Garnizon gangsterów
Alkoholowo-narkotykową libację z prostytutkami, a potem brutalne znęcanie się nad żołnierzami, których nie dopuszczono do zabawy, zarejestrowała ukryta kamera zainstalowana w koszarach 11. Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu. To, co się działo w Żaganiu, jest przejawem tzw. nowej fali w polskiej armii. Do niedawna fala polegała na tym, że tzw. starzy żołnierze mieli specjalne przywileje, natomiast młodzi poborowi byli kimś w rodzaju pucybutów - dręczonych, upokarzanych, bitych i okradanych.
23.06.2003 07:45
Nową falą rządzą gangsterzy, którzy znaleźli się w jednostkach wojskowych - najczęściej handlarze narkotyków. Koszary nie tylko chronią ich przed policją, ale dostarczają także tanich pracowników (zastraszonych lub opłaconych żołnierzy z poboru). Nowa fala jest bezkarna, bo opłaca zawodowych żołnierzy, którzy przymykają oczy na jej działalność, a często z nią wręcz współpracują. - Wiemy o delegowaniu do wojska przedstawicieli grup przestępczych, którzy rozpoznają teren, ułatwiają zdobycie broni, środków walki czy materiałów wybuchowych - przyznaje gen. Jerzy Słowiński, komendant główny żandarmerii wojskowej. - Ci, którzy żyją z przestępstw w cywilu, to samo próbują robić w wojsku - dodaje płk Edward Jaroszuk z Komendy Głównej Żandarmerii Wojskowej.
Głównym zajęciem gangsterów tworzących w wojsku nową falę jest handel narkotykami. Same jednostki to duży rynek. Z analiz Wojskowego Biura Badań Socjologicznych wynika, że po narkotyki sięga regularnie 40 proc. żołnierzy, co przy zmianach roczników oznacza, że w armii jest co najmniej 100 tys. klientów handlarzy narkotyków. Nowością jest to, że gangsterzy mają swoich ludzi także w szkołach oficerskich, gdzie handel narkotykami kwitnie na nie mniejszą skalę niż w jednostkach, w których służbę odbywają żołnierze z poboru.
Brutalna fala
Zorganizowane grupy przestępcze podzieliły między siebie jednostki Wojska Polskiego. Mimo rozbicia i aresztowania szefów gangu Marka Medweska (Oczko) grupa ta nadal działa i wprowadziła swoich ludzi do jednostek wojskowych, przede wszystkich w województwach zachodniopomorskim i lubuskim. Narkotyki były specjalnością gangu Oczka i tak jest nadal. Potwierdzeniem obecności ludzi z tej grupy w wojsku może być niedawna akcja żandarmerii i policji w Kołobrzegu. W tym samych czasie żandarmeria wojskowa likwidowała grupę rozprowadzającą narkotyki w kołobrzeskiej jednostce, a policja rozbijała współpracującą z nią siatkę działającą w mieście. Podobne, skoordynowane akcje przeprowadzono niedawno w Żaganiu i Ostródzie. Specjalnością gangsterów ulokowanych w podwarszawskich jednostkach jest kradzież i wynoszenie broni z jednostek. Podobnie dzieje się w jednostkach usytuowanych w pobliżu naszej wschodniej granicy, m.in. w Lublinie i Dęblinie.
Przestępstwa wojskowej starej fali wydają się dziecinne przy wyczynach nowej fali. Osoby nie podporządkowujące się przestępczej hierarchii są traktowane tak samo jak nielojalni gangsterzy: są bite, torturowane, gwałcone, zastraszane są ich rodziny, a przede wszystkim są zmuszane do popełniania przestępstw. Żołnierze podporządkowujący się nowej fali mogą liczyć na niewielkie stałe pensje bądź działki narkotyków, są też oczywiście chronieni przed przełożonymi służbistami. - Wydawałoby się, że nic prostszego, jak wyjść na przepustkę i zgłosić się na przykład na policję, opowiadając o przestępczych praktykach w jednostkach. Niestety, o takiej wizycie dowiaduje się żandarmeria wojskowa, od której przestępcy kupują informacje. Ktoś, kto zdecyduje się więc na taki krok, praktycznie wydaje na siebie wyrok - opowiada starszy szeregowy Piotr K., służący w Warszawie. Piotr K. nie chciał rozprowadzać narkotyków na mieście, więc ostrzeżono go, że pierwszą karą będzie zgwałcenie jego dziewczyny. Gdyby to nie pomogło,
grożono podpaleniem sklepu należącego do jego ojca. Piotr K., tak jak tysiące innych żołnierzy, zgodził się na współpracę.
