jedną, neoliberalną doktrynę. Tu nie ma mowy o jakimkolwiek wyborze. Ta polityka będzie teraz prowadzona przez rząd postsolidarnościowy, któremu nie uda się rozwiązać żadnych ważnych problemów społecznych, i odejdzie skompromitowany jak wcześniej rząd AWS, a teraz SLD – mówi Jarosław Urbański związany z Federacją
Anarchistyczną.

W latach 80. był działaczem ruchu Wolność i Pokój, potem zaangażował się w budowanie samorządu terytorialnego. Teraz współtworzy nowy związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza zajmujący się między innymi ochroną praw pracowników sezonowych. – Wybory nie są złem, nie chodzi o ich negowanie. Chodzi o uświadomienie ludziom, że demokracja partyjna nie służy ich interesom. Takie wybory są skomercjalizowane, poddane logice marketingu politycznego. W raporcie „Nie wierzę politykom” sporo jest trafnych diagnoz: „Trzeba mówić nie tylko o niskim poziomie edukacji obywatelskiej czy nieoswojeniu z demokracją, ale także warto pamiętać o doświadczeniach wyborczych Polaków. Brak sukcesów gospodarczych, które przekładałyby się na odczucia obywateli, chybione reformy, a jednocześnie postępująca zapaść niektórych sfer funkcjonowania państwa, nieudolność lub zła wola w sprawowaniu władzy czy wreszcie rozkładająca życie publiczne korupcja przyczyniły się do upadku autorytetu polityków”. Prof. Skarżyńska nie dziwi się wcale, że
Polacy nie chcą głosować. Jej zdaniem takie zachowanie wynika z wzorca wyniesionego jeszcze z Peerelu. Wówczas jedyną możliwą formą wyrażenia niezadowolenia była odmowa udziału. – Ludzie nie są szaleni. Ich zachowania mają racjonalne uzasadnienie – tłumaczy.

Szczęście w ogródku

Dorota Szopowska ma 33 lata, jest absolwentką pedagogiki na Uniwersytecie Zielonogórskim. Pracowała w warszawskim Towarzystwie Rozwoju Rodziny, próbowała własnych sił w małym biznesie. Od roku mieszka ze swoim partnerem, bankowcem, i sześcioletnią córką we własnym domku w Łomiankach. Gołym okiem widać, że należy do Polaków, którym się w III RP udało. – Byłam oczywiście na referendum unijnym. Ale ogólnie się tym nie interesuję. Mogę na politykę czasem popatrzeć jak na zjawisko socjologiczne, jacyś faceci w coś grają. Ale nie za bardzo wiem, o co chodzi. Coś w rodzaju piłki nożnej, z tym że piłka jest ciekawsza. To po co mam głosować?

Owszem, jeśli zamelduje się w Łomiankach, prawdopodobnie pójdzie na wybory samorządowe. – Byłam nawet raz na radzie gminy, bo był projekt budowy drogi na wale wiślanym niedaleko naszego domu. Szczerze mówiąc, to posiedzenie było żenujące – opowiada Dorota. Mieszkańców nie dopuszczano do głosu, gdy chcieli zadawać pytania, grożono, że ich wyproszą z sali. – Tu jest jakaś rzeczywistość, która mnie dotyczy. A Sejm? W czym dotyczy to mnie i mojego dobra? Mnie jest dobrze, jak wieczorem siadam z Przemkiem w ogródku i pijemy po lampce wina.

Założyciel „Gazety Polskiej” Piotr Wierzbicki, prawicowy publicysta znany z radykalnych poglądów, też nie idzie na wybory. Nie głosował już w 2001 roku. – Nie ma żadnej specjalnej potrzeby, bym leciał do urny. Jestem obywatelem i bez tego. Niegłosowanie to moje fundamentalne prawo, moja biografia skłania mnie do tego, by z tego prawa teraz korzystać. Żadnego wielkiego kryzysu nie widzę, ci, którzy wygrają, powinni sobie poradzić sami.

Młody operator Artur Sienicki nie rozumie, dlaczego jego decyzja, by nie głosować, spotyka się z tak gwałtownymi reakcjami otoczenia. – Mówią mi, że jestem kretynem. Że to głupota, brak patriotyzmu. Ludzie robią się nerwowi.

Artura rodzice też mają rodowód opozycyjny. Ale dla niego to niewystarczający powód, by głosować na kandydata PiS. – Jakby można było dawać głosy ujemne, tobym głosował na Kaczyńskiego. A głosu dodatniego to naprawdę nie mam komu dać. Musiałby się w Polsce zmienić sposób uprawiania polityki. Dopóki to się nie zmieni, wolę pozostawać w zgodzie z własnym sumieniem.

Zbawiciele z Brukseli

W tym roku o własne sumienie zadbać może rekordowa liczba Polaków. Przy frekwencji rzędu 38 procent byłoby to prawie 15 milionów osób niegłosujących. Teraz będą mieli dodatkowy argument, by w wyborcze niedziele zostać w domu. Profesor Skarżyńska zaobserwowała nowe zjawisko: – Pojawiają się głosy, że skoro jesteśmy w Unii, to nie ma po co głosować. Bo niezależnie od tego, kto dojdzie do władzy, Bruksela i tak zadba o to, żeby tu się nic złego nie wydarzyło.

Marcel Andino Velez

d1pp96h
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1pp96h
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj