GIC, czyli po co nam to było
W ciągu czterech lat na działanie Generalnej Inspekcji Celnej wydano blisko 86 mln zł, w tym czasie, w wyniku kontroli przeprowadzanych przez tę instytucję do kasy państwa trafiło około 19 mln zł.
20.02.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Według generała Andrzeja Anklewicza, który szefem GIC-u jest od listopada zeszłego roku, w ciągu tych lat nie osiągnięto podstawowego celu powołania Inspekcji Celnej, czyli nie doprowadzono do ograniczenia przemytu i korupcji.
Zabrakło zdecydowanej i prostej współpracy z organami celnymi, w tym z Głównym Urzędem Celnym. Udało się to osiągnąć dopiero niedawno, na kilka miesięcy przez rozwiązaniem GUC-u. Ma to nastąpić pod koniec kwietnia, GIC z kolei ma być zniesiony pod koniec czerwca. Kompetencje tych urzędów ma przejąć Ministerstwo Finansów. W najbliższym czasie ma się okazać w jakiej formie.
GIC jest swego rodzaju policją celną, dopóki nie był wydzielony z Głównego Urzędu Ceł, przeprowadzał w instytucji tej kontrole wewnętrzne.
W ostatnim czasie Inspekcja zaczęła odprowadzać coraz więcej pieniędzy do kasy państwa, na swym koncie ma też kilka spektakularnych osiągnięć. Udaremniła między innymi nielegalny przerzut 2,5 mln dolarów z Polski do Niemiec oraz wykryła wielką nielegalną hurtownię ubrań i butów. Brała też udział w dochodzeniu w sprawie wyłudzania zawyżonego zwrotu podatku VAT przez kilka firm farmaceutycznych.(an)