Głodził psa, zgłosili go. Kilka dni później zwierzę zaginęło
Opolskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami dowiedziało się o dramacie czworonoga i postanowiło interweniować. Głodzonym psem zainteresowała się policja - właściciel zobowiązał się wtedy lepiej go traktować. Dziś nie ma po nim śladu.
28.11.2017 18:26
Działacze TONZ dowiedzieli się, że w podopolskich Starych Siołkowicach właściciel głodzi psa. Warunki, w jaki żył czworonóg wołały o pomstę do nieba. Jak czytamy, był "przywiązany do budy, karmiony m.in. jabłkami, bez dostępu do wody". Właściciela zidentyfikowała dopiero policja. W rozmowie z funkcjonariuszami przekonywał, że pies jest pod jego opieką od 12 lat i nie dzieje mu się krzywda. Co innego stwierdzili policjanci, nakazując m.in. ocieplić budę.
Ku zdziwieniu TONZ, właściciel nie tylko nic nie zrobił, by poprawić życie psu, to jeszcze stwierdził, że "został skradziony". Chwilę po odwiedzinach działaczy i policji, ktoś miał coś podać psu i zabrać z posesji. Tyle wynikało z przygotowanego przez właściciela oświadczenia. Na poinformowanie o tym czekał 4 dni – pies zniknął 22 listopada. "Ta historia jest nad wyraz wygodna dla właściciela, ponieważ w jego przekonaniu zwalnia go z odpowiedzialności karnej, bo pies został 'skradziony'" – piszą działacze.
Najbardziej zastanawiające jest to, że właściciel czworonoga to znany, również mediom, społecznik. Od lat pracuje w organizacji charytatywnej, która pomaga w Polsce i za jej granicami. "Zapomniał o swoim wiernym towarzyszu - psie, którego karmił jabłkami, burakami i nawet nie zadbał o to, aby pies miał czystą miskę" – dowiadujemy się z postu TONZ. Organy ścigania zostały już powiadomione o sprawie.