Gigantyczne kolejki w przychodniach
Krakowskie przychodnie przeżywają oblężenie. Przed gabinetami lekarzy pierwszego kontaktu ustawiają się gigantyczne kolejki przeziębionych. Lekarze dziennie przyjmują od 50 do 70 chorych - informuje "Gazeta Krakowska".
15.12.2007 | aktual.: 15.12.2007 01:10
Większość to przedszkolaki i uczniowie. W wielu miejscach, by wykluczyć kontakt chorych ze zdrowymi, zamykane są punkty szczepień i poradnie zdrowego dziecka.
Anna Orzech na wizytę czekała dwa dni. Renata Szarek z NZOZ "Mediciny" potwierdza, że pacjentów jest wyjątkowo dużo. Lekarze pierwszego kontaktu pracują do późnych godzin wieczornych. Ale i tak chorych nie ubywa.
W ostatnich dniach liczba chorych błyskawicznie wzrosła. Jak relacjonują kierownicy NZOZ-ów, pacjentów jest dwa razy więcej niż zazwyczaj o tej porze roku.
W tym tygodniu przyjmuję wyjątkowo dużo maluchów - mówi Teresa Chwaja, pediatra z NZOZ Biały Prądnik. Podliczyłam, że dziennie badam co najmniej 40 dzieci - dodaje.
I to jeszcze nie tak dużo - komentuje dziennik. Katarzyna Stein- Sedlak, szefowa przychodni w Tyńcu, informuje, że trzech internistów pracujących tutaj musi przyjąć dziennie nawet po 70 pacjentów.
W tym tygodniu zdarzało się, że było ich jeszcze więcej - zaznacza Stein-Sedlak. Ale radzimy sobie. Żadnego chorego nie odesłaliśmy bez porady - podkreśla.
Anna Najbar-Pabian, kierowniczka NZOZ "Ugorek", by ograniczyć kontakt chorych ze zdrowymi zdecydowała o zamknięciu punktu szczepień i poradni zdrowego dziecka. Pediatrzy nie nadążają z przyjmowaniem maluchów - mówi szefowa "Ugorka". Dlatego na szczepienia zapraszamy rodziców wraz z ich pociechami dopiero po świętach - podkreśla.
Dlaczego w tym tygodniu wśród mieszkańców Krakowa przybyło aż tylu chorych? Lekarze uspokajają: nie ma epidemii. Na razie. Na pewno nie jest to grypa - twierdzi Katarzyna Stein-Sedlak. Myślę, że wzrost liczby chorych to efekt załamania pogody. Nie było zbyt zimno, ani też zbyt ciepło. Mrozik polepszy sytuację - dodaje rozmówczyni "Gazety Krakowskiej". (PAP)