Gdzie są nasze książki? Pisarze protestują
"Gdzie są nasze książki" - pytali bułgarscy pisarze, którzy zorganizowali niecodzienny protest pod oknami gabinetu premiera. Czytają własne utwory, domagając się wznowienia pomocy finansowej dla publicznych bibliotek.
Wiec kończy miesięczną kampanię na rzecz wsparcia bibliotek publicznych, zorganizowaną przez stowarzyszenia pisarzy, tłumaczy, wydawców, artystów. Pod petycją o wsparcie finansowe bibliotek podpisało się ponad 25 tys. osób.
- Bez książek nie może być postępu, naród niepiśmiennych ignorantów nie ma miejsca w Europie - mówił pisarz Kalin Terzijski, który jest jednym z dwunastu laureatów tegorocznej literackiej nagrody Unii Europejskiej.
- Bułgarzy coraz mniej czytają, 50 proc. młodych jest analfabetami funkcjonalnymi, nie jest w stanie zrozumieć sensu dłuższego tekstu - mówił. - Będziemy czytać; może nas usłyszą - dodał.
- Nasze żądania są związane jedynie z koniecznością pomocy dla bibliotek publicznych - stwierdził szef zjednoczenia wydawców Weselin Todorow. Przypomniał, że w 2008 roku na ten cel wydano 1,5 mln euro, a w latach 2009 i 2010 - nic. - Liczymy na powrót do stanu sprzed 3 lat - dodał.
Drugim żądaniem wobec władz jest oficjalne przyjęcie standardów UNESCO o aktualizację funduszy bibliotek publicznych. - Jako członek UNESCO Bułgaria powinna wprowadzić te standardy do swojego ustawodawstwa - powiedział.
W petycji w obronie bibliotek podkreśla się ich znaczenie dla przezwyciężenia pogłębiającej się kulturowej izolacji mniejszości etnicznych. Według danych socjologicznych zaledwie 2 proc. Romów i 3 proc. Turków należy do grona aktywnych czytelników.
Do protestujących pisarzy dołączyli naukowcy Bułgarskiej Akademii Nauk, którzy zorganizowali trzeci od tygodnia pochód protestacyjny przeciw kilkunastoprocentowej redukcji budżetu BAN na 2012 rok. Na oknach akademii, sąsiadującej z parlamentem, podobnie jak rok temu podczas analogicznych protestów, powieszono flagi żałobne.