Gimnazjaliści ofiarami "bomby śmierdziuchowej"
Jedenaścioro uczniów gimnazjum w Siedlcach na Mazowszu trafiło w poniedziałek do szpitala z objawami zatrucia po rozpyleniu w szkole substancji zwanej "bombą śmierdziuchową". Była ona dołączona do pisemka dla dzieci pt. "Kaczor Donald". Zdrowiu gimnazjalistów nic nie zagraża.
Gazetkę kupili uczniowie pierwszej klasy gimnazjum. Wchodząc na lekcję języka obcego otworzyli saszetkę z żelową substancją i wrzucili ją do kosza. W sali rozprzestrzenił się zapach szamba i po paru minutach kilkoro uczniów źle się poczuło - powiedziała PAP rzeczniczka siedleckiej policji, starsza posterunkowa Beata Borkowska.
Wkrótce potem inna klasa otworzyła saszetkę z identycznym "śmierdziuchem". Dyrektor szkoły zarządził ewakuację wszystkich uczniów.
Do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Siedlcach przewieziono dwudziestu jeden gimnazjalistów. Dwanaścioro dzieci zostało na oddziale dziecięcym. Jedno z nich na żądanie matki zostało wypisane.
Stan pacjentów jest dość dobry, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Dzieci miały zawroty i bóle głowy oraz brzucha i nudności. Prawdopodobnie jutro część z nich opuści szpital - poinformował lekarz dyżurny oddziału dziecięcego, Janusz Krasuski.
Według Beaty Borkowskiej, śmierdząca substancja zawierała siarkowodór. Na torebce była informacja, aby nie otwierać jej w małych pomieszczeniach. Substancję zabezpieczyli pracownicy Sanepidu.