PolskaFutbol masowego rażenia

Futbol masowego rażenia

Ten mundial utrwalił odwieczną hierarchię - w czołówce znalazły się same uznane marki.

10.07.2006 | aktual.: 10.07.2006 12:46

Świat nie jest piłką footballową, świat się podbija głową, głową!"- tak pokpiwał sobie z piłkarskich pasji młody Antoni Słonimski w jednym z przedwojennych felietonów. Znakomity poeta mylił się. W przeciwieństwie do innych wybitnych literatów - choćby Kazimierza Wierzyńskiego i Ferdynanda Goetla, będących nawet redaktorami "Przeglądu Sportowego" - nie rozumiał kompletnie sportu, który kojarzył mu się z prymitywną rozrywką, niegodną inteligenta. "w wierszyk był przy tym popisem ignorancji. Słonimski był najwyraźniej przekonany, że piłkę uderza się wyłącznie nogami. Przyznajmy wszakże, iż w jesieni życia zmienił nastawienie do sportu, znajdując nawet pewne upodobanie w oglądaniu telewizyjnych transmisji piłkarskich.

Cywilizacja piłki

Dziś nikt już nie wątpi, że świat jest piłką "footballową". Dowodem koronnym jest sam kształt kuli ziemskiej. Wśród milionów przysięgłych kibiców można uświadczyć plejadę intelektualistów, artystów, naukowców, nie mówiąc o politykach. Dla tych ostatnich nieobecność na ważnym meczu reprezentacji narodowej byłaby aktem publicznego samobójstwa. Futbol stał się gigantycznym biznesem, przynoszącym krocie i napędzającym gospodarkę. To futbol w wielu dziedzinach dyktuje modę (fryzury Beckhama!) i obyczaj. Współczesne stadiony pełnią funkcję laboratorium nowatorskich rozwiązań architektonicznych. Futbol przyspiesza burzliwy rozwój nauk medycznych (inna sprawa, iż nie zawsze służy to dobrej sprawie - doping!), biologicznych, posuwa naprzód dokonania w zakresie dietetyki etc.

Zarazem futbol coraz mocniej wkracza w sferę imponderabiliów. Już wcześniej stał się bodaj najbardziej wyrazistym znakiem rozpoznawczym narodowych i państwowych tożsamości. Patriotyzm - niestety, niekiedy też nacjonalizm albo zgoła ciasny szowinizm - w sposób niezwykle ekspresyjny manifestuje się w wypełnionych po brzegi, kipiących namiętnością kraterach stadionów, skąd nierzadko wylewa się na ulice miast. Barwy narodowe, flagi, hymny, herby państwowe - owa emblematyka w stopniu niezwykłym pobudza poczucie wspólnoty, na powrót scalając zatomizowanych ludzi w pulsującą w jednym rytmie, zwartą i solidarną społeczność. Wszystkie te zjawiska mogliśmy obserwować również w trakcie niemieckiego mundialu.

Lekcja ulotnej gościnności

Powróćmy do wątku dumy narodowej i uczuć patriotycznych, tak gwałtownie roznieconych za przyczyną kopania piłki. Wielu komentatorów wprost piało z zachwytu, zwłaszcza nad odrodzeniem patriotyzmu niemieckiego, który rozkwitał w atmosferze powszechnego, radosnego święta, z dala od charakterystycznych dla tej nacji, szowinistycznych ciągotek. Chwalono otwartość Niemców, brak resentymentów rasistowskich, serdeczny stosunek do przyjezdnych, ujmującą gościnność. Wszystko to prawda, tyle że niecała.

Okazało się bowiem, że gospodarze byli tak mili, dopóki dobrze im szło. Kiedy napotkali na przeciwników naprawdę groźnych - Argentynę i Włochy - skończyły się uprzejmości. W prasie zaroiło się od szyderstw i uszczypliwości. Włochów publicznie lżono i wyzywano od "leni" i "nierobów". Rzekomo cudowna i arcytolerancyjna publiczność gwizdała podczas wykonania cudzych hymnów, wygrażała znoszonemu z boiska bramkarzowi argentyńskiemu (wcześniej bestialsko zmasakrowanemu przez bandytę o nazwisku Klose), a gdy Włosi wręcz ośmieszali bezradnych niemieckich piłkarzy, na trybunach rozlegało się nienawistne wycie. Szczerze, z właściwą mu dosadnością, rzecz ujął Zbigniew Boniek: "To, co wyprawiali gospodarze, to już nie mieści się w głowie. Takiego chamstwa nie ma chyba nigdzie w Europie. Poniżali nas, poniżali Włochów. Poczuli się już tak pewni siebie, że całą resztę świata mieli za nic. Znów uważają się za nadludzi? Ja nazywam ich ziemniakami".

Tomasz Wołek

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)