Gdy pacjenta nie stać na leczenie
Eugeniusz Mikołajewski, łódzki emeryt,
opracował własny sposób zażywania leków. Staram się je brać
tylko w dni parzyste, a w nieparzyste oszczędzać pastylki - mówi. Mój lekarz jednak o tym nie wie. Leki są coraz droższe, a ja
jestem coraz starszy i coraz bardziej schorowany - pisze "Express
Ilustrowany".
09.08.2006 | aktual.: 09.08.2006 03:36
Przy aptecznych kasach coraz częściej rozgrywają się małe tragedie. Co zrobić - pytają emeryci - leków nie mam, a renta będzie dopiero za tydzień. Niejeden chciałby, aby leki sprzedawać "na zeszyt". Wielu, tak jak pan Eugeniusz, łyka pastylki tylko w wybrane dni.
Pacjenci, podając receptę, zadają trzy pytania: ile lek będzie kosztował, z których farmaceutyków można zrezygnować, a które wymienić na tańsze. Niestety, część leków nie ma tańszych zamienników, a przy innych lekarz zaznacza, aby ich nie zamieniać - mówi mgr Bogna Kakowska, farmaceutka z apteki przy ul. Wigury.
Często aptekarz realizuje receptę na raty i sprzedaje tylko jeden listek leku zamiast całego opakowania. "Na zeszyt" jeszcze nikt nie odważył się sprzedawać, ale zdarzają się inne historie. Wśród naszych stałych klientek jest matka, która samotnie wychowuje dwoje niepełnosprawnych dzieci. Musi systematycznie podawać im leki psychotropowe, a nie ma środków na życie. Kupuje tylko po jednym listku - opowiada mgr Kakowska.
Inna kobieta z emerytury utrzymuje cztery osoby. Zdarza się, że wyjmuję pieniądze z własnej kieszeni i płacę za realizację jej recepty, a ona oddaje mi, gdy dostanie zasiłek - mówi mgr Maria Probst-Janiec, współwłaścicielka apteki na Retkini. Coraz częściej zdarza się, że przychodzą matki z receptami na kilka opakowań mleka dla dziecka, ale wykupują tylko jedno.(PAP)