"Gen. Błasik nie siedział na miejscu pilota Tu‑154"
Prokuratura wyklucza, by Tu-154M w chwili katastrofy w Smoleńsku pilotował gen. Andrzej Błasik. Polscy śledczy chcą kolejnych zeznań rosyjskich kontrolerów lotu; stare unieważnili sami Rosjanie. W polskim śledztwie nie będzie zeznawał szef MON Bogdan Klich. O takich m.in. ustaleniach śledztwa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sprawie tragedii w Smoleńsku poinformowano podczas kolejnej cyklicznej konferencji prasowej.
Uszkodzenia ciał I i II pilota wskazują, że w momencie katastrofy siedzieli oni na swych miejscach, brak jest więc podstaw do spekulacji, aby ich fotele zajmowała osoba trzecia - poinformował szef WPO płk Ireneusz Szeląg. Wcześniej niektóre media spekulowały, że dowódca sił powietrznych, gen. Błasik, mógł pilotować samolot w końcowej fazie lotu. Szeląg powołał się na otrzymaną od Rosjan ekspertyzę nt. załogi. - Biegli uznali, że wyniki badań upoważniły ich do stwierdzenia, iż uszkodzenia ciał członków załogi mają cechy charakterystyczne dla osób, które zasiadały w fotelu I i II pilota - powiedział prokurator.
Według niego konieczne jest kolejne przesłuchanie wszystkich osób z wieży kontrolnej w Smoleńsku przy udziale polskiego prokuratora; wnioskujemy o to do strony rosyjskiej, a pytania cały czas się konkretyzują - tak Szeląg odniósł się do informacji, że Rosja unieważniła pierwsze zeznania dwóch kontrolerów (ponieważ oba protokoły miały ten sam czas przesłuchania). Na mocy konwencji międzynarodowych będących podstawą polsko-rosyjskiej pomocy prawnej, stanowisko Rosjan jest wiążące dla polskiego śledztwa, a pierwsze zeznania nie będą w nim dowodem w sprawie.
Rosja przesłała już nowe protokoły ich przesłuchań z sierpnia br. Według "Rzeczpospolitej" nowe relacje Pawła Plusnina i Wiktora Ryżenki różnią się od tych z kwietnia. Plusnin twierdził wtedy, że przekazał załodze Tu-154 informację, że widoczność na lotnisku wynosi 400 m, choć - jego zdaniem - sięgała 800 m. Tłumaczył, że podał mylne dane, by zniechęcić załogę do lądowania. Według "Rz" teraz Plusnin zeznał, że widoczność faktycznie wynosiła 400 m. Zdaniem gazety Ryżenko w nowym protokole nie wspomina, że oprócz niego i Plusnina w wieży był też Nikołaj Krasnokutski, pułkownik z jednostki w Twerze (o czym świadek mówił w kwietniu). W nowych zeznaniach kontrolerzy mieli też zeznać, że Tu-154 był sprowadzany na ziemię według procedur cywilnych; z kontekstu kwietniowych relacji gazeta wywnioskowała, że obowiązywały procedury wojskowe.
Szeląg nie chciał skomentować doniesień "Rz". - Nie oceniam tego, co jest, z tym, co nie może być w świetle prawa brane pod uwagę - dodał.
WPO oddaliła wniosek o przesłuchanie Klicha - o co wnosił pełnomocnik części rodzin ofiar. Szeląg zastrzegł, że uzasadnienie pierwszy musi poznać sam wnioskodawca. Prokurator podał tylko podstawę prawną odmowy: że nie przeprowadza się czynności nie mającej znaczenia dla śledztwa lub gdy została ona już udowodniona zgodnie z wnioskiem.
Prokuratura wojskowa wciąż nie ma informacji od Rosji o statusie lotniska w Smoleńsku, nagrań z wieży, czarnych skrzynek, zeznań świadków i wykazu rosyjskich przepisów o zasadach lotów (zdobywa je także z innych źródeł).
Szeląg przypuszcza, że nie wszystkie ekspertyzy sekcji zwłok lub fragmentów ciał ofiar są w posiadaniu polskiej prokuratury. Jest zaś przygotowany zweryfikowany materiał co do 23 ofiar katastrofy, który można już udostępniać rodzinom. - Chodzi nam o to, żeby nie było żadnych wątpliwości, że jeżeli udostępniamy opinię sądowo-lekarską (), żeby to był na pewno protokół dotyczący danej ofiary - powiedział prokurator.
Dodał, że nadesłane z Rosji ekspertyzy są bardzo szczegółowe. - Prokuratura nie widzi żadnego odchylenia od standardów: takich do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, ani od takich, jakich byśmy oczekiwali - podkreślił Szeląg. Zapowiedział wniosek do Rosji o przesłanie całej dokumentacji postępowania ze zwłokami aż do chwili dostarczenia ich na pokład polskich samolotów.
Prokurator, pytany o liczbę ofiar, odnośnie których brak jest ekspertyz sądowo-medycznych, powiedział, że nie da się tego jednoznacznie określić. Zaznaczył, że prokuratura nie ma jeszcze przetłumaczonych ostatnich materiałów, które przyszły z Rosji na początku listopada. Przyznał, że udało się ustalić, do których ofiar należały szczątki, znalezione na miejscu katastrofy smoleńskiej przez polskich turystów.
Szeląg potwierdził, że dotychczas wpłynęły wnioski rodzin o ekshumację dwóch ofiar katastrofy. Będą one rozpatrywane po pełnej analizie nadesłanych z Rosji w listopadzie opinii sądowo-medycznych. Szeląg dodał, że polska prokuratura oczekuje także na uzupełniające protokoły oględzin miejsca katastrofy. W grudniu ma być znana opinia biegłych o tzw. polskiej czarnej skrzynce TU-154M.
Prokuratura ustaliła, że na lotnisku w Smoleńsku byli dwaj oficerowie BOR z ambasady w Moskwie, ale nie mieli oni zadań związanych z ochroną prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Podjęliby je w razie potrzeby - zapewnił Szeląg.
Poinformował też, że do prokuratury powszechnej już trafiły bądź trafią materiały wydzielone przez WPO, które mogą wskazywać na niszczenie wraku samolotu przez Rosjan.
W ramach polskiego śledztwa zgromadzono 90 tomów akt, przesłuchano 390 świadków. 2 grudnia prokuratorzy ponownie spotkają się z rodzinami ofiar i ich prawnikami. Naczelny Prokurator Wojskowy gen. Krzysztof Parulski przyznał, że nie będzie mógł im powiedzieć, by nastąpił przełom w śledztwie.