Gdynia obchodzi rocznicę wielkiej tragedii. "Pamięć o Czarnym Czwartku jest wciąż żywa"
Gdynia obchodzi rocznicę Grudnia '70. Pod pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 upamiętniono 18 osób, które zginęły w "Czarny Czwartek". Robotnicy po nawoływaniach władzy wrócili do pracy. Wówczas otwarto ogień. Żaden z polityków nie poniósł za to kary.
17.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 13:47
Gdynia po raz 44 upamiętniła stoczniowców, którzy zostali zabici w drodze do pracy. O godzinie 6.00 pod Pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni odbyły się uroczystości, podczas których zostały złożone kwiaty. Drogę prowadzącą na kładkę, na której doszło do tragedii rozświetliły tysiące zniczy. Na godzinę 17:30 zaplanowano przemarsz ulicami 3 Maja, Armii Krajowej, Świętojańską, aleją Piłsudskiego aż pod pomnik ofiar.
- Pamięć o "Czarnym Czwartku" jest wciąż żywa pośród mieszkańców miasta. Rok rocznie uroczystości gromadzą poza delegacjami, zwykłych gdynian. Miasto posiada przecież dwa pomniki ofiar - przy urzędzie miejskim oraz przy ul. Ofiar Grudnia - mówi WP Dariusz Małszycki z Muzeum Miasta Gdyni.
Rząd PRL 12 grudnia 1970 roku wprowadził podwyżkę cen podstawowych artykułów spożywczych. Następnego dnia w zakładach przemysłowych Wybrzeża wybuchł strajk. Stanęła stocznia gdańska, pracy odmówili stoczniowcy z Gdyni. Impas trwał cztery dni. 16 grudnia telewizja wyemitowała wystąpienie wicepremiera.
- Jeszcze raz ponawiam stoczniowcy, adresowane do was wezwanie, przystąpcie do normalnej pracy. Są do tego wszystkie warunki. Jest to także potrzebne, aby wkrótce świętować. Witać nowy rok - powiedział wtedy Stanisław Kociołek, wicepremier PRL.
- Wydarzenia z grudnia 1970 roku odcisnęły duże piętno na mieszkańcach miasta. Nie wszyscy stoczniowcy, którzy szli w pochodzie chcieli być bohaterami. Cześć z nich miała na utrzymaniu rodziny, w tym małe dzieci. Wielu z nich obawiało się o swoich najbliższych. Stoczniowcy nawet w czasie strajków z sierpnia 1980 roku pamiętali o latających nad głową kulach. Zastanawiano się, czy historia się powtórzy - dodaje Małszycki.
Apel Kociołka zadziałał mobilizująco na gdynian. 17 grudnia stoczniowcy przyszli do pracy. Przywitały ich kule milicji oraz wojska. Rozpoczęła się strzelanina. W trakcie zamieszek zginął Zbyszek Godlewski, czyli słynny Janek Wiśniewski, którego ciało w ramach protestu niesiono na drzwiach ulicami Gdyni. To zaogniło sytuację i rozpoczęła się rewolta. Łącznie w "Czarny Czwartek" zginęło 18 osób. Najmłodszy z poległych miał 15 lat, a najstarszy 34.
Proces w sprawie masakry na Wybrzeżu rozpoczął się w 1995 roku. Początkowo oskarżonych było 12 osób. Jednak w efekcie śmierci oraz wydzielenia odrębnych spraw ostatecznie na ławie oskarżonych zasiadły trzy osoby - wicepremier Kociołek oraz dwóch wojskowych. Mirosław Wiekiera i Bolesław Fałdasz zostali skazani na dwa lata więzienia w zawieszeniu, a Kociołka uniewinniono.