Francuski okręt poszukiwawczy płynie do Egiptu
Francja wysłała do Egiptu okręt wojenny "Tourville", wyposażony w specjalny sonar, statek posiłkowy, samolot i helikopter oraz grupę 16 nurków i batyskaf, aby pomóc egipskim ratownikom w poszukiwaniu szczątków ofiar sobotniej katastrofy Boeinga, w której zginęło 148 osób, w tym 133 francuskich turystów.
Dotąd wydobyto tylko zwłoki jednej osoby, które są względnie kompletne, podczas gdy szczątki ciał wyłowione dotąd z morza należą przypuszczalnie do 60 ofiar katastrofy.
Według władz egipskich, zatoka Nema, gdzie w odległości 15 km od Szarm el-Szejk spadł Boeing 737, maja do 800 metrów głębokości, co bardzo utrudnia operacje poszukiwawcze. Według egipskiego ministra lotnictwa Ahmeda Szafika, wobec braku odpowiedniego sprzętu mogą one trwać nawet tydzień.
Francuscy specjaliści udający się w rejon katastrofy sądzą, że wrak samolotu i czarne skrzynki mogą spoczywać na głębokości od 150 do 900 m. Uda się to prawdopodobnie ustalić za pomocą sonaru zamontowanego na okręcie "Tourville".
Batyskaf, czyli sterowany z pokładu statku robot podmorski "Achille", który został w niedzielę przewieziony do Egiptu samolotem Hercules C-130, może operować do głębokości 400 metrów i wydobywać na powierzchnię małe przedmioty. Francuscy specjaliści spróbują odnaleźć i wydobyć za jego pomocą m.in. czarne skrzynki samolotu, które pozwolą, być może, ustalić przyczyny tragedii.
Francuski minister transportu Gilles de Robien powiedział, że na razie wszystkie hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy "obracają się wokół awarii technicznej".
Boeing 737, należący do małych egipskich linii Flash Airlines, który spadł do morza w trzy minuty po starcie z Szarm el-Szejk, miał problemy techniczne już przy starcie i usiłował zawrócić na lotnisko.
Poprzednia katastrofa egipskiego samolotu pasażerskiego, Boeinga 767, wydarzyła się w październiku 1999 r. Samolot linii EgyptAir spadł do Atlantyku wkrótce po starcie z lotniska nowojorskiego do Kairu. Zginęło wtedy 217 osób.
Według informacji podanej w niedzielę przez władze szwajcarskie, Flash Airlines, jak wykazała inspekcja, nie przestrzegają procedur technicznych mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa lotów i dlatego Szwajcaria już w październiku 2002 roku zakazała przelotów maszyn tego towarzystwa nad swym terytorium.