Girzyński: rozumiem wątpliwości prezydenta
Nawet najwięksi przeciwnicy ustawy lustracyjnej mówią, że jest bardzo precyzyjna, klarowna i spójna. Rozumiem jednak wątpliwości prezydenta, ponieważ wokół lustracji jest dużo emocji i sporów - powiedział Zbigniew Girzyński z PiS w audycji "Sygnały Dnia PR1".
19.10.2006 | aktual.: 19.10.2006 11:26
Sygnały Dnia PR1: Jak pan ocenia nowelizację ustawy lustracyjnej, w środę wykonaną przez Sejm? Gość "Sygnałów Dnia" kilka minut temu, senator Zbigniew Romaszewski, kolega klubowy pana posła, bardzo mocno skrytykował ustawę, mówiąc, że przede wszystkim jest ona po prostu niewykonalna.
Zbigniew Girzyński: Bardzo liczę na to, że Instytut Pamięci Narodowej, który był w ciągu prac nad tą ustawą na każdym kroku konsultowany i którego zdanie było niezwykle istotne i zawsze uwzględniane przez członków nadzwyczajnej komisji sejmowej, która układała ustawę lustracyjną, pisała ustawę lustracyjną, cały czas otrzymywaliśmy sygnały, że ustawa ta zostanie wykonana i że Instytut dołoży wszelkich możliwych starań, aby nowa formuła lustracyjna, którą zaproponowaliśmy była zrealizowana z największą precyzją i w jak najszybszym terminie, w jakim to będzie możliwe środkami, którymi dysponuje Instytut Pamięci Narodowej. Więc mam nadzieję, że te obawy, które pan przed chwileczką wyraził, a których autorem był pan senator, będą na szczęście bezpodstawne.
Ustawa na przykład dzieli na dwie kategorie osoby pełniące funkcje publiczne, faktycznie też odbiera pokrzywdzonym prawo do takiej jasnej mocnej, silnej obrony, bo faktycznie dla lustrowanego bardziej ludzka wydaje się procedura karna, a nie cywilna. Padają też takie zarzuty, że ta ustawa po prostu jest niekonstytucyjna.
- Nawet najwięksi przeciwnicy tej ustawy mówią jasno i prosto, że jest to ustawa bardzo precyzyjna, klarowna i spójna, to jest pierwsza rzecz. Druga rzecz – absolutnie nie mogę się zgodzić z faktem, że procedura karna jest lepsza od procedury cywilnej. I jedna, i druga procedura jest procedurą sądową, i jedna, i druga toczy się przed niezawisłymi sądami. I przypomnę, że ta procedura cywilna, którą wprowadziliśmy tą ustawą była poparta w Parlamencie przez wszystkie, z wyjątkiem SLD, ugrupowania, więc trudno z tego wnioskować, że jest to sposób procedowania błędny. Poza tym zmieniła się postać lustracji. Otóż do tej pory z faktem, iż ktoś był współpracownikiem i zataił ten fakt przed opinią publiczną, gdy zostało mu to udowodnione w procedurze karnej, on tracił prawo do sprawowania funkcji publicznych przez dziesięć lat. A więc była sankcja. Obecnie my tylko informujemy poprzez zaświadczenie, czy ktoś był, czy też nie był osobowym źródłem informacji, a jeżeli był tym osobowym źródłem informacji, to
informujemy, jaki był zakres jego współpracy. A żadna sankcja tego człowieka nie spotyka, żadna, z wyjątkiem ujawnienia tego faktu. W związku z tym trudno tutaj wprowadzać procedurę karną, która jest jednak przewidziana dla penalizacji konkretnych przestępstw. W związku z tym myślę, że zarzut, iż procedura karna powinna być tu stosowana, pojawia się tylko wtedy, gdy ktoś nie rozumie tej idei, że jakby sam fakt współpracy nie jest przecież przez nas w żaden sposób karany. Ustawa trafiła już na biurko prezydenta. Jak pan myśli, co zrobi Lech Kaczyński? Ma 21 dni, jak sam mówi, mocno się będzie nad wszystkim zastanawiał i chciałby jeszcze raz zaprosić do siebie na konsultacje i przeciwników, i zwolenników tej ustawy.
- Doskonale rozumiem i całkowicie podzielam to stanowisko pana prezydenta z prostego powodu – jest to ustawa, która budzi ogromne emocje, jest to ustawa, która spowodowała polaryzację opinii publicznej w środowiskach, które wywodzą się z dawnej opozycji. Z jednej strony mamy głosy osób niezwykle zacnych, które opowiadają się za innym modelem lustracji niż ten, który zaproponowaliśmy, z drugiej strony równie zacne osoby i równie ważne osoby, które funkcjonowały w strukturach dawnej opozycji opowiadają się właśnie za tą zmianą. Pan prezydent ma w związku z tym nie lada dylemat, ponieważ jest wokół tej ustawy, wokół całego tego problemu bardzo duży merytoryczny spór.