Gdyby Podolski nie wyjechał z Polski...

Zamiast odbierać Łukaszowi Podolskiemu obywatelstwo albo oskarżać go o zdradę ojczyzny z powodu dwóch goli na Euro 2008, wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby szkolił się w kraju - czytamy w tygodniku "Polityka".

Gdyby Podolski nie wyjechał z Polski...
Źródło zdjęć: © PAP

19.06.2008 | aktual.: 28.06.2008 04:11

4 czerwca 1985 r. Waldemar Podolski w oczekiwaniu na potomka czytał "Trybunę Ludu", zaczynał od sportu i na sporcie kończył. Gazeta wydawała mu się nie do czytania, a zwłaszcza informacje o podwyżkach i dowody na to, że podwyżki gazu, węgla i elektryczności nie dotkną ludności.

"Matka ma rację, trzeba emigrować do tego Raichu "– pomyślał. Ale jak pięć minut później dowiedział się, że urodził mu się syn i wyobraził go sobie na boisku z niemiecką wroną na koszulce, to zaraz odechciało mu się tego emigrowania. To, że syn będzie piłkarzem, było dla niego oczywiste - czytamy w "Polityce".

A jednak Waldemar Podolski w 1987 r. spakował rodzinę i wyjechali do Niemiec z biletem w jedną stronę. Łukasz uczył się piłkarskiego fachu od piątego roku życia. W Polsce w tamtych latach byłoby to nieosiągalne. Boisko było porządne, piłki całe, a trenerzy już na samym początku ustalili, że chłopak ma predyspozycje do bycia napastnikiem, i tak go szkolono.

Uczył się gry i pokory w małym klubie. Tam dostrzegli go łowcy talentów z FC Köln. Kiedy na talencie piłkarskim Podolskiego poznały się inne kluby, pod bramą FC Köln ustawiła się kolejka chętnych do kupienia tego talentu.

Gdyby Podolski nie wyjechał z Polski pewnie też trenowałby od 5 roku życia tylko zdecydowanie w innych warunkach. Jak każdy dzieciak z górniczego osiedla w Gliwicach kopałby piłkę w szkole bez porządnego boiska, na sali gimnastycznej zrobionej z sali lekcyjnej, gdzie dzieciaki ledwo mogą się rozpędzić, a już ściana, albo na dzikim boisku z dołami, od których można sobie nogi połamać.

Trafiłby później do Górnika Zabrze, potem do reprezentacji Polski, a ta z powodu długów pewnie by go sprzedała do drugoligowej druzyny w Grecji, żeby spłacić zaległości.

Na szerokie wody rzeczywiście wypłynął w 2002 r. na Młodzieżowych Mistrzostwach Europy w Danii. Ale grał w drużynie niemieckiej, bo polska nie wyraziła większego zainteresowania jego pozyskaniem. Żałowaliśmy tego bardzo szybko, bo drużyna niemiecka zmierzyła się z polską i decydującego gola oczywiście strzelił Podolski. Ale dla Niemców. Pozostaje więc się tylko pocieszać, że taki talent nie został zmarnowany. I że – pomimo spędzenia w Niemczech 21 z 23 przeżytych lat – Łukasz, albo Lukas, Podolski całkiem nieźle mówi po polsku, ma polską żonę Monikę i doprowadza Niemców do białej gorączki ostentacyjnym nieśpiewaniem niemieckiego hymnu przed meczami czytamy w "Polityce".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)