Gdy nasza Maryna została carycą
Prezydent Władimir Putin nie pytał o zdanie
Polaków, gdy w ubiegłym roku ustanawiał święto rocznicy wypędzenia
Polaków z Kremla. Ale te wydarzenia są także okazją do
przypomnienia chwały polskiego oręża - pisze "Nowy Dzień".
07.02.2006 | aktual.: 07.02.2006 07:51
Grupa pasjonatów z Sandomierza chce upamiętnić swoją krajankę Marynę Mniszchównę, która 400 lat temu, kiedy na Kremlu rządzili Polacy, została carycą Rosji. Przygotowują się do wielkiej inscenizacji zaślubin, czym wprowadzają polskie władze w zakłopotanie - zaznacza dziennik.
Bo z jednej strony to wielka okazja do przypomnienia świetności Polski, co jest miłe dla ucha polityków PiS. Ale z drugiej - nikt z oficjeli nie chce drażnić rosyjskiego niedźwiedzia.
"Według "ND", na pomysł uroczystości wpadł Karol Bury, na co dzień sędzia w sandomierskim sądzie, a w czasie wolnym kasztelan chorągwi rycerstwa sandomierskiego. Razem z grupą pasjonatów, którym przewodzi, wcześniej przygotował już inscenizacje wielu wydarzeń historycznych.
- Teraz przyszedł czas na ślub Maryny. Już sobie wyobrażam wjazd Maryny, króla Zygmunta III Wazy i posłów rosyjskich - mówi rozmarzony Bury. Zdaje sobie sprawę, że sytuacja jest delikatna ze względu na stosunki z Federacją Rosyjską, ale jest dobrej myśli.
- Ostatnio prezydent Putin wyrażał się znacznie cieplej o Polsce i nie chciałbym niczego zaogniać. Ale obecny rząd mówi o programie kształcenia patriotycznego i mamy okazję przypomnieć historię sprzed czterech wieków, o której mało kto pamięta - argumentuje Bury. Uroczystość jest zaplanowana na 6-7 maja. Chorągiew ma już część wyposażenia i umundurowania, trwa zbieranie dokumentacji. Chcą zaprosić przedstawicieli strony rosyjskiej.
Jednak władze Sandomierza są ostrożne. - Rosjanie ciągle trzymają rękę na kurka z gazem. Lepiej zapytać ich o zdanie- zabezpiecza się Jerzy Borowski, burmistrz Sandomierza. Gdyby nie mieli nic przeciwko - jest oczywiście za, bo to okazja do wypromowania miasta. (PAP)