ŚwiatFrancja ma chrapkę na nową Europę

Francja ma chrapkę na nową Europę

Analizując kryzys iracki, francuscy politycy mówią o konieczności zmiany polityki europejskiej. Niektórzy politolodzy widzą już Francję w nowym, ponadunijnym układzie.

24.03.2003 18:14

Francois Bayrou, przewodniczący centrowej UDF (Unia Demokracji Francuskiej), będącej w koalicji rządowej z prezydencką partią UMP, powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej: "Wszyscy widzą, że trzeba zmienić Europę". Jego zdaniem piątkowy szczyt Unii w Brukseli pokazał ewidentnie, że pewna Europa się skończyła.

Przewodniczący UDF uważa, że pęknięcia są bardzo głębokie i że "trzeba sobie zdać sprawę, że obok tych, którzy mają projekt budowy prawdziwej Europy, są i tacy, których satysfakcjonuje, gdy każde państwo działa na własną rękę".

Według Jean-Pierre'a Chevenementa, jednego z lewicowych kandydatów w ostatnich wyborach prezydenckich, a niegdyś ministra spraw wewnętrznych w rządzie socjalistycznym, "stanie na baczność przed USA" nie jest działaniem na własną rękę. "Ci, którzy liżą buty Amerykanom, nie zasługują na miano Europejczyków i nie ma dla nich miejsca w naszej Europie" - powiedział w wywiadzie radiowym, wymieniając Anglię i ogólnie kandydatów do Unii.

Od czasu pamiętnego brukselskiego wystąpienia prezydenta Jacquesa Chiraca, kiedy szef państwa francuskiego skrytykował państwa kandydujące do UE za poparcie stanowiska USA w kwestii irackiej, członkowie rządu bardzo ważą słowa, gdy wspominają o rozszerzeniu Unii. Nie ukrywają jednak konieczności przemyślenia nowego kształtu wspólnoty, w której będą członkowie równi i równiejsi. Tego rodzaju myśl wypowiedział w wywiadzie telewizyjnym minister gospodarki i finansów Francois Mer. "Kryzys iracki zmusza nas do stwierdzenia, że Europa nie jest całkowicie dojrzała, by maszerować jednym krokiem" - powiedział. "Myślę, że konsekwencją tej sprawy będzie powstanie twardego rdzenia czy też zacieśnionego kręgu w Unii Europejskiej".

Komentatorzy jednoznacznie odczytali tę wypowiedź jako aluzję do politycznego rozbicia Unii wobec kryzysu i ostrzeżenie pod adresem krajów, które poparły politykę amerykańską. Francuscy politolodzy również uważają, że Europa potrzebuje zmian o wiele większych niż reformy instytucji unijnych.

Pascal Chaigneau, dyrektor paryskiego Ośrodka Studiów Dyplomatycznych i Strategicznych, uważa, że choć w kryzysie poprzedzającym działania wojenne Paryż odegrał główną rolę, "Francja nie ma żadnych możliwości, by działać sama. Gdy wojna będzie skończona, trzeba będzie jeszcze raz przemyśleć problemy europejskie: politykę zagraniczną Unii, o której nie można powiedzieć, by była zła, tylko dlatego, że jej nie ma, i politykę bezpieczeństwa. Obecne wydarzenia pokazały, że Brytyjczycy na oślep idą za swą dawną kolonią (Stanami Zjednoczonymi) i że kandydaci do Unii kroczą tą samą drogą. Pokazały one również istnienie osi Paryż - Berlin - Moskwa, która obecnie organizuje się i wzmacnia" - powiedział Chaigneau.(ck)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)