Generał mówi o ataku jądrowym ze strony Rosji. "Show must go on"

Praktycznie codziennie Kreml, a także rosyjscy propagandyści straszą Ukrainę i państwa Zachodu możliwością przeprowadzenia nuklearnego ataku. Mamy informacje o okręcie atomowym, nuklearnym pociągu czy wyrzutniach z głowicami jądrowymi transportowanych w kierunku Ukrainy. Według zdecydowanej większości ekspertów i analityków wojskowych, Putin gra kartą atomową, żeby wystraszyć Kijów i próbować zatrzymać dostawy broni z Zachodu. Philip Breedlove, były dowódca połączonych sił NATO w Europie twierdzi podobnie, ale idzie krok dalej i ujawnia możliwe scenariusze.

Rosyjski dyktator w ostatnich dniach jak mantrę powtarza możliwość użycia przez Rosję broni jądrowej
Rosyjski dyktator w ostatnich dniach jak mantrę powtarza możliwość użycia przez Rosję broni jądrowej
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/EPA/GAVRIIL GRIGOROV/SPUTNIK/KREMLIN / POOL
Sylwester Ruszkiewicz

05.10.2022 18:42

Zdaniem Breedlove’a, emerytowanego generała Sił Powietrznych USA, byłego szefa dowództwa USA w Europie, niegdyś pilota F-16, groźby użycia broni jądrowej mają przede wszystkim podzielić NATO i tych, którzy wspierają Ukrainę, "a właśnie rozpoczęta wojna energetyczna jest kolejnym narzędziem Putina". "Nadchodzi zima. Putin będzie próbował uczynić z niej najgorszą zimę od lat" – powiedział na spotkaniu z dziennikarzami w Warszawie.

W jego ocenie, gdyby Putin zdecydowałby się użyć broni jądrowej, miałby trzy opcje. Pierwszą byłoby demonstracyjne zrzucenie ładunku z dala od obiektów o znaczeniu strategicznym, np. na pełnym morzu lub w odludnym terenie - to miałoby "przestraszyć Zachód, pokazać, że Rosja jest gotowa zrobić następny krok" i wpłynąć na dalsze decyzje Zachodu. Druga opcja to detonacja ładunku jądrowego użyta na dużej wysokości, której fizyczne oddziaływanie na ziemię byłoby ograniczone, ale towarzyszący jej impuls elektromagnetyczny byłby silnym uderzeniem w systemy elektroniczne, w tym łączność i służącą jej infrastrukturę. Trzecia możliwość to zrzucenie ładunku na obiekt o znaczeniu taktycznym.

Pytany o komentarz do słów wojskowego, prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds.. bezpieczeństwa z Katedry Bezpieczeństwa Międzynarodowego Uniwersytetu w Białymstoku, gdyby Putin wykonał jeden z trzech możliwych kroków, obróciłoby się na niekorzyść Rosji.

"Nikt tego nie zaakceptuje"

- Każde użycie broni atomowej, czy to w atmosferze czy na morzu, będzie przestępstwem. Podobnie z uderzeniem w infrastrukturę, obiekty wojskowe i tereny zamieszkałe. Nie ma znaczenia czy to będzie mały, średni czy duży ładunek. Faktem będzie, że użyją bomby atomowej. To kompletnie zmieni ich sytuację na międzynarodowej arenie. Jeśli Rosja jako członek Rady Bezpieczeństwa zrobi taki krok, nie zaakceptuje tego żaden kraj na świecie, może jedynie poza Koreą Północną – mówi Wirtualnej Polsce prof. Daniel Boćkowski.

I jak podkreśla, trzeba się liczyć z tym, że nawet najmniejsze użycie ładunku atomowego doprowadzi do skażenia terenu.

- Jeśli będzie to na obszarach, gdzie Ukraińcy mają centra logistyczne, zaopatrzeniowe czy dowodzenia, chmura radiacyjna wraz z wiatrem z Zachodu trafiłaby do Rosji. Putin wydałby więc wyrok na mieszkańców swojego kraju. Poza tym, jeśli miałby przeprowadzić taki atak na pozycje ukraińskie w Donbasie, to zaatakowałby "przyłączone" do Federacji Rosyjskiej samozwańcze republiki czyli swoje terytorium – zauważa prof. Daniel Boćkowski.

W ostatnich dniach mówiło się, że Rosjanie mogliby użyć tzw. taktycznej broni jądrowej. Nieoficjalnie Kreml dysponuje ok. 1900 taktycznymi pociskami atomowymi, jeszcze z czasów zimnej wojny. Według ekspertów agencji Bloomberg, przygotowanie przez Rosjan niewielkiego ataku bronią atomową wymaga jednak czasu. Ich transport do wyrzutni i samolotów może potrwać tygodnie. I byłby śledzony przez zachodnie satelity.

W przeciwieństwie do uderzenia przy pomocy potężnych głowic, zamocowanych na rakietach balistycznych, które są gotowe do uderzenia w każdej chwili, bez żadnego ostrzeżenia.

- Zgadzam się, że wojny nuklearnej nie można wygrać, dlatego istotne, byśmy jej uniknęli – mówił gen. Philip Breedlove. Jego zdaniem, groźby Putina ws. użycia broni atomowej uważa za "niewiarygodnie nieodpowiedzialne i desperackie".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Według prof. Daniela Boćkowskiego z Uniwersytetu w Białymstoku, Rosjanom szantaż nuklearny potrzebny jest jako parasol nad armią, która na froncie ponosi porażkę za porażką.

- Putinowi nie wyszła eskalacja rosyjskimi siłami zbrojnymi ani eskalacja infrastrukturą krytyczną, w kontekście wybuchów gazociągu Nord Stream. Sojuszników – jak sami propagandyści rosyjscy przyznają – Rosja już nie ma. Łukaszenka, mimo nacisków, Putinowi mówi: niet. To co jeszcze im zostało, to jedynie broń atomowa – mówi nam prof. Daniel Boćkowski.

"Rosja opcją atomową nie wygra wojny"

I jak dodaje, Putin nadal będzie straszyć użyciem broni atomowej.

- Show must go on (przedstawienie musi trwać – przyp. red.). A więc nieważne, co naprawdę możemy zrobić, ważne, by druga strona zaczęła się bać. W efekcie osiąga się stan wewnętrznej projekcji zagrożenia. Ukraina oczywiście zdaje sobie sprawę, że Putin dostając baty na froncie, nie ma nic do stracenia. Ale Rosja bronią atomową nie wygra tego konfliktu. Chyba, że obróciłaby Ukrainę w popiół, a tego nie zrobi – uważa ekspert ds. bezpieczeństwa.

Według Macieja Kucharczyka z "Gazety Wyborczej", gdyby Rosjanie rzeczywiście szykowali się do użycia broni jądrowej, to możemy być pewni, że USA i NATO jako całość głośno by o tym ostrzegali.

"Nic takiego nie robią. Wręcz przeciwnie, od początku wojny padają zapewnienia, że nie widać żadnych niepokojących przygotowań. Ruchy oddziałów 12 Głównego Zarządu Ministerstwa Obrony, który odpowiada za wszystko, co jest związane z samymi głowicami jądrowymi, są na pewno pilnie obserwowane. Tak samo jak wszystkie podległe mu magazyny broni jądrowej i powiązanie z nimi bazy, w których są jednostki mające owej broni użyć" – czytamy w analizie "GW".

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie