Geremek zostawił rywali w tyle
Mimo kilku gwałtownych zwrotów w debacie kandydatów na przewodniczącego Parlamentu
Europejskiego, Bronisław Geremek nie pozostawił wątpliwości, że
góruje nad rywalami, hiszpańskim socjalistą Josepem Borrellem i
francuskim komunistą Francisem Wurtzem.
13.07.2004 | aktual.: 14.07.2004 06:41
W kuluarach parlamentu UE panowało przeświadczenie o moralnym zwycięstwie Polaka w debacie, w której najwięcej emocji wzbudził stosunek kandydatów do interwencji zbrojnej w Iraku i przeciwstawienie jej przez Geremka bierności Zachodu w obliczu agresji hitlerowskiej na Polskę i późniejszego ucisku komunistycznego.
Jednak ci sami uczestnicy debaty i słuchacze, którzy częściej i dłużej oklaskiwali Polaka niż jego rywali, nie kryli przekonania, że w głosowaniu na sesji plenarnej 20 lipca wygra Borrell. Socjaliści zawarli bowiem, jak to określił Wurtz, "sojusz wbrew naturze" z grupą chadecko-konserwatywną, aby podzielić między te dwie największe grupy polityczne PE 5-letnią kadencję przewodniczącego.
Zgłoszony przez grupę liberałów i centrystów w PE Geremek, ze swoją przeszłością dysydenta, współtwórcy "Solidarności" i systemu polskiej demokracji po 1989 roku, od razu zyskał przewagę nad sprawiającym wrażenie technokraty Borrellem, z wykształcenia inżynierem i ekonomistą, byłym hiszpańskim ministrem finansów, robót publicznych i transportu.
Zgromadzonym w sali PE w Brukseli eurodeputowanym, urzędnikom europejskim i dziennikarzom podobał się pomysł Geremka, aby uczynić w Parlamentu Europejskiego centralne miejsce debaty nad celami i przyszłością Unii, w tym na świeżo uzgodnioną przez rządy unijne konstytucją UE, którą jego zdaniem trzeba ratyfikować. Według Geremka, fali eurosceptycyzmu trzeba przeciwstawić odwagę i prawdę.
Wurtz od razu zastrzegł, że kandyduje dla zasady, bo sojusz socjalistów z chadekami i konserwatystami "gwarantuje" wybór Borrellowi. On też jako pierwszy zaatakował Geremka za poparcie dla interwencji w Iraku. Zapowiedział, że po swojej niechybnej przegranej w pierwszej turze wyborów szefa PE, poprze w drugiej turze Borrella ze względu na postawę Geremka w sprawie irackiej.
Kandydat komunistów zdenerwował się, kiedy polski dziennikarz zasugerował, że w 15 lat po upadku muru berlińskiego kandydatura komunisty na szefa PE wydaje się anachronizmem. Pański prezydent był ministrem generała Jaruzelskiego. Ja w tamtych czasach potępiałem stan wojenny - obruszył się Francuz. W kuluarach jego rodacy z innych ugrupowań podawali jednak w wątpliwość stanowczość francuskich komunistów w krytykowaniu stanu wojennego.
Do ataków na Geremka, na tle jego poparcia dla Stanów Zjednoczonych w sprawie Iraku, skwapliwie dołączył Borrell. Część zebranych była też zaskoczona sugestią Geremka, aby ograniczyć się w instytucjach UE do angielskiego i francuskiego, a pieniądze zaoszczędzone na tłumaczeniach przeznaczyć na nauczanie innych, zwłaszcza rzadszych języków.
Kiedy przez chwile wydawało się, że sympatia sali odwraca się od Polaka, w sukurs przyszli mu węgierski liberał Gabor Demszky, lider zielonych Daniel Cohn-Bendit, francuski centrysta Jean-Louis Bourlanges i kataloński regionalista Ignasi Guardans. Nie zostawili oni suchej nitki na Borrellu. Jak pan może porównywać swoje miejsce w historii z miejscem pana Geremka, współzałożyciela "Solidarności", bez której my, przybysze z nowych państw członkowskich, w ogóle byśmy tu nie siedzieli - wołał do Borrella były burmistrz Budapesztu Demszky.
Inni obrońcy Geremka zarzucili Borrellowi, że wypisał na sztandarach sprzeciw wobec wojny w Iraku, a teraz bez skrupułów porozumiewa się w sprawie podziału stanowisk w PE z grupą chadecko- konserwatywną. Tymczasem zasiadają w niej jego przeciwnicy polityczni z hiszpańskiej Partii Ludowej, której rząd gorąco popierał koalicjantów w Iraku.