Wojskowy holding przestępczy
Gangsterzy z nowej fali mają swoich ludzi w dowództwach jednostek i kupują informacje od żandarmerii wojskowej, więc niewiele przestępstw wychodzi na jaw. Przed sądami wojskowymi toczy się obecnie jedenaście procesów dotyczących narkotykowego biznesu w wojsku. Najgłośniejsze dwa postępowania zakończyły się wyrokami skazującymi. Sąd wojskowy w Bydgoszczy skazał dwunastu żołnierzy z Brodnickiego Pułku Obrony Przeciwchemicznej na kary od 6 miesięcy do 2 lat więzienia za rozprowadzanie narkotyków (głównie amfetaminy i LSD) na terenie jednostki. W Szczecinie skazano natomiast czternastu żołnierzy z jednostki w Kołobrzegu. Narkotyki (głównie marihuanę) znaleziono też w jednostkach w Wędrzynie koło Sulęcina (lubuskie), Ostródzie i Słupsku, lecz nie znaleziono żołnierzy, do których ten towar należał.
Selekcja negatywna
Żołnierze zmuszani do służenia przestępcom często rozładowują swoją agresję poza jednostkami. Tak było w wypadku żandarma, który kilkanaście dni temu zastrzelił w Przasnyszu 25-letniego mężczyznę (zirytowała go koszulka noszona przez przechodnia). Sfrustrowani żołnierze urządzają też bijatyki podczas przepustek (najczęściej w dyskotekach) - jak zdarzyło się niedawno w Częstochowie i Białymstoku.
- Psychologicznym wyjaśnieniem zjawiska wojskowej fali w jej tradycyjnym znaczeniu był mechanizm inicjacji - przechodzenia przez kolejne szczeble hierarchii w grupie. Paradoksalnie odbywało się to w interesie ludzi, którzy tej fali byli poddawani. Im więcej wysiłku i wyrzeczeń kosztowały ich kolejne etapy, tym bardziej doceniali walory bycia w tej grupie - mówi prof. Bogdan Wojciszke, psycholog społeczny. Obecnie do najwyższych pozycji dochodzi się na skróty - po prostu hierarchia zostaje przyniesiona z zewnątrz. - Dla nowej fali pobyt w wojsku jest tylko środkiem do czerpania korzyści, na przykład z handlu narkotykami - dodaje prof. Wojciszke. Paradoksalnie, możliwość ustawienia się w wojsku dzięki nielegalnym interesom sprawia, że przybywa chętnych do służby. Osłona koszar wręcz pomaga im w prowadzeniu interesów. - Kiedyś młodzi ludzie uciekali przed wojskiem, teraz garną się do niego, widząc w armii szansę na znalezienie zajęcia, coraz częściej - niestety - niezgodnego z prawem - mówi Izabella
Sierakowska, posłanka SLD, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Ukrywaniu przestępstw w jednostkach sprzyja autorytarny sposób dowodzenia nimi, odziedziczony po poprzednim systemie. Dla wielu dowódców istnienie alternatywnej hierarchii w jednostkach jest korzystne - wystarczy, że dogadają się z szefami tych nieformalnych struktur. - Dowódcy nie mogą tolerować i tuszować patologii. Przez lata było tak, że większość z nich z niechęcią spoglądała na żandarmów i ukrywała na przykład narkomanię w jednostkach. Mam nadzieję, że młodzi dowódcy rozumieją, że patologię trzeba wyeliminować od razu po jej zauważeniu - mówi prof. Ryszard Stępień, dyrektor Instytutu Nauk Humanistycznych Akademii Obrony.
Grzegorz Pawelczyk