PolskaGdańskie wspólnoty grożą miastu lawiną procesów

Gdańskie wspólnoty grożą miastu lawiną procesów

Zarządcy wspólnot otrzymali z miasta pisma, które proponują ratalne rozłożenie zobowiązań.

W świetle zawartych tam zapisów, długi do 10 tys. zł gmina miałaby spłacić w ciągu roku, do 100 tys. zł w ciągu dwóch lat, a powyżej tej kwoty, przez trzy lata. Takie "ugody" administratorzy uważają za niedorzeczne. - Miasto postępuje niepoważnie - bulwersuje się Jerzy Żuchowski z Biura Zarządu Nieruchomościami Posesja. - Długi sięgające ponad sto tysięcy złotych chce spłacić w ciągu trzech lat? To niedopuszczalne! Nigdy się na to nie zgodzimy. Za te pieniądze można zrobić wiele remontów. Budynki nie mogą na nie czekać tyle czasu. Tu przecież chodzi o bezpieczeństwo mieszkańców tego miasta.

-_ Pod niczym takim się nie podpiszemy- dodaje Anna Jankowska, prezes Naszej Wspólnoty - Zarządzanie i Administrowanie Nieruchomościami. - _Czujemy się lekceważeni, a przecież długo czekaliśmy na polubowne załatwienie sprawy. Widać, że w tym mieście wygrywają ci, którzy sprawę załatwiają w sądach. Trzeba pójść w ich ślady.

Janusz Milewski z Przedsiębiorstwa Obsługi Nieruchomości, które zarządza ponad 40 wspólnotami w Gdańsku, też nie zgadza się na ofertę spłaty długów wystosowaną przez miasto. - Mamy już 31 wniosków od wspólnot ze zgodą na pozwanie gminy do sądu- tłumaczy Milewski. - Nie zdecydowaliśmy się jeszcze na ten krok. Ale cierpliwość też ma granice.

Zarówno wiceprezydent Gdańska ds. komunalnych, Szczepan Lewna i Andrzej Kuczyński, dyrektor Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych uważają, że pisma miały załagodzić napiętą sytuację. Rozwiązaniem problemu miały być natomiast załatwiane przez gminę pieniądze. Ale tych wciąż nie ma.

Wspólnoty mieszkaniowe, które wcześniej zdecydowały się pozwać gminę do sądu, wychodziły na swoje. Wygrywały, a miasto musiało płacić. -_ Odzyskaliśmy ponad 120 tysięcy złotych z odsetkami. Pieniądze wpłynęły już na nasze konto. Wyremontowaliśmy za nie budynek. Jest jak nowy. Starczyło na tyle prac, ile nie wykonano tutaj przez 25 lat_ - mówi Roman Siuda, przewodniczący zarządu wspólnoty przy ul. Stryjewskiego 3 w Gdańsku.

-_ Zanim zdecydowaliśmy się wyegzekwować należności drogą sądową, długo czekaliśmy na jakieś ruchy ze strony miasta. W końcu nasza cierpliwość się wyczerpała. Szkoda, że trzeba to było załatwiać w tak przykry sposób. Żeby uchronić się przed podobnymi, niezbyt cierpliwymi zarządcami, przedstawiciele gminy przygotowali pisma do wspólnot mieszkaniowych z propozycjami ugody. Rozesłano je pocztą pod koniec maja. Trafiły do ponad 3,5 tysiąca gdańskich wspólnot. Miały załagodzić napiętą sytuację i dać sygnał, że gmina pamięta o swoich długach. W ugodach znalazły się zapisy nie tylko na temat ratalnej spłaty długów, ale także zrezygnowania przez wspólnoty z roszczeń do odsetek. Ale zarządcy nie wierzą już w dobrą wolę gminy._

-_ Nie mamy żadnej gwarancji, że miasto będzie spłacało raty, tak jak zadeklarowało w pismach- mówi Janusz Milewski, z Przedsiębiorstwa Obsługi Nieruchomości. - _Żadnego dokumentu więc nie podpiszemy. W zaproponowanej formie jest nie do przyjęcia.

- Ogromną tragedią dla tego miasta będą procesy sądowe, do których szykują się wspólnoty- mówi Anna Jankowska, prezes Naszej Wspólnoty. - W końcu to podatnicy będą musieli zapłacić za koszty procesów, no i spłatę zobowiązań. Proszę jednak zrozumieć, że my, jako zarządcy, odpowiadamy za bezpieczeństwo ludzi. I w razie tragedii nikt nie będzie słuchał, że nie wymieniliśmy np. instalacji gazowej, bo miasto nie oddało nam pieniędzy. Magdalena Rusakiewicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)