Giertych grozi dymisją i rozbiciem koalicji
Wicepremier, minister edukacji Roman Giertych wyszedł z rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim. Jak mówił minister, premier "pozytywnie odniósł
się do wniosku o zwiększenie o 500 mln subwencji oświatowej".
Giertych groził swoją dymisją i wyjściem LPR z koalicji. Dodatkowe środki mają umożliwić wprowadzenie 5-procentowych podwyżek dla nauczycieli. Teraz wszystko w rękach Senatu.
08.01.2007 14:20
Szef klubu parlamentarnego Ligi Polskich Rodzin Mirosław Orzechowski, jednocześnie wiceminister edukacji, zapowiedział, że jeśli pieniędzy nie będzie, to wraz z Giertychem dymisję złoży także minister gospodarki morskiej Rafał Wiechecki oraz wszyscy sekretarze i podsekretarze stanu z Ligi.
Minister edukacji powiedział, że chce, by dodatkowe 500 mln zł pochodziło z dochodów państwa z podatku VAT. Mówił, że ubiegłoroczne dochody z tego tytułu były wyższe niż szacowano; jego zdaniem, nic nie wskazuje, by w tym roku było inaczej.
Stosowne poprawki do ustawy budżetowej na ten rok, zwiększające subwencję o dodatkowe 500 mln zł oraz kwotę bazową służącą do wyliczania średniego wynagrodzenia nauczycieli, ma złożyć w Senacie Liga Polskich Rodzin. Zwrócę się pisemnie do marszałka Senatu oraz szefa klubu PiS, który dysponuje większością w Senacie, by łaskawie zechciał podnieść wynagrodzenia nauczycieli - mówił Giertych.
Podkreślił, że zobowiązanie wobec nauczycieli podjął rząd. Przypomniał, że obietnicę podwyżek złożył w maju na podstawie rozmowy z wicepremier, minister finansów Zytą Gilowska oraz na podstawie uchwały rządu dotyczącej likwidacji tzw. klina podatkowego. Zmiany te zakładały obniżenie składek: rentowej oraz na ubezpieczenie chorobowe; miało to skutkować zwiększeniem płac całej sfery budżetowej, nie tylko nauczycieli. Minister edukacji pokazał dziennikarzom kartkę z notatkami, jakie podczas spotkania z nim miała sporządzić minister finansów; mówił, że wynika z nich, że wzrost wynagrodzenia miał wynieść 7%.
Przypomniał, że później Gilowska odeszła z rządu, zmienił się także premier rządu, w sierpniu zaś - przy sprzeciwie ministrów: edukacji i gospodarki morskiej - rząd zdecydował, że wysokość oraz zasady opłacania składek na powszechne ubezpieczenia społeczne nie zmienią się. Wówczas minister edukacji wystąpił o zwiększenie subwencji oświatowej o 1,6 mld zł.
W trakcie prac nad budżetem na 2007 r. okazało się, że kwota na podwyżki będzie niższa - subwencję zwiększono tylko o ok. 1 mld zł. Te środki muszą starczyć też na odprawy dla nauczycieli odchodzących na wcześniejsze emerytury (obecny rok jest ostatnim, w którym mogą to zrobić) oraz zwiększenie wynagrodzeń nauczycielom, którzy uzyskali wyższy stopień awansu zawodowego. Dlatego tzw. kwotę bazową, służącą do wyliczania średniego wynagrodzenia nauczycieli, Sejm zwiększył w ustawie budżetowej tylko o 2,2%.
Skoro obiecaliśmy kilkuset tysiącom polskich nauczycieli podwyżki, to należy je zrealizować. To jest kwestia wiarygodności, to jest kwestia wiarygodności mojej i rządu- podkreślił Giertych w poniedziałek. Dodał, że jego zdaniem nie będzie możliwa realizacja rządowego programu "Zero tolerancji dla przemocy w szkołach" "jeśli nauczyciele będą przeciw, jeżeli poczują, że zostali oszukani, i że nie są poważnie traktowani".
Chcę być nadal ministrem edukacji, ale nie można być ministrem edukacji jeżeli rząd, w którym się jest najpierw obiecuje podwyżki, a później się z nich wycofuje. To już dzieci mówią: "kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera", dlatego nie chcę się poniewierać w politycznym piekle pretensji ludzkich, które będą uzasadnione- powiedział Giertych.
Jego zdaniem, podwyżki dla nauczycieli obiecał nie tylko on, lecz także Zyta Gilowska._ Jeśli ja mówię, że odchodzę jeśli nie będzie tych 7% to dlaczego autorka tego pisma tego samego nie powie_ - powiedział minister edukacji pokazując notatkę minister finansów.
Giertych pytany czy ewentualna dymisja jego i Wiecheckiego oznaczałaby wyjście LPR z koalicji, powiedział, że "na pewno wtedy szykuje się kryzys". Jak on zostanie rozwiązany tego nie wiem- zaznaczył. Powiedział, że celem wejścia Ligi do rządu była reforma w oświacie, "jeśli nie będziemy mogli realizować tego zadania, to nasza obecność traci sens, ale odpowiedź na to pytanie powinna paść z ust PiS-u".
Znacznie mniejszym niż zapowiadano podwyżkom sprzeciwiają się także nauczycielskie związki zawodowe. Solidarność przyłączyła się do żądań Romana Giertycha, a ZNP planuje strajk przeciwko ministrowi edukacji.
Rzecznik rządu Jan Dziedziczak powiedział, że Roman Giertych nie może liczyć na dodatkowe pieniądze dla nauczycieli w tegorocznym budżecie. Jan Dziedziczak tłumaczy, że budżet nie jest "z gumy" i przeznaczenie dodatkowych 500 milionów dla nauczycieli oznaczałoby, że komuś, na przykład emerytom trzeba by je zabrać. Zdaniem rzecznika rządu, tego zrobić nie można. Według Jana Dziedziczaka, Roman Giertych, grożąc dymisją, źle stawia sprawę, choć zrozumiałe jest, że jak każdy minister chce zdobyć pieniądze dla swojego resortu. Jan Dziedziczak dodał, że wicepremier może znaleźć inny sposób na wykazanie, że zależy mu na ministerstwie, którym kieruje.