Francja górą w sporze o nielubianą siedzibę PE w Strasburgu
Rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE przyznał rację Francji, która broniąc Strasburga jako siedziby Parlamentu Europejskiego, zakwestionowała decyzję deputowanych o faktycznym zmniejszeniu liczby sesji plenarnych w tym francuskim mieście.
Zgodnie z unijnym traktatem PE musi dwanaście posiedzeń w roku odbywać w Strasburgu, który jest jego traktatową siedzibą, choć większość prac i posiedzeń komisji odbywa się na co dzień w Brukseli. Comiesięczne wyjazdy rzeszy eurodeputowanych, ich asystentów, tłumaczy, urzędników i lobbystów są powszechnie krytykowane. Unijnego podatnika kosztują one co najmniej 200 mln euro rocznie.
Tradycyjnie w październiku w Strasburgu mają miejsce dwa posiedzenia plenarne, co kompensuje brak sesji w sierpniu, kiedy trwa przerwa wakacyjna. Każde z posiedzeń - jak wszystkie pozostałe - trwa cztery dni. Chcąc dla wygody i oszczędności ograniczyć wyjazdy do Strasburga, eurodeputowani postanowili w 2012 i 2013 roku zmienić ten zwyczaj i zaplanowali w kalendarzu po dwie dwudniowe sesje październikowe w jednym tygodniu - tak, by obie odbyć za jednym zamachem.
Choć liczba sesji na papierze pozostała taka sama (12), to Francja uznała decyzję PE za sztuczny zabieg, który ogranicza czas pobytu eurodeputowanych w Strasburgu i jest zamachem na oficjalną siedzibę PE. Zaskarżyła więc decyzję do ETS. Rzecznik generalny, którego obowiązkiem jest zbadanie sprawy przed wyrokiem sędziów, podzielił zdanie Francji.
- Dwa posiedzenia plenarne zaplanowane w tym samym tygodniu w październiku 2012 i 2013 roku odpowiadają w rzeczywistości jednemu posiedzeniu, które zostało sztucznie podzielone na dwa w celu spełnienia formalnie wymagań traktatowych - ocenił rzecznik.
Odnosząc się do kosztów wyjazdów do Strasburga, uznał je za "nieuniknione skutki" wielości miejsc pracy PE - poza Strasburgiem i Brukselą, część parlamentarnych służb pracuje jeszcze w Luksemburgu.
O tym, czy PE będzie musiał w tym i następnym roku odbyć 12 pełnych, czterodniowych sesji w Strasburgu, ostatecznie zadecydują sędziowie ETS. Praktyka wskazuje jednak, że najczęściej podzielają oni opinie rzeczników generalnych.
Francja przy każdej okazji broni Strasburga jako siedziby PE, zgodnie z decyzją unijnych przywódców z 1992 roku, która została potem zapisana w unijnych traktatach. Ewentualna zmiana wymaga jednomyślności wszystkich państw członkowskich. Poza prestiżem, goszczenie sesji PE przynosi Strasburgowi prawdziwą mannę z nieba dla restauratorów, taksówkarzy i hotelarzy. Nie jest przypadkiem, że w sporze z PE przed Trybunałem Francję poparł Luksemburg, który również jest siedzibą szeregu instytucji UE, z Trybunałem Sprawiedliwości na czele.
W 2006 roku pod petycją zatytułowaną "One Seat" (Jedna Siedziba) autorstwa ówczesnej szwedzkiej europosłanki, a dziś komisarz ds. wewnętrznych Cecilii Malmstroem podpisało się 1,2 mln zwolenników przeniesienia Parlamentu Europejskiego do jednego miasta.