Głodujący z bielskiego K‑Telu wyszedł ze szpitala do domu
Jeden z głodujących pracowników bielskiego oddziału firmy K-Tel, który trafił w południe do szpitala, po badaniach wyszedł do domu. Według rzeczniczki szpitala Jolanty Trojanowskiej, mężczyzna był
osłabiony ale jego stan ogólny był dobry.
17.04.2006 | aktual.: 17.04.2006 16:35
Jak poinformował rzecznik protestujących Edward Stalewski, mężczyzna głodował od czwartku. Po tym jak poczuł się źle karetka odwiozła go do szpitala. W K-Telu nadal głoduje 11 osób.
Protest w K-Telu trwa od 13 dni. Rozpoczął się po zapowiedzi władz, że w bielskim oddziale konieczne są zwolnienia i obniżenie płac pracownikom, który pozostaną. Przedstawiciele załogi mówili, że spółka zamierzała wypowiedzieć umowy około połowie pracowników. Dyrekcja twierdzi, że zwolnienia obejmą 15 do 20 proc. załogi.
W akcji bierze udział około 160 z 200 pracowników okręgu, którzy okupują pomieszczenia firmy. W minioną środę rozpoczęła się głodówka, do której przystąpiło 10 osób, a w czwartek kolejne dwie. Głodujący pracownicy przyjmują tylko płyny.
Święta wielkanocne pracownicy spędzili w pomieszczeniach spółki. W Niedzielę Wielkanocną proboszcz parafii świętego Mikołaja ksiądz Zbigniew Powada odprawił polową mszę świętą. Pracownicy spotykają się przed bramą wejściową z rodzinami. Władze K-Telu dotychczas nie chciały z nami rozmawiać. Przed świętami pojechali do swych domów. Nam zafundowali takie święta, że zamiast w domach, spędzamy je tu. To smutny czas nie tylko dla 160 protestujących, ale i 160 rodzin - powiedział Stalewski.
W poniedziałek rano nie zabrakło tradycyjnego śmigusa dyngusa. Protestujący tradycyjnie spotkali się także z rodzinami przy bramie. Zarząd pozwolił rodzinom, by w święta weszli do środka. Baliśmy się jednak, że może dojść do prowokacji. Nie znamy członków wszystkich rodzin. A wystarczyłoby, żeby ktoś wszedł i podrzucił choćby butelkę wódki. Podziękowaliśmy zarządowi, ale nie skorzystaliśmy z tej oferty - dodał Stalewski.
Protestujący pracownicy K-Telu, który w styczniu bieżącego roku zawarł z Telekomunikacją Polską (TP) trzyletnią umowę na utrzymanie sieci telekomunikacyjnych w rejonie bielskim, domagają się przede wszystkim gwarancji zatrudnienia na czas wyznaczony przez umowę z TP. Dyrekcja nie zgadza się na główny postulat.
W piątkowym komunikacie spółka zagwarantowała natomiast pracownikom, którzy pozostaną w K-Telu, wynagrodzenie zasadnicze nie niższe niż 1,7 tysiąca złotych oraz premię uznaniową. Obecnie zarobki wynoszą od 1,7 tys. zł do 2,4 tys. zł brutto. Pracownicy objęci zwolnieniami mieliby znaleźć pracę w Śląsk-Tel, który współpracuje z K-Telem.