Fryzjerzy na pomoc posłom
Emeryci i renciści, rzesza osób do niedawna
pobierających zasiłek dla bezrobotnych, były pracownik piekarni i
salonu fryzjerskiego. Kolejka do pośredniaka? Nie, współpracownicy
posłów - pisze "Życie Warszawy".
09.03.2006 | aktual.: 09.03.2006 06:56
Kogo szukałby łowca głów, gdyby zwrócił się do niego polityk kompletujący kadrę swego biura poselskiego? - Rozglądałabym się wśród osób młodych, z wyższym wykształceniem, raczej aktywnych zawodowo. Oczywiście znających angielski i nie mających problemów z obsługą komputera i korzystaniem z Internetu- mówi Anna Buczyńska z firmy jobpilot Polska.
Niestety, z informacji dostarczonych przez parlamentarzystów (które od wtorku są jawne i systematycznie umieszczane w witrynie Kancelarii Sejmu) wyłania się zupełnie inny opis statystycznego pracownika biura.
Okazuje się, że spora część parlamentarzystów postawiła na osoby, które ostatnio utrzymywały się z zasiłku dla bezrobotnych bądź w ogóle nigdy nie miały etatu. - Tylko proszę bez tej ironii, to nie na miejscu, szczególnie w Dzień Kobiet- stwierdziła Barbara Bubula z PiS, gdy "Życie Warszawy" zapytało o kwalifikacje jej pracownicy Katarzyny Onderki (44 lata, osiągnięcia - wychowanie czwórki dzieci).
Bogdan Bojko z PO w rozmowie z nami zaznaczył, że jest niezwykle zadowolony z Andrzeja Petreczki (doświadczenie zawodowe: praca w piekarni i w miejskim zakładzie pogrzebowym) i Mariusza Stokłosy. Nie przeszkadza mu też to, że obaj długo nie mogli znaleźć zatrudnienia. - Są kompetentni, obaj studiują- stwierdził Bojko.
Oczywiście kadry wspierające posłów to nie tylko bezrobotni. Sporo jest radnych, którzy utrzymywali się z diet, byłych urzędników samorządowych oraz ludzi, którzy pracowali w zawodach nie kojarzących się - delikatnie mówiąc - z polityką. I tak dyrektor biura Wiesława Kiliana z PiS robił karierę w Zakładzie Ogólnobudowlanym Jack, jeden z asystentów Artura Górskiego (także PiS) pracował w studiu fryzjerskim Fantazja, a pracownik klubowego kolegi Górskiego - Jerzego Bieleckiego - sprzedawał auta. Branża motoryzacyjna to zresztą najwyraźniej kuźnia kadr - Marian Goliński postawił bowiem na... specjalistę od kasacji pojazdów.
- Poseł siłą rzeczy nie może znać się na wszystkim. Dlatego powinien dobierać sobie takich współpracowników, którzy będą mu służyć fachową radą, wyszukiwać materiały, przygotowywać przedpole do działalności legislacyjnej- uważa prof. Piotr Kruszyński, prawnik z UW. - Jeżeli do biur poselskich trafiają bezrobotni czy sprzedawcy samochodów - nawet najlepsi w swej branży - to ja się nie dziwię, że z Sejmu wychodzi tyle bubli- ocenia profesor. (PAP)
Więcej: rel="nofollow">**Życie Warszawy - Fryzjerzy na pomoc posłom