Trwa ładowanie...
d3myra5
27-05-2005 14:20

"Gazeta Wyborcza": trudno wskazać nasz błąd

Zastępca redaktora naczelnego "Gazety
Wyborczej" Piotr Pacewicz uważa, że jest dosyć trudno znaleźć
jakiś konkretny błąd, który mogła popełnić "GW" w trakcie pracy
nad tekstem "Gang w Komendzie Głównej". Broni też decyzji redakcji
o ujawnieniu źródeł informacji.

d3myra5
d3myra5

W poniedziałek "GW" napisała o rzekomej współpracy pracowników KGP z gangsterami napadającymi na tiry. W piątek przeprosiła policję, komendanta głównego i opinię publiczną. Wyjaśniła, że "padła ofiarą umyślnej dezinformacji, którą prawdopodobnie zaplanował szef zarządu CBŚ w Olsztynie Jan Markowski". Gazeta ujawniła też, że informacje o aferze przekazał jej komendant wojewódzki policji w Łodzi Janusz Tkaczyk.

Odpowiadając na zarzut "sprzedania" informatorów (sformułowany przez byłego wiceministra SWiA Andrzeja Brachmańskiego), Pacewicz potwierdził, że ochrona źródeł, informatorów obowiązuje. Podkreślił jednak: Dlaczego ujawniamy te dwa źródła - tych dwóch panów? Dlatego, że oni nie byli informatorami, tylko dezinformatorami.

W związku tym, to nie jest tak, że ktoś nam coś w zaufaniu powiedział, co było, według niego, prawdą, a my w momencie, kiedy się to nie potwierdziło, ujawniamy jego nazwisko. To jest tak, że ten ktoś oszukał nas, a za naszym pośrednictwem opinię publiczną, dla jakichś celów, które dopiero trzeba wyjaśnić. W tym momencie ten ktoś przestaje być informatorem - ocenił Pacewicz.

Jak zaznaczył, ujawnienie nazwiska Tkaczyka, który był prawdopodobnie nieświadomy intencji Markowskiego, odbyło się w porozumieniu z komendantem łódzkiej policji.

d3myra5

Zapytany, jakie z tej sprawy płyną dla "Gazety" wnioski na przyszłość, odparł: Mamy oczywistego, dziennikarskiego moralnego kaca. Myślę, że w oczywisty sposób jest to jakaś przestroga - zaznaczył. Wydaje nam się, że takiej historii jeszcze nie było w ogóle w dziennikarstwie, nie tylko polskim, żeby ktoś zorganizował taką całą wielką operację po to, żeby wprowadzić w błąd gazetę; oczywiście zakładam, że to nie był główny motyw - powiedział.

Na pytanie, czy "Gazeta" opierała się tylko na jednym źródle informacji, którym był Tkaczyk, Pacewicz powiedział, że nie chce się w tej sprawie ostatecznie wypowiadać. Jak powiedział, poza informacjami od Tkaczyka były jeszcze dodatkowe "pętelki" informacyjne - dodatkowe potwierdzenia z prokuratury, że taka sprawa jest, które prawdopodobnie były jednak wynikiem nieporozumienia. Strasznie trudno było sobie wyobrazić, że po prostu ta historia może być nieprawdziwa - zaznaczył.

Pytany, czy w "Gazecie" będą z tej sprawy wynikały jakieś konsekwencje personalne, odparł: Na razie tego nie rozpatrujemy.

d3myra5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3myra5
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